niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 39

Melanie's POV


- Ugh James - jęknęłam, podczas gdy nadal mnie całował.
Uśmiechnęłam się, zamknęłam oczy przez odczucie przyjemności. - Mm - jęknęłam, wysyłając wibracje mrowienia, do czubków palców. Czułam jego język na swojej skórze, ssał ją.
Pocałunki rozpoczął od obojczyka. Powoli zaczęłam odczuwać jego wybrzuszenie w spodniach. Jego ręką sięgnęła do mojej prawej piersi. Pocałowałam go, a on to odwzajemnił wpychając głębiej język.
Mogłabym powiedzieć, iż zaczęłam się niecierpliwić. Zdjął koszulę i rzucił ją gdzieś na ziemi. Moje ręce zanurkowały w jego włosy, podczas gdy jego palce powędrowały do moich szortów. Zaczął je szarpać, pomogłam mu je zdjąć. 
Namiętniej go pocałowałam niż dotychczas. Jedną ręką zeszłam do jego brzucha, czułam jak bardzo był umięśniony. Popchnął mnie na łóżko.
Wiedziałam dokładnie, to co teraz się działo. James wiedział, że jestem dziewicą, a ja wiedziałam, ze on nie był prawiczkiem.

Moje bicie serca przyspieszyło i poczułam się trochę niepewnie. Przynajmniej James wiedział co robi.
Cofnęłam się i położyłam rękę na jego piersi, odwracając głowę. Poszedł prosto do szyi. Jaki był teraz napalony, jak nie wiem. Nie wiem czy chce to zrobić, czy też nie.
- James, czekaj - próbowałam go powstrzymać.
Kontynuował całowanie w szyję.
- Wszystko jest w porządku, mam prezerwatywy - zapewnił mnie przed powrotem do pocałunków. 
Pchnęłam go delikatnie.
- Nie, to nie tak, ze.. - potrząsnęłam głową. Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć, by nie zabrzmieć jak jakaś idiotka.
Starał się mnie zrozumieć.
- Hej, jest w porządku - wyszeptał - Będę delikatny, obiecuję.
- Boję się - policzki zaczerwieniły mi się ze wstydu.
Zaśmiał się i przycisnął usta na moich, mocniej na chwilę - Nie.
Wrócił, odpinając pas i zdjął spodnie wraz z bokserkami. M
Jego ręce przeniosły się niżej na moje boki, wsunął palce w talii. Wyciągnął je i szybko go zatrzymałam.
- James, nie chcę tego robić jeszcze.
Przewrócił oczami.
- Kochanie, kocham cię, nie mogę? - zapytał mnie, sapiąc na końcu.
Skinęłam głową, przełykając ślinę.
- Kochasz mnie?
- Oczywiście.
- Zrelaksuj się. Prędzej czy później musi się to stać. Nie martw się - pocałował mnie.
Zatrzymałam go.
- Nie - powiedziałam stanowczo, ciągnąc moją bieliznę w górę. 
Złapał mnie za nadgarstki. Jego oczy zrobiły się twarde.
- Mel, przestaniesz być takim mięczakiem? Jest OK.
- James, pozwól mi odejść! Nie słuchasz mnie, powiedziałam już - argumentowałam
- Za dużo mówisz - zasiał niechlujnie mokre pocałunki na mojej szyi.
Wyśmiewałam go z niedowierzaniem.
- Przestań być dupkiem, i zostaw mnie! - wiłam się pod nim, starając się wydostać z jego uścisku.
Schował twarz między moje piersi, ignorując moje słowa. Wiercił się na mnie i poczułam jego penisa przez cienką tkaninę, którą miałam na sobie.
Ścisnął moje piersi. Tak szybko jak to było możliwe odepchnęłam go z taką siłą, jak tylko potrafiłam. Niestety to go nie powstrzymało.
- Co się z tobą dzieję? - krzyknęłam na niego ze złością.
Zaczęłam walić pięścią w plecy, starając się wydostać.
- Zostaw mnie!.
Spojrzał w górę, a jego twarz wyrażała złość i frustrację.
- Zamknij się!
Moje ciało zamarzło i moje usta szeroko się otworzyły. W oczach pojawiły mi się łzy. Powoli położyłam rękę na nim i powoli odwróciłam się od Jamesa patrząc na niego w szoku i lekkim strachu.
- Czy masz już jakiś pomysł, jak mam długo czekać na pieprzenie? - Jego głos był donośny.
Zamrugałam i łzy spłynęły po moim policzku. Zaczęłam się cała trząść. Nigdy nie widziałam go od takiej strony. Nigdy w ogóle nie myślałam o tym, że on taki może być.
- Czy ty w ogóle zdajesz sobie z tego sprawę, co ja przeżywałam!
Gapiłam się na niego z niedowierzaniem.
- Pieprz się - szepnęłam.
- Co?
- Pieprz się - powiedziałam głośniej.
Szybko usiadłam, starając się uciec od niego, ale chwycił mnie i pociągnął z powrotem do siebie, rzucając mnie mocno na materacu.

***

Mocno mnie trzymał, próbowałam uciec z jego uścisku.
- Przestań! Puść mnie!
- Jest ok. Mel, zrelaksuj się - zapewniał mnie
- James, proszę! - płakałam - Przestań! - krzyknęłam.
Moje ciało szarpnęło do przodu i otworzyłam oczy, rzucając się po ciemnym pokoju. Czułam silną parę ramion, które są owinięte wokół mnie. Dostałam paranoi, biłam go i krzyczałam o pomoc, miotając się po łóżku.
- Melanie! To tylko ja! - usłyszałam głos Justina.
Łzy pędziły po mojej twarzy, Justin trzymał mnie jeszcze raz mocniej niż wcześniej. Wyrzuciłam ramiona wokół tułowia,niekontrolowanie łkając. Zamknęłam oczy.
Justin mnie uciszył, delikatnie potrząsając mną i trzymając ochronnie.
- Jest w prządku.
Starałam się kontrolować, ale za każdym razem, będę wiedzieć ten widok.
- Cii - szepnął cicho.
Dużo bezpieczniej czułam się w jego ramionach, nie mogłam opisać tego uczucia. Co noc chciałabym tylko płakać, płakać i jeszcze raz płakać. Po kilku minutach mój szloch ucichł, ale nadal biadoliłam. Justin czekał na mnie cierpliwie, abym się uspokoiła zanim się odezwę.
Pocałował czubek mojej głowy, zanim wyciągnął mój podbródek. Mogliśmy widzieć siebie tylko pod słabym światłem księżyca, które świeciło przez okno. Otarł łzy placem po policzkach.
- Kim jest James? - zapytał.
Momentalnie moje oczy rozszerzyły się. Skąd wiedział? Powiedziałam jego imię? O mój Boże, mam nadzieje, ze nie mówiłam przez sen. Cholera, co jeszcze mogłam powiedzieć?
- Mel? - zapytał, kiedy zaczęły się pojawiać różne pytania w mojej głowie.
Spojrzałam na niego, ze spływającymi łzami po mojej twarzy. Otworzyłam usta, aby postarać się coś powiedzieć, ale po prostu zaczęłam się jąkać. Moje ciało udręczone przez płacz, zaczęłam zawodzić wbrew mojej woli. Nie mogłam się zmusić, aby mu powiedzieć. Spojrzałam w dół, z dala od jego złotych oczu.
Z powrotem trzymał mnie mocniej.
- Nie, przestań płakać, jest już wszystko w porządku. Proszę, przestań płakać - jego głos był zasmucony - Nie musisz mi teraz tego mówić - powiedział cicho, całując moje włosy i oparł policzek na mojej głowie.
Schowałam twarz w jego piersi, starając się kontrolować swoje emocje, podczas gdy delikatnie mnie kołysał w przód i tył, tuląc mnie w ramionach.


Justin's POV


Czułem, że pulsuje moje lewe oko, i zmarszczyłem twarz z bólu. Otworzyłem oczy z niewielką trudnością i zobaczyłem Melanie. Wyglądała wspaniale, nawet gdy miała tusz rozmazany pod oczami. Przez chwilę patrzyłem na nią z podziwem.
Nasze ręce były zaplątane w siebie nawzajem, a jej ręka opadła opadła na moją dupę, przypadkowo, przez noc. Miała nogę na moim kroczu, nie mogłem nic zrobić, ale patrzeć na jej ciało pod kołdrą.
Brudne myśli.
Usłyszałem jej jęki i moje oczy rzuciły się prosto na jej twarz.
- Światło słoneczne, dzień dobry - zaśmiałem się, odgarniając jej włosy z oczu.
Zerknęła przez światło i spojrzała na mnie, mrugając kilka razy. Nieśmiało się uśmiechnęła.
- Dzień dobry.
Spojrzała na ręce, i przygryzła niezdarnie wargi - Oh - ona szybko zdjęła ręce z mojego tyla i zarumieniła się.
Zaśmiałem się.
- Nic się nie stało. Nie przeszkadza mnie to - mrugnąłem do niej wciąż trzymając ja w pasie.
- Twoje oko, za dobrze nie wygląda - sięgnęła ręką, dotknęła mojej twarz, a ja bezczelnie patrzyłem jej w oczy. Wiedziałem, że próbowała wydostać się z tej sytuacji.
- Musisz dostań inny okład z lodu.
Próbowała wstać, ale zatrzymałem ją, przycisnąłem ją do siebie.
- Nie, nie zostawiaj mnie - przyciągnąłem ja bliżej do siebie, opierając brodę o jej głowę.
Westchnęła. Po chwili, jej ręce zsunęły się wokół mojego nagiego torsu i przytuliła twarz do mojej szyi. Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechania.
To kiedy w końcu mnie uderzy?
Myślę, że ją lubię.

Cholera.


Melanie's POV


Przez dłuższy czas, leżeliśmy w milczeniu w objęciach, podczas gdy on bawił się moimi włosami. Jego pierś powoli przesuwała się w górę i w dół przed moim ciałem. To było smutne, ale muszę przyznać, ze podobało mi się przytulanie z nim. Po tym jak przekonałam się, ze go nienawidzę.
Nie wiem co już czuć. Nadal jest dupkiem. Ostatnia noc kiedy zrobiliśmy za dużo, a on się wycofał.
Nie pokazał mi swojej piosenki, on był takim mądralą.
Ale potem znowu.
Ostatniej nocy.....dobrze, że uratował mnie od tego Marka.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że walczył w obronie mnie. Naprawdę myślałam, że stać go na coś takiego. To było po prostu normalne, że jestem jego żoną i mieszkał w tym samym domu co ja.
To znaczy, ze to jest prawda.
Ale w rzeczywistości, to nic dla niego nie znaczy.
Czy mogę?
Wczorajsze wydarzenia zostawiły mnie całkiem zdezorientowaną.
Westchnęłam cicho.
- O czym myślisz? - spojrzał na mnie.
Pokręciłam głową.
- O niczym.
- Kłamca.
- Jest w porządku
Justin zadrwił, uśmiechając się.
- Jestem obrażony.
Poznałam jego spojrzenie, próbujące powstrzymać chichot.
- Co? Dlaczego?
- Bo myślisz, że jestem taki głupi. Czy naprawdę uwierzę ci, że nic nie jest w porządku, to jest w porządku?
- Tak - uśmiechnęłam się.
- No to jestem obrażony - puścił ręce i przewrócił je do góry, krzyżując ramiona na nagiej piersi.
Usiadłam obok niego. Zachichotałam.
- Aw, przepraszam. Ok, nie jesteś głupi.
- Powiedziałaś, że tak - odwrócił wzrok. Przygryzł wargę, starając się nie dopuścić jak gorąco wyglądał.
- Co chcesz abym uczyniła? - trąciłam żartobliwie, ale nie wykazując żadnych oznak śmiechu. - Czy przepraszam nie wystarczy?
Potrząsnął głową.
- Daj mi buziaka, a wszystko będzie odpuszczone - odwrócił głowę.
Westchnęłam.
- O cholera myślę, że nigdy nie wybaczysz mi tego - ukryłam zadowolony z siebie uśmiech, i zamachnęłam nogi z łóżka i położyłam je na podłodze. Jego mina była bezcenna. Wstałam, ale on rzucił się do przodu i zatrzymał mnie przez zrobieniem jakiegokolwiek kroku.
- Nie - wyciągnął mnie do siebie
- Tak
Uśmiechnął się.
- Tak? Więc będziesz mnie całować? - uśmiechnął się tak szeroko jak tylko potrafił.
Cholera był tak zarozumiały...
- Nie - idę zrobić śniadanie
- Nie pozwolę ci odejść zanim mnie nie pocałujesz - szepnął, biorąc spojrzenie na moich ustach.
- No to zostaniemy tu na zawsze, umrzemy z głodu.
Uśmiechnął się i pociągnął mnie  z powrotem na łózko, skacząc na mnie na co pisnęłam.
- Jesteś taki uparty.
- Nie tak uparty, jak ty - uśmiechnął się.
Jego twarz była tak zaledwie kilka centymetrów od mojej, ze czułam jego oddech. Jego oczy świeciły jak bezradnie patrzył na moje usta, zgubiłam się w nich ponownie. Moje serce zaczęło bić szybciej jak tylko przysunął się bliżej. Spojrzał na mnie, zamknęłam oczy.
Jego usta, delikatnie pocałowały moje ucho, gdzie skubał mój płatek ucha. Przygryzłam wargę, aby powstrzymać się od jęków. Czułam jego język na szyi. Zaczął powoli ją ssać, tak powoli jakby smakował jakiegoś deseru.
Zacisnęłam usta, nie mogłam się powstrzymać szepnęłam/jęknęłam jego imię.
Otworzyłam oczy i pchnęłam go delikatnie. Otworzył oczy.
- Mel, dlaczego zawszę musisz zepsuć zabawę? - westchnął
Nie mogłam odpowiedzieć. O wszystkim co myślałam to był Greg.
Jak mogłam mu to zrobić?
Strumień winy przeszedł przeze mnie, i zastanawiałam się co zrobić.
Wykręciłam się spod niego bez słowa, zostawiając go i powiedziałam mu, że śniadanie będzie gotowe za dziesięć minut.
Poszłam na dół prosto do łazienki. Dyszałam, kiedy spojrzałam w lustro. Moja twarz był cała zabarwiona w maskarze. O mój Boże, co do cholery pomyślał sobie Justin, kiedy się obudził?
Otrząsnęłam się z zażenowaniem, przemyłam twarze wycierając ją suchym ręcznikiem.
Poszłam do kuchni i zaczęłam wyciągać składniki z półek. Jęknęłam, kiedy zobaczyłam, że kosz na śmieci znów był pełen, a powiedziałam mu kilka dni temu by je wyniósł.
Słyszałam, jak wskoczył na dół i włączył wiadomości na temat....


Justin's POV


- Justin, mówiłam byś wyniósł śmieci dwa dni temu! - słyszałem jak Mel krzyczy z kuchni, kiedy uważnie patrzyłem w telewizor.
Nagle usłyszałem jak coś wibruje na stole, podszedłem i podniosłem rzeczy Melanie z wczoraj. Zobaczyłem jej telefon.
- Mel, twój telefon.. - przestałem kiedy zobaczyłem nazwę 'Greg'
- Co? - wrzasnęła, przekrzykując hałas telewizora.
Stała tyłem do mnie, kiedy mieszała ciasto w dużej misce.
- N..nic. - rozproszyłem ją, powołując się na śmieci, wziąłem telefon. Wróciłem do salony, najdalej od Melanie, zanim odebrałem połączenie, uśmiechnąłem się.
Wziąłem szybko sztywny oddech.
- Halo?
- Halo?... Gdzie jesteś - było już słychać jego zdezorientowany głos.
Jęknąłem głośno, ale nie na tyle by Melanie mnie usłyszała.
- O tak, kochanie. Ohh - przygryzłem wargę, tłumiąc kolejny fałszywy jęk. - Ach, pieprz.
- Co do choler? Gdzie Mel - zażądał, był wściekły.
Znów jęknąłem.
- Nie może teraz rozmawiać, ma pełną buzię.
Zanim mógł zacząć krzyczeć, rozłączyłem się. Upadłem na kanapę, wtykając w poduszkę i płacząc ze śmiechu. Ja pierdolę, jestem niesamowity.
Spojrzałem na Mel, spoglądała na mnie ale niczego nie podejrzewała. Znów zacząłem się śmiać, starałem się skupić na wiadomościach.
Dlaczego ja jestem tak cholernie dobry?

_____
Wybaczcie, że czekaliście, miałem dużo rzeczy na głowie.
No, kto by pomyślał, że tak będą się dogadywać, a na końcu.. Justin jak zwykle coś odwala :)

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 38

Melanie's POV


Podjechała taksówka i zatrzymała się.
- Chodź!
Chwyciłam jego ramię.
- Chodźmy do domu, musimy wziąć trochę lodu.
Jego twarz była neutralna. Nie wskazywał żadnych oznak bólu, tylko złość. Pozwolił mi poprowadzić go w stronę kabiny, która zatrzymała się na poboczu drogi.  Musimy wracać i podałam mu adres.
Kiedy odjechaliśmy, zwróciłam się do Justina i tylko spojrzałam na niego, podczas gdy on patrzył prosto przed siebie. Jego wzrok naprawdę mnie martwił. Wyjęłam rękę do przodu, by dotknąć jego twarz.
- Pokaż mi
- Melanie, jest wszystko w porządku.
- No raczej nie Justin. Pokaz mi swoje oko.

- Nie, nie trzeba. Nie jestem dzieckiem, po prostu... - zamilkł spoglądając na mnie. Potrząsnął głową, zdychając - Przestań się martwić. Jest OK - spojrzał przez okno, starając ukryć twarz przede mną.

Dotarliśmy do domu w milczeniu. Zapłaciłam taksówkarzowi i podziękowałam mu.
Justin poszedł do domu. Poszłam za nim, udał się prosto do łazienki, która znajdowała się obok salonu.
Westchnęłam, pozwalając by torebka upadła na stół. Pod palcami czułam miękki dywan. Weszłam po schodach do sypialni. Rozsunęłam suwak w dół, by sukienka spokojnie opadła z mojego ciała na podłogę. Ruszyłam by powiesić ją na wieszaku znajdującego się na szafie. Przypomniałam sobie, że muszę ją oddać Rachel, kiedy zobaczę się z nią następny raz.
Wyciągnęłam luźne spodnie dresowe i założyłam je.
Usłyszałam otwierające się drzwi, od razu spojrzałam w tamtym kierunku. Dyszałam, a Justin zamarł wpatrując i gryząc dolną wargę. Od razu zakryłam moje piersi, a on natychmiast odwrócił głowę, zamykając oczy.
- Cholera prze...przepraszam, nie wiedziałem, że się przebierasz.
Moje serce zaczęło bić coraz szybciej, a on nadal się jąkał. Odwrócił się i spojrzał na mnie i moją klatkę piersiową ponownie, szybko wyszedł i zamknął drzwi.
- Przepraszam - powiedział, i czekał na zewnątrz.
Zamknęłam mocno oczy, poczułam jak moja twarz się rozpalała. Dlaczego to zawsze musi się mnie przytrafiać!
Wtedy zdałam sobie sprawę, czemu Justin...
Niespodzianka wyprzedziła moje zakłopotanie i zastanawiałam się, dlaczego mnie przeprosił i wyszedł? On normalnie się uśmiecha i starał się dobrać do mnie.
Czy on zamienia się w dżentelmena?
Po Prostu nie idź tam, jego nigdy nie da się rozgryźć.
Westchnęłam kręcąc głową, zarzucając workowatą koszulę na głowę.  Z włosów zrobiłam niechlujny kok, i podeszłam pod drzwi. Pociągnęłam za klamkę, otworzyłam i zauważyłam go. Justin był odwrócony plecami do drzwi. Odwrócił się i pociągnęłam do by się przytulić, owijając ramiona wokół jego szyi. Był zaskoczony, ale objął mnie, mocno trzymając w pasie.
- Dziękuję - wymamrotałam, opierając głowę na karku.
Milczał przez kilka sekund.
- Jest w porządku - odsunął się, wciąż trzymając mnie w swoich silnych ramionach - A z tobą wszystko w porządku? - widziałam szczerość i troskę na jego twarzy.
Skinęłam głową, starając uśmiechnąć się by go trochę zapewnić.
Moja uwagę przykuło jego posiniaczone oko. Sięgnęłam swoją ręką, by dotknąć jego twarzy, drgnął, dyszał jak tylko nawiązywałam kontakt z jego okiem.
Westchnęłam mówiąc - Poczekaj tutaj, za chwilę wrócę.
Rozluźnił ręce i przeszłam obok niego, ruszyłam w stronę schodów do kuchni. Wzięłam kilka kostek lodu z zamrażalnika. Umieściłam je w specjalnej torbie, owinęłam ręcznikiem papierowym, a następnie wróciłam na górę.
Gdy weszłam do środka, Justin zdjął ubranie i był tylko w bokserkach. Siedział na łóżku i rozmawiał z kimś przez telefon.
- Tak, nie martw się stary. Jest wszystko w porządku, u ciebie też?... - spojrzał na mnie.
Usiadłam obok niego na materacu.
- Ok, dzięki znów bro. Zobaczymy się później, ok? Spoko, narazie - odłożył telefon.

- To był Ryan?
Położył telefon na stoliku i skinął.
- Tak, chciał się upewnić czy wszystko ze mną w porządku. Próbował przekonać mnie, bym poszedł do szpitala - zaśmiał się na końcu, kręcąc głową.
Odwrócił się i delikatnie przyłożyłam lód do oka. Instynktownie skrzywił się i odsunął. Przeniósł rękę z dala od swojej twarzy.
- Mówiłem, ze jest wszystko w porządku, i że nie trzeba.
- Chcesz przestać być dzieckiem? Nie jest w porządku. Jeżeli nie przyłożysz go, to spuchnie ci przez noc. Nie będziesz nic w stanie zobaczyć rano. Tylko... umieść to - próbowałam przekonać go.
Westchnął, puszczając mój nadgarstek. Umieściłam go na oku, a on ponownie skrzywił minę. Widać było, że to go bolało. Trzymałam go, poczułam małe mrowienie.
- Może powinieneś iść do szpitala - powiedziałam cicho, mając nadzieję, że mnie posłucha.
Spojrzał na mnie. Był wyraźnie zirytowany.
- Nie muszę. To nie pierwszy raz, kiedy dostałem.
Ryan próbował go przekonać, ja też.
Spojrzałam na zegar na przeciwległej ścianie, który wskazywał godzinę 1 pm. Westchnęłam przed wstaniem i chwytając jedną poduszkę.
- Zobaczymy się rano.
- Czekaj - rzucił.
Zatrzymałam się i odwróciłam się do niego z wyczekiwaniem.
Zdjął okład z lodu i spojrzał na mnie z powagą przez chwilę. Nie mogłam mu pomóc, ale podziwiam go jak niesamowicie spojrzał na mnie. Nawet z ogromnym siniakiem pod okiem i nieco niechlujnymi włosami, wciąż wyglądał bardzo atrakcyjnie.
- Nie będziesz spała na kanapie - zatrzymał się na chwilę, zanim dalej zaczął mówić - zostań tutaj na noc.
Stałam w milczeniu.
- Justin..
- Proszę? - jego oczy patrzył prosto na moje usta.
Starałam się ze wszystkich swoich sił, aby nie dać się. Ale jak patrzyłam na niego, to trudno było powiedzieć nie. Uwierzcie mi.
- Nie będę nic próbował - zapewnił - Proszę, zostaniesz?
Przygryzłam dolną wargę, nadal na mnie spoglądał.
Zignorowałam to i westchnęłam.
- W porządku.
Na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech, i muszę przyznać, ze moje serce się topiło.
Zaśmiałam się z jego infantylizmu, jak weszłam na łóżko, rzucając poduszkę. Oboje leżeliśmy skuleni pod kołdrą i uśmiechnięci. Było mi wygodnie.
Wyłączył lampę, ciemność wypełniła cały pokój. Rozluźniłam mięśnie wiedząc, że nie widzi mnie i odwróciłam się do niego. Było wygodnie, ale nadal pozostawiałam dużą przestrzeń między nami. Chociaż wszystko co chciałam to tylko przytulić się do jego klatki piersiowej.Była co najmniej minuta ciszy, nagle usłyszałam szelest. Justin przysuwał się do przodu. To tak, jakby czytał w moich myślach. Jego ręce owinęły mój nagi brzuch do pasa, a on przyciągnął mnie bliżej. Poczułam jego promieniujące ciepło od niego na moich ustach.
Wciąż czułam świadomość o czym on może myśleć.
- Nie ugryź mnie - szepnął żartobliwie.
Przygryzłam wargę, nie ruszając się.
Złapał mnie za ręce i delikatnie pokierował je wokół talii, owijając je wokół niego, zanim nie złapał mnie opiekuńczo ponownie. Czułam jego zapach. Pachniał tak cholernie dobrze.
Po raz kolejny zapadła cisza, szepnęłam cicho.
- Dobranoc Justin.
- Dobranoc - odpowiedział, całując mnie w czoło.
Niechętnie, ale chętnie przytuliłam się do jego piersi, ale nie rozumiem dlaczego moje serce biło coraz szybciej. Wzięłam głęboki oddech przez nos i zamknęłam oczy. Nie zdawałam sobie sprawy, że byłam cały czas szczerze uśmiechnięta na twarzy.

____
Kto by pomyślał, że po tak długim czasie poszli spać w jednym łóżku?!
No no Melanie, co z tobą? Justin, nam się zaczyna uczuciowy robić.

Rozdział dla was :) Czytam wszystkie komentarze od was, i nie wiecie jak
jest strasznie mi miło czytając to? Dajecie mi wszelkich chęci!! DZIĘKI!!!
Do następnego, pozdrawiam TOMEK :)

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 37

Melanie's POV

Widziałam z rogu oka, że ktoś siedzi obok mnie.
- Hej - jego głęboki głos przemówił.
Rachel i ja spojrzałyśmy aby zobaczyć uśmiech przystojnego mężczyzny.
Uśmiechnęłyśmy się do niego uprzejmie - Cześć.
Chciałabym się z tym Panem razem kołysać.
Szanowny Panie, mam nadzieje, że to powiedziałam przez alkohol.

- Chciałbym tym paniom postawić drinka, ale wydaje mi się, że już je mają - zaśmiał się.
Ponownie przeniosłam wzrok na bok, widząc Justina bardziej skupiałam się na nim, niż na tym facecie.
- Widziałem jak tańczysz. Jesteś naprawdę dobra, wiesz? - uśmiechnął się, pokazując wszystkie zęby.
Cholera, ten facet jest gorący.
Czułam Rachel jak figlarnie szturchała mnie, szepcząc - Jesteś w...
Zaśmiałam się, odwracając się w jej stronę otwierając ostrzegawczo oczy. Mrugnęła tylko uśmiechając się.
- Dzięki. Jestem Melanie, to jest Rachel.
Machała.
- Miło mi was poznać panie. Jestem Mark... a ty, zatańczysz ze mną? - zapytał mnie.
Ugryzłam się w język i odwróciłam się do Reachel. Miałam ochotę krzyczeć. Jej oczy były tak szerokie jak i moje. Uśmiechnęła się, popychając mnie do niego piszcząc.
- Idź, idź idź!
Spojrzałam na Justina i widziałam, ze starał się powstrzymać. Jego szczęka była zamknięta, a on bezczelnie spoglądał w naszym kierunku.
Uśmiechnęłam się i odwróciłam w stronę Marka i skinęłam głową.
- Pewnie.
Uśmiechnął się, biorąc mnie na parkiet.
Wiedziałam, ze Justin patrzył na mnie. Robiłam tyle ile mogłam, aby upewnić się, że mnie widzi. Czułam się dziwnie w okół tyle dziewczyn.
To teraz była moja kolej, aby był zazdrosny. Chciałam żeby zobaczył jak to jest.
Dostaliśmy się do tłumu i zaczęliśmy tańczyć. Trochę potańczyliśmy, śmiejąc się co chwilę. Jego ręce spoczywały na moich biodrach, a on przyciągał mnie do siebie coraz bliżej.
- Jesteś naprawdę gorąca - szepnął/krzyknął mi do ucha, śmiejąc się i patrząc na moje usta.
Ugryzłam się w język, nie wiedząc co odpowiedzieć. Spojrzałam na Justina i zauważyłam, że był już wkurzony. Jego oczy były przyklejone do Marka rąk, obserwując jego każdy ruch. Starałam się to ignorować. Nie może zniszczeć mojej nocy.
Uśmiechnęłam się do Marka, kołysząc biodrami jak Nicki Minaj. Jego ręce, które znajdowały się na moich biodrach, zaczął je przemieszczać coraz niżej. Był blisko mnie, i nie było prawie żadnej przestrzeni między nami.
Zaczęłam czuć się nieswojo, i wzięłam krok do tyłu, ale on po prostu zrobił krok do przodu. Starałam się szukać Rachel, ale zniknęła gdzieś. Moje serce zaczęło bić coraz szybciej, kiedy poczułam jak dotykał mojej dupy.
Pchnęłam go, ale śmiał się i trzymał mnie bliżej.
- Chcesz się wydostać? - jego twarz znajdowała się bliżej moich ust.
Otworzyłam usta, aby mu odpowiedzieć by przestał. Zanim zdążyłam wydobyć jakikolwiek dźwięk zauważyłam czyjąś rękę na jego ramieniu.
- Zostaw - usłyszałam znajomy głos.
Mark roześmiał się.
- A kim ty do cholery jesteś, by mi mówić co mam robić?
Pochyliłam się i zauważyłam Justina, który krzywił się na Marka nie przerywając kierunku wzrokowego, nawet nie mrugnął..
- Justin, nie.
- Tak, słyszałeś ją? Więc teraz możesz odejść - Mark chwycił mnie w pasie, ciągnąc do siebie pokazując Justina.
Natychmiast pchnęłam go z powrotem.
- Przestań! Ja do cholery nie jestem zabawką!
- Daj spokój kochanie - uśmiechnął się i sięgnął ręką kręcąc włosy wokół palca, podchodząc bliżej.
- Kurwa nie dotykaj jej! - Justin delikatnie mnie przesunął i zadał cios prosto w twarz.
Dyszałam, zakrywając usta, jak Mark upadł na podłogę, przewracając barmana który upuścił tacę, i szkło rozbiło się o podłogę. Nagle każdy przestał tańczyć  i śmiać się. Został utworzony wokół nas mały krąg, a wszystkie oczy były zwrócone na.. zgadnijcie na kogo.
Od razu wstał by kontynuować walkę z Justine.
- O cholera! - zaklęłam, schodząc z drogi. - Justin! - krzyknęłam z piskiem w niepokoju.
Uderzył mocno Justina w twarz powodując, że kilka dziewcząt zaczęło piszczeć. Szybko jednak odwdzięczył mocnym ciosem i chwycił go za koszulę ciągnąc go.
Przewrócił go i był na Justinie. Chwycił za kołnierz i uderzał głową o podłogę. Na trzecim trafieniu, Justin zablokował go i zamachnął się. Obaj toczyli się po ziemi nieustannie walcząc o dominację między sobą, między kawałkami szkła.
Znikąd wyskoczył Ryan i szybko złapał Justina, krzycząc na niego by się uspokoił. Starał się go odciągnąć od Marka, Justinowi lepiej teraz nie warto było wchodzić w drogę. Ryan chwycił Justina za ramię starając się go odciągnąć. Mark natknął się, ale Justin szybko wymknął się z objęć przyjaciela, uderzając Marka w twarz ponownie. Rayn znów starał się uchwycić Ryan'a kiedy na niego krzyczał, by się uspokoił.
Nagle dwójka ochroniarzy, minęła tłum i oddzielili dwójkę. Oboje próbowali wydostać się z ich uścisku. Krew lała się po całej twarzy Marka i także Justina.
Byłam zbyt zszokowana by nawet reagować. Stałam tylko z otwartymi ustami i oczami. Natomiast Justin oddychał ciężko.
Ochroniarz pchnął Justina w kierunku drzwi, przeciągając i mnie. Podbiegłam do Justina z mocno bijącym sercem.
- Justin!
Odwrócił się i westchnęłam, widząc jego wzrok. Siniaki zaczynały już puchnąć.
- O mój Boże, nic ci nie jest? - trzymałam twarz w dłoniach.
- Eh, nic mi nie jest - skrzywił się, wyciągając swoje ręce. Odwrócił się ode mnie łapiąc oddech.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Jesteś cały zakrwawiony! - zmarszczyłam brwi w leku.
- To nie jest moja krew - wytarł twarz rękawem i zauważyłam, że nie kłamie.
Podjechała taksówka i zatrzymała się.
- Chodź!
Chwyciłam jego ramię.
- Chodźmy do domu, musimy wziąć trochę lodu.
Jego twarz była neutralna. Nie wskazywał żadnych oznak bólu, tylko złość. Pozwolił mi poprowadzić go w stronę kabiny, która zatrzymała się na poboczu drogi.  Musimy wracać i podałam mu adres.
Kiedy odjechaliśmy, zwróciłam się do Justina i tylko spojrzałam na niego, podczas gdy on patrzył prosto przed siebie. Jego wzrok naprawdę mnie martwił. Wyjęłam rękę do przodu, by dotknąć jego twarz.
- Pokaż mi
- Melanie, jest wszystko w porządku.
- No raczej nie Justin. Pokaz mi swoje oko.
- Nie, nie trzeba. Nie jestem dzieckiem, po prostu... - zamilkł spoglądając na mnie. Potrząsnął głową, zdychając - Przestań się martwić. Jest OK - spojrzał przez okno, starając ukryć twarz przede mną.

____
No nie, spodziewaliście się, ze wszystko skończy się na bójce?
Rozdział dodany dla was bo widziałem jak prosiliście pod ostatnim rozdziałem :)

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 36

Justin's POV


Kiedy Rachel zaciągnęła Melanie z domu, stałem w tym samym miejscu, zastanawiając się co robić?
Pieprzyć to. Idę do Ryan'a.
Zmieniłem spodnie, założyłem kurtkę na koszulkę, chwyciłem puszkę piwa i udałem się do wyjścia. Jego dom znajdował się 15 minut powolnym spacerem. Kiedy tylko dotarłem, zauważyłem Chaz'a.
- Siema - przybiliśmy pięści.
Ryan stał w kuchni. Podszedłem do niego uderzając go w ręce i wpadając ramionami w sposób męskiego powitania.
- Cześć, co tam słychać? - zapytał, kiedy usiadłem na kanapie.
- Nie za bardzo. Mel wyszła gdzieś razem z Reachel, a jest piątek.
- Dziwki i cipki, dzisiaj - wstał Chaz podnosząc swoje piwo - Chodźmy pieprzyć - spojrzał na nas jak na jakiegoś mentora.
Razem z Ryan'em śmialiśmy się z jego entuzjazmu.
Tak po prostu udaliśmy się do klubu. Kocham tych ludzi. Możemy cały dzień leniuchować, nic nie robić i minutę później bez żadnego planowania być w innym miejscu. Wysiedliśmy z samochodu, Ryan zaparkował. Noc była spoko, w większości gwiazdy były pokryte chmurami. Od razu neony z klubu oślepiły mnie, spoglądałem na nie zbyt długo. Weszliśmy do środka, muzyka uderzyła do naszych uszu.
Byliśmy ściśnięci wśród pijanych osób, które tańczyły na parkiecie. Po chwili usiedliśmy przy stole gdzie zamawia się drinki. Oczy Chaz'a i Ryan'a spoglądały z jednej dziewczyny do drugiej, obserwując je ze sprośnymi uśmiechami. Jakoś nie miałem ochoty do nich dołączyć.
Wciąż myślałem o ostatniej nocy, kiedy spałem z Tammy w samochodzie. Ale jak powiedziała, że Mel mnie nie kocha...
Ryan spojrzał na mnie.
- Hej, co tam? - zapytał, wiedząc że coś mnie niepokoi.
Spojrzałem na niego i machnąłem lekceważąco ręką.
- Nic.
Dał mi spojrzenie zwykłego niedowierzania. Zbyt dobrze mnie znał.
- Koleś, ilekroć tu trafisz na każdą dziewczynę kiedy tu wchodzisz. Jeszcze nie znalazłeś żadnej!
Pokręciłem głową i przewróciłem oczami chichocząc.
- Powiem ci później - powiedziałem
Wydawało się, że martwi się o mnie - Na pewno?
Skinąłem głową.
- Tak, nie martw się - zapełniłem go.
- No witam - Powiedział Chaz monotonnie zapatrzony w wysokiej blondynce, która tańczyła z przyjaciółmi. Zwrócił się do nas, że wychodzi z tego miejsca.
- Zaraz wracam....... lub nie - powiedział, i wyszedł.
Śmialiśmy się kiwając głowami i wziąłem łyk mojego drinka, czując jak pali mi gardło.
- Poważnie Jay, co się do cholery dzieje? - zapytał mnie Ryan.
- Nic, przecież mówiłem - spojrzałem w bok.
- Nie jesteśmy kumplami, tylko przyjaciółmi, ponieważ znamy się od szóstego roku życia, aż do teraz.
Westchnąłem i spojrzałem na niego. Otworzył oczy i skinął na mnie bym mógł mówić.
Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem, jak to wytłumaczyć. To Mel.. - przerwałem.
- Co z nią? - zapytał z zaciekawieniem.
Myślałem o tym. Nawet nie wiem sam jak mam mu to wytłumaczyć.
- Nie wiem, czuje się jak... mężczyzna. Naprawdę nie wiem - potrząsnąłem głową.
Jego zaciekawiona twarz zamieniła się uśmiechem.
- Nie ma mowy. Ty lecisz na dziewczyny?
Spojrzałem na niego.
- Cholera, koleś Justin Bieber, kurwa leci na dziewczyny - oparł się w fotelu śmiejąc się.
- Nigdy nie myślałem, że ten dzień nadejdzie.
Siedziałem, myśląc co powiedział.
Kurczę, on ma rację. Co do cholery się ze mną dzieje? To nie ja. Nie należę do jakiś piskląt, które za nimi latają, tylko one za mną. To tak po prostu działa, nie na odwrót...
Parsknąłem.
- Nie bądź smieszny Ryan. Nie jestem dla niej - skłamałem przez zęby.
Nie wierze, że tak upadłem dla niej.
- Och tak. Ty to wiesz - zażartowałem.
Pokręciłem głową negując wszystko co powiedział, a ostatecznie wszystko zamieniło się w kłótnie.
Roześmiał się.
- Stary cokolwiek, znam cię. Wiem, że coś czujesz do niej. ''wstał'' Ach, Panie który ma miękkie serce schowane gdzieś głęboko. - zaczął szturchać moją pierś. odepchnąłem go zirytowany. Parsknął przed udaniem się w tłum by znaleźć sobie kogoś do tańca.
Dlaczego on musi wszystko wiedzieć? Cholerne inteligentne gówno. Nie lepiej powie Chaz.
Po zamówieniu jeszcze kilka drinków, alkohol zaczął trochę kopać. Rozejrzałem się widząc kilka dziewcząt, które tańczyły się i zarazem śmiały.
Ale moje oczy natychmiast zatrzymały się na jednej małej postaci.


Melanie's POV


Siedziałyśmy przy barze z Rachel, w zasadzie zmusiła mnie do picia alkoholu, ale nie miała wystarczająco siły by ją zatrzymać po dwóch drinkach. Nie zamierzam się upić. Rachel z drugiej strony, już chyba była.
Złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć na parkiet.
- Dawaj! Tańczymy! - krzyczała
- Nieeee! Ja ni tańczę, ty idź!
Nie byłam w nastroju, ale nie miałam zaufania do tańca publicznego z tak wieloma ludźmi dookoła.
Oparła się o bar, i krzyknęła po inny napój. Podała mi go i chwyciła za amia, zmuszając do picia. Niechętnie to zrobiłam. Minęła kilka minut i musiałam wziąć kolejnego drinka i nagle polepszyło mi się.
- Jak się czujesz, śmierdząca Melly? - uśmiechnęła się Rachel. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, krzyknęła - Teraz musimy zatańczyć!
Wyciągnęła mnie w tłum i ruszyło jej ciało w rytm muzyki. Zachichotałam, i po raz pierwszy w moim życiu zatańczyłam kołysząc się w rytm muzyki z rękami w powietrzu tak jak inni. Dobrze się bawiłam, czułam się szczęśliwa. Teraz nic nie może niszczyć mojego nastroju. Nie obchodzi mnie, co ktoś sobie teraz pomyśli. Chciałam tylko tańczyć.
Przeniosłam swoje biodra w stronę Rachel, miałam dziwne uczucie co zrobi Rachel, ludzie mnie obserwują. Ale w tym momencie tak naprawdę mnie to nie obchodziło.
Wtedy znikąd, czułam dwie ręce na każdej stronie biodra z tyłu. Szept przeszedł mi do ucha.
- Ładne ruchy.
Odwróciłam się, i moje rozszerzyły się tak jak jego.
Mój uśmiech zanikł.
- Mel? - Justin stał w kompletnej dezorientacji.
Czułam pod nosem zapach whisky. Odsunęłam się od niego i splunęłam.
- Czego chcesz?
- Co ty tu robisz? - zapytał mnie, ignorując moje pytanie.
Wtrąciła Rache'l - Co ty myślisz, jest piątek wieczorem! - powiedziała niewyraźnie spoglądając na niego.
- Chodź, zabieram cię do domu - chwycił mnie za ramię, słychać było powagę w jego głosie.
Wyrwałam się z dala od niego - Wybacz mi! Nie masz prawa mi mówić, co mam robić! Przyjechałam tutaj z jakiegoś powodu, i odejdę kiedy będę chciała!
- Mel, jesteś pijana. Nie wiesz co mówisz.
- Um, łał! Cofnij się! Dokładnie wiem, co mówię! A ja nie jestem pijana! - krzyknęłam. Był bardzo świadomy moich działań.
Przewrócił oczami, zajął się moimi ramionami ponownie, ale Rachel zrobiła krok do przodu.
- Lepiej.. kurwa się cofnij, zanim zrobię coś czego będę żałować - splunęła mu w twarz, zaciekle ciągnąc mnie do baru, aby uciec od niego.
Usiadłyśmy na stołkach.
- Nie mogę, kurwa nie wierze mu - jęknęła Rachel.
- Dlaczego on jeszcze tutaj jest? Zawsze jest, ale dlaczego dzisiaj? - skarżyłam się.
Czułam się zawiedziona. Moja noc właśnie została zniszczona, a to wszystko dzięki temu dupkowi. Spojrzałam za ramię, znalazłam go stojącego w rogu z Ryan'em i Chaz'em. Jego oczy cały czas na mnie patrzyły.
Szybko obejrzała się, i zamówiłam drinka dla siebie.
Widziałam z rogu oka, że ktoś siedzi obok mnie.
- Hej - jego głęboki głos przemówił.
Rachel i ja spojrzałyśmy aby zobaczyć uśmiech przystojnego mężczyzny. 
Uśmiechnęłyśmy się do niego uprzejmie - Cześć.
Chciałabym się z tym Panem razem kołysać.
Szanowny Panie, mam nadzieje, że to powiedziałam przez alkohol.

____
No no no Melanie...

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 35

PRZECZYTAJ POD NOTKĄ, WAŻNE!!

Melanie's POV


- Otwórz drzwi - rozkazałam.
Drzwi nagle otworzyły się szybkim ruchem, chwycił mnie za rękę i pociągnął do środka. Zamknął drzwi i przycisnął mnie do nich, w zapchanym pokoju. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami.
Uśmiechnął się lekko.
- To co chcesz, jestem twoim majestatem? - powiedział cicho, patrząc mi w oczy.
Niestety, zgubiłam się w jego piwnych, brązowych oczach. Nienawidziłam, jak na mnie miało to bardzo wielki wpływ. Próbowałam otworzyć usta, żeby odpowiedzieć. Zakończenie było takie, że zaczęłam się jąkać. Zaśmiał się, opierając ręce na mojej talii, a ja stałam z wielką gulą w gardle.
- Oddychaj - wyszeptał, a jego twarz znajdowała się tam blisko mnie. Czułam jego miętowy oddech, który uderzał w moją twarz.
Wtedy uświadomiłam sobie, że wstrzymuję oddech. Starałam się oddychać normalnie. Lekko się uśmiechnął, spoglądając na moją twarz a po chwili na usta. Starałam się trochę odnaleźć siły, kiedy mówiłam.
- Ju.. Justin, odwala ci - powiedziałam surowo.
- Dlaczego? Wiem, że mnie pragniesz - mrugnął.
Kiedy jego ego wróciło, straciłam zaufanie. Spojrzałam mu gorąco w oczy.

- Jesteś tak pewny siebie, nie chcę cię i nigdy nie będę chciała - splunęłam, czując wszystko jak kłamstwo.
- Kłamca, kłamca - śpiewał, uśmiechając się.
- Dorośniesz kiedyś?
- Mam 22 lata, ja dojrzewam każdego dnia - odpowiedział z klasą.
- Przestań być takim mądralą i pozwól mi odejść - starałam się go odepchnąć od siebie, ale on się nie ruszył.
- Nie mogę tego zmienić kim jestem - powiedział chytrze, ręce przesuwał w dół mojej talii i złapał mnie za tyłek,
Wiłam się w jego uścisku, starałam się uciec od niego.
- Justin! Przestań!
- Dopiero wtedy, kiedy mnie pocałujesz - uśmiechnął się złośliwie.
- Spadaj - pisnęła,. Ale czułam się dziwnie, kiedy wypowiedziałam te słowa. Wewnątrz wiedziała, że faktycznie chciałam go ponownie pocałować.
Jego ręce były jeszcze umieszczone na moim tyłku, chwyciłam jego nadgarstki próbując zmusić go by mnie puścił. Ale on tylko bardziej ścisnął.
- Justin, na litość boską. Przestań! - krzyknęłam mu w twarz, zmusiłam go jedynie do śmiechu.
Czułam jak puszczał mnie, a potem nagle otwarcie drzwi, na których się opierałam. Poczułam jakbym spadała do tyłu w wolnym tempie. Pisnęłam w szoku. Upadłam na dywan z hukiem.
- Ah.
Justin kopnął nogą w drzwi, zamykając je.
Słyszałam dźwięki dochodzące ze środka.
- Ty cholerny dupku! - odepchnęłam się z ziemi i zaczęłam walić pięściami ze złości w drzwi.
- Otwórz drzwi, zaraz tam wejdę! Domagam się szacunku!.
Zadzwonił dzwonek do drzwi, zatrzymując mnie w połowie zdania.
- Fuj! - puściłam uchwyt i kopnęłam w drzwi ze złości., zanim poszłam do drzwi. Otworzyłam je. Widziałam tam stojącą Rachel, a mój wyraz twarzy ze złej zmienił się  na zszokowaną.
- Niespodzianka! - roześmiała się, patrząc na moją reakcję po zobaczeniu jej.
Zaśmiałam się.
- Co ty tutaj robisz? - zeszłam z drogi, by mogła wejść. Weszła do środka i rozejrzała się, jakby była dzieckiem w świecie wykonanym z czekolady.
- Nie sądzę, że będę się kiedykolwiek nad tym zastanawiać, jak niesamowity jest ten dom - powiedziała z podziwem.
Roześmiałam się.
- Co tu robisz? - zapytałam.
Spojrzała na mnie, starając sobie przypomnieć, po co tu przyjechała.
- Oo, tak - nudziłam się.
Popatrzyłam na nią przez chwilę.
- Ok..? - niepewnie się roześmiałam.
Przewróciła oczami.
- Musimy coś zrobić - wyjaśniła - Jest piątek, a ja nie pozwolę ci utknąć przez całą noc z Bieberem - splunęła, rozglądając się za nim.
- Hej - usłyszałyśmy go.
Rozejrzała się, przypomniałam sobie, ze nadal znajdował się w tym pokoiku.
- Co jest kurwa? Gdzie on jest? - powiedziała, nadal nieswojo rozglądając się.
- Jeeeeeestem zaaaaaa tooooooooobą - powiedział udając głos ducha.
- Tak, bardzo zabawne - splunęła, a później spojrzała za sobą by upewnić się.
Śmiałam się.
- On jest w jaskini dla mężczyzn - rzekłam do niej, wskazując palcem na drzwi pod schodami.
- Jaskinia dla mężczyzn?
- Nie pytaj. Chodźmy, nie chce być w pobliżu jego.
- Zaczekaj! - usłyszałyśmy krzyk Justina. Obejrzałam się i zobaczyłam go, kiedy wychodził z pomieszczenia - Nie możesz mnie po prostu tak zostawić, nadal jestem głodny - narzekał,
- Tak, jak powiedziałeś wcześniej.. - zacytowałam mu ''Życie nie jest sprawiedliwe'' - powiedziałam.
- Pedale! - krzyknęła Rachel przed zamknięciem drzwi od domu.
Śmiałyśmy się głośno, kiedy szłyśmy w stronę samochodu, który znajdował się na podjeździe.
- Jesteś moim ratownikiem, wiesz? - zapytałam, kiedy wsiadłyśmy do samochodu.
- Wiem - powiedziała - Jak się masz - powiedziała ze współczuciem.
- Fuj, nie pytaj. Naprawdę nie chcę cię zanudzać - westchnęłam patrząc przez szybę.
- Oh daj spokój, jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, prawda? - pogłaskała mnie po ramieniu - Co się stało tym razem?
Westchnęłam.
- On jest kretynem. On nie umie trzymać łap przy sobie, przysięgam! - powiedziałam z irytacją.
Postanowiłam tego Rachel lepiej nie mówić, jak zaczynałam się czuć i Justin.
A zwłaszcza o naszych scenach takich jak wczoraj, jak wtedy tak naprawdę go całowałam za każdym razem. Ona po prostu by zaczęła prosić o szczegóły, a ja nie byłam w nastroju do wyjaśniania.
- Fuj, zaufać? To taki zboczeniec. Dziwie się, że jeszcze cię nie zgwałcił - zażartowała.
Natychmiast zamarła, kiedy straszne wspomnienie, błysnęło tuż przed moją twarzą. Moje bicie serca podniosło wielkie temp i czułam mrowienie w dół mojego kręgosłupa. Pokręciłam głową i mocno zamknęłam oczy, starając się zapomnieć o tym. Trochę odetchnęłam i próbowałam się normalnie zachowywać.
- Hej, wszystko w porządku? - zapytała Rachel, patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
Skinęłam głową.
- Tak.... oczywiście - skłamałam.
Pojechałyśmy do domu na małą rozmowę o pracy
- Przysięgam, że będę zwolniona! - powiedziałam wysiadając z samochodu.
- Jak to się stało?
- Od kiedy wyszłam za mąż, cały czas się spóźniałam. Nawet dwa razy zapomniałam przynieść potrzebne artykuły! Szef mnie teraz nienawidzi.
- Daj spokój, on nienawidzi wszystkich. Nie bierz tego do siebie - rzuciła kluczyki na stół, a ja rzuciłam się na kanapę.
- Tak, staram się. Ale od tego czasu, kiedy ten kretyn przyszedł do mojego życia, wszystko co robię to się psuje! - splunąłem.
- Daj spokój! Głowa do góry! Nie pozwól, by ta świnia zepsuła ci tydzień. Zróbmy coś zabawnego! - powiedziała podekscytowana, starając się mnie tym pocieszyć.
- Nie wiem. Twoja definicja zabawy, bardzo różni się od tej poprawnej - odpowiedziałam, bez entuzjazmu.
- Cóż, po prostu będziemy musiały z tym żyć - nagle jęknęła - chodźmy do klubu!
- Nie! Nie, nie, nie , nie, nie! Proszę, nie każ mi - od razy się wycofałam, ale mi przerwała.
- Szkoda! Powiedziała, chwytając mnie za ramie i ciągnąc z kanapy.
- Cóźż, ja nawet nie mam zadnych ubrań na clubbing! - powiedziałam, ze szczęśliwym tonem, wiedząc że ten pretekst zadziała.
- To jest dokładnie to, dlaczego idziemy najpierw na zakupy! - odpowiedziała.
Patrzyłam na nią zirytowana.
- Sklepy są zamknięte, jest godzina dwudziesta pierwsza - uśmiechnęłam się.
- Cóż, mam mnóstwo ubrań na górze - uśmiechnęła się.
- Ty zawsze znajdziesz sposób bym była nieszczęśliwa - zażartowałam poważnym tonem powodując, że zaczęła się śmiać. Pociągnęła mnie w stronę schodów, zaciągając mnie do swojego pokoju.

-

Rachel ułożyła mi włosy i zrobiła makijaż, a później ja jej. Wsunęłam stopę na jej sześcio calowe czarne obcasy, na których na pewno się przewrócę. Czarna sukienka bez ramiączek, który zatrzymywał się tuż na moim tyłku.
- Nienawidzę tej sukni - stwierdziłam kategorycznie do Rachel.
- Gówno mnie to obchodzi - dyszała, kiedy spojrzała na mnie - Wyglądasz gorąco!
Zignorowałam jej komentarz. Spojrzałam kolejny raz w lustro. Przygryzłam wargę, nie spodobało mi się to co widziałam przez jedną sekundę, oprócz moich włosów i makijażu.
- Nie zamierzam... Tak sukienka jest zbyt mała, a ja jestem zbyt gruba - zwróciłam jej uwagę, patrząc z obrzydzenie,
Rachel przymaszerowała do mnie i uderzyła mnie w twarz. Dyszałam kładąc rękę na swoim policzku.
- Za co to? - krzyknęłam.
Starała się zachować kamienną twarz i spojrzeć na mnie poważnie, gdy powiedziała,
- Jak ci to wbić do rozsądku.
Nie mogła pomóc albo się zaśmiać?
- Nie, nadal wyglądam grubo - odpowiedziałam z uporem, z uśmiechem na twarzy.
Uśmiechnęła się, podnosząc rękę, by znów mnie uderzyć. Pisnęłam chwytając za nią, zanim skontaktowała się z moją twarzą. Spadłam na łóżko, gdzie uwięziła mnie, przyciskając.
- Nie jesteś gruba! OK! Powiedzmy, ze jesteś gruba. Powiedz to. Wyzywam się!
- Jestem gruba! - zaśmiałam się jej w twarz. Próbowała mnie ponownie uderzyć , szybko zablokowałam twarz krzycząc.
- Nie! Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Nie jestem gruba!? W porządku?
Roześmiała się.
- To jest to co myślę! Kiedy będziemy w klubie masz nic nie mówić o tym, w porządku?
Skinęłam głową, boję się co mi zrobiłaby gdybym z nią nie współpracowała. Uśmiechnęła się.
- Dobrze.
- Nienawidzę cię - mruknęłam żartobliwie.
- Ja też cię kocham - śpiewała do mnie.
Spojrzałam jeszcze raz w lustro, poprawiając włosy i strój, starając ciągnąć go dalej w dół, ale był wystarczająco wysoki aby pokryć moje piersi.
To nie miało sensu.
Oficjalnie wyglądałam jak dziwka.

_____
Nie wiem co się dzieje, że tak często rozdziały, ale szkoła jutro i będzie kiepsko.
Ostatni post dotyczył zakończenia, czytałem wasze komentarze, (nie było ich wiele, ale myślałem ze będzie)
postanowiłem CHYBA dokończyć opowiadanie dotąd aż autorka a później zobaczymy, co dalej.
Pamiętajcie, że na dniach mogę jeszcze się rozmyśleć
Wracając do końca, chciałbym zacząć tłumaczyć jakieś nowe ff, może coś zaproponujecie?
Jak narazie na oku mam.

PROSZĘ SKOMENTUJ CHOCIAŻ SŁOWEM 'CZYTAM' BO TO DLA MNIE WAŻNE, BO WIDZĄC KOMENTARZE TO CORAZ WAS MNIEJ MI SIĘ TUTAJ ROBI, I SĄDZĘ, ŻE NIE MAM DLA KOGO TŁUMACZYĆ.

1. http://www.justinbieberfanfictionplus.com/viewstory.php?sid=52154&warning=3
2. http://www.justinbieberfanfictionplus.com/viewstory.php?sid=17058
3. http://www.justinbieberfanfictionplus.com/viewstory.php?sid=28002
4. http://www.justinbieberfanfictionplus.com/viewstory.php?sid=52069&ageconsent=ok&warning=5

Zakończenie?/ ASK

Cześć, piszę tutaj do was z nie zbyt dobrym newsem.
Ok nie będę owijał w bawełne i powiem w prost, tak najlepiej prawda?
Tak mi się wydaję, byście podczas tego czytając nie byli w stresie
lub cokolwiek. Ok.


Z PRZYKROŚCIĄ MISZĘ STWIERDZIĆ, ŻE TO KONIEC Z MOIM TŁUMACZENIEM.


Przepraszam was za taką nowinę (nie wiem czy mówić do ogromnej ilości osób czy też tylko jakiejś grupy).
Pewnie zastanawiacie się CZEMU ON TO ROBI? CZEMU NIE BĘDZIE TAKEJ TEGO TŁUMACZYC? Itp..
Chodzi oto, że dochodzimy tam gdzie autorka.
Teraz pytanie TO CO?
To, że autorka tego opowiadania nic już nie dodaje od około 2 miesięcy.
Chyba nikt nie chce z was Bóg wie ile czekać na kolejne rozdziały,
a ja nie chce być od niej zależny.

Jeszcze raz was bardzo przepraszam.


 Teraz pytanie do was.
CHCECIE BYM.
A) tłumaczył to dalej i czekać nie wiadomo ile
B) zakończył to i wziął sie za tłumaczenie jakiegoś innego ff.
C) zakończył i nic już nie robił


ZADANIE DLA WAS.
Jeżeli jestescie za opcją B, to dajcie link w komentarzu do jakiego ff byście chcięli,
bym go tłumaczył.

jeżeli kdezwie sie garsta ludzi to będę widziec, że nikomu nie zależy czy też nie miałem a kogo tłumaczyć.


DZIĘKI ZA UWAGĘ, PRZEPRASZAM I LICZĘ NA WAS.

p.s wybaczcie za błedy ;)
Pozdrawiam Tomek

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 34

Justin's POV


Nuciłem głośno melodię grając na gitarze. Byłem w moim.... nie wiem jak to nazwać. Jaskinia mężczyzny? Małe pomieszczenie pod schodami, które zostało zajęte jako moje 'biuro'.
'Będę twoim żołnierzem, walcząc co drugi dzień o swoje marzenia, dziewczyno' - śpiewałem cicho z pasją.
Nikt nie wiedział, że lubię śpiewać, ani że posiadam własną książkę gdzie zapisuje własne piosenki. Nikt poza mną, ale wątpię, że jeszcze pamięta. Nie rozmawiałem z nią, tak normalnie.
- Ja.. - zatrzymałem się myśląc o słowach. Nuciłem melodię
'Będę twoim Hova* możesz być moim przeznaczeniem na scenie' - śpiewałem.
Zatrzymałem bicie i podniosłem książkę z małego stoliku, by po prostu zapisać tekst w rogu.
' Nie... płacz, nie stresuj się... - przestałem, zacząłem myśleć - Stres, stres, stres.. nie pasuje? Nie. Nie stresuj się, nie płacz... lataj? - mówiłem do siebie - Nie stresuj się, nie płacz, nie potrzebujemy skrzydeł by latać. Tylko złap mnie za rękę - zaśpiewałem.
Napisałem resztę w zeszycie i nadal śpiewałem refren, który jeszcze był całkiem nowy dla mnie.
- “As long as you love me, we could be starving, we could be homeless, we could be broke.” - przestałem śpiewać, kiedy moje gardło zrobiło się suche.
Odchrząknąłem i umieściłem gitarę na podpórce. Wstałem i otworzyłem drzwi. Zakląłem głośno i poczułem szarpnięcie serca.
- Kurwa!
Melanie stała tuż za drzwiami, spoglądając sceptycznie na mnie.
- Wystraszyłaś mnie! - zawołałem, starając się ją ignorować. Jak długo ona tu stała? Czy ona słyszała mój śpiew? Naprawdę, nie chcę by zaczęła zadawać mi pytania.
- Prze...przepraszam - powiedziała cała oszołomiona.
Spojrzała na sekundę w dół, zmarszczyłem brwi po tym jak patrzyła na mnie.
- Ja... nie wiedziałam, że mogłeś śpiewać.
Świetnie, usłyszała mnie.
- Nie wiem, o czym mówisz - wzruszyłem ramionami, wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Tak, ty Justin. Dlaczego ignorujesz ten temat rozmowy? Słyszałam wcześnie, tak jak teraz. Naprawdę myślisz, że jestem aż na tyle głupia?

Melanie's POV


- Czy naprawdę chcesz abym odpowiedział na to pytanie? - zaśmiał się uroczo, pokazując swoje wszystkie idealne zęby.
To nie było słodkie. Pamiętasz swój plan? Nienawidzisz go.
Spojrzałam na niego ze skrzywioną miną. Roześmiał się.
- Żartuję kochanie - szybko objął mnie w talii i przyciągnął mnie bliżej do siebie
- Wiesz, że wyglądasz naprawdę uroczo dzisiaj. Jesteś ładniejsza niż zwykle - uśmiechnął się łagodnie.
Co robić? Grał głupiego.
Wiedziałam, że po prostu starał się zmienić temat, ale to tym razem nie zadziała.
- Pozwól mi odejść - powiedziałam stanowczo - i przestań starać się zmieniać temat.
- Jaki temat? - uśmiechnął się, trzymając mnie mocno i patrząc się na moje usta.
Beznamiętnie na niego spojrzałam, zmuszając go do uśmiechu. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwał mi.
- Jak było w pracy? - lekceważąco zapytał, cmoknął mnie w policzek i puścił mnie, idąc do kuchni.
Przetarłam policzek i skrzywiłam się na niego przez otwarte okno wykonane w ścianie, jak można pić piwo z lodówki.
- W porządku - mruknęłam - Jak długo śpiewasz? - zapytałam z ciekawości, chcąc dostać przyzwoitą odpowiedź.
Milczał, otworzył puszkę i wziął kilka łyków. Zamknął lodówkę nogą i wrócił się, wzruszając ramionami w odpowiedzi kiedy mijał mnie.
Podszedł do kanapy i włączył telewizor. Prychnęłam i przewróciłam oczami, poszłam za nim. Siedziałam obok niego wpatrując się w jego twarz. Jego policzki zrobiły się całe różowe. Muszę przyznać.... że wyglądał uroczo kiedy się rumienił.
- Czy mógłbyś... pokazać mi utwór, który wtedy śpiewałeś? - zapytałam z nadzieją.
Przez chwilę gapił się na ekran, starając się mnie ignorować. Ale nadal patrzyłam na niego, czekając na odpowiedź. Wszystko co było słychać to telewizor.
- Nie wiem o czym mówisz, ja nie śpiewam - powiedział monotonnie.
Oparłam się pokusie, aby go uderzyć. On jest uparty jak osioł.
- Przestań udawać, że nie wiesz o czym mówię. Wiem, że wiesz, że ja wiem, że... wiesz, ze - zakłopotana przerwałam, a on tylko krzywo spojrzał na mnie i roześmiał się.
- Zamknij się - zaśmiałam się - Wiesz co mam na myśli! - moje policzki zrobiły się gorące z zażenowania.
Potrząsnął głową.
- Jestem głodny - powiedział. Spojrzał na mnie wyczekująco i dał mi wskazówkę abym przeszła się do kuchni i ugotowała coś dla niego.
Pokręciłam głową - Ty gotujesz dzisiaj.
Wyraz jego twarzy zmienił się.
- Żartujesz prawda? Pytasz czy chcesz dostać zatrucia pokarmowego?
Śmiałam się.
- Dobrze, nie będę gotowała, jesteś mi to winien.
- Za co? - spytał z niedowierzaniem.
- Za to, że zabrałeś pięćdziesiąt dolarów z mojego portfela bez pytania! Pamiętasz?
- Ohh.. - podrapał się po karku - Tak, zapomniałem o tym.. No ale poważnie, nie ugotuje nic.
Długo na niego patrzyłam.
- Jeżeli pokażesz mi swoją piosenkę, to ugotuję dla ciebie co będziesz tylko chciał.
Westchnął, patrząc na ekran, kręcąc głową.
- W porządku - mruknął,
Moje oczy rozszerzyły się i pojawił się ogromny uśmiech na mojej twarzy, wybuchłam.
- Naprawdę? - piszczałam
- Nie
Uśmiech z mojej twarzy zniknął i spojrzałam na niego ze złością.
- Żartuję - zaśmiał się.
Prychnęłam z irytacją.
- Nie rób tego więcej! - pchnęłam go.
- No dalej, spaghetti proszę - uśmiechnął się.
- Pieśń pierwsza - stanęłam na swoim miejscu.
- Piosenka nie, kiedy mój żołądek stanie się pełen - nie ustąpił.
Dałam się łatwo, zwężając oczy na niego.
- W porządku.
Ruszyłam. Pisnęłam kiedy poczułam jak uszczypnął mnie w tyłem. Odwróciłam się i uderzyłam go w tył głowy.
Miałam podstępny wyraz twarzy. Spojrzałam na niego.
- Chcesz bym cię otruła swoim jedzeniem? - zagroziłam.
- Sory - wymamrotał uśmiechnięty, pocierając tył głowy. 
Weszłam do kuchni.
Otworzyłam spiżarnię i chwyciłam gotowe spaghetti. Umieściłam je w misce i ogrzałam w kuchence mikrofalowej. Wróciłam z nią w ręku i położyłam na stole.
- Masz - stwierdziłam.
Odwrócił się od telewizora, i spojrzał na miskę.
- Już? - zapytał w szoku.
Skinęłam głową. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem i podszedł do stołu. Spojrzał w środek miski, a jego usta rozchyliły się jak 'o'
- Co to jest? - zapytał z irytacją.
- To twoje spaghetti - po prostu odpowiedziałam,
Zmrużył oczy na mnie, a ja odwzajemniłam to uśmiechem.
- Oszust.
- Hej, poprosiłeś o spaghetti więc proszę. Nie narzekaj - starałam się zatrzymać powagę i ukryć uśmieszek.
Ponuro zasiadł do stołu i zaczął jeść. Stałam i próbowałam się nie śmiać. Zdałam sobie sprawę, że byłam jeszcze w moich ubraniach roboczych.
- Pójdę zmienić ciuchy, i zaraz wracam - powiedziałam idąc w kierunku schodów,
- Mhm - burknął w odpowiedzi.
Zachichotałam. Nagle poczułam przypływ podniecenia, pamiętając co miałam dostać w zamian za ugotowanie spaghetti. Dosłownie nie mogłam się doczekać aż, aż mi pokaże swoją piosenkę. Wciąż mi było trudno uwierzyć w to, że on śpiewa. I to, ze może to być słodkie. To nie podobne do Justina. Dobrze mu z tym, tak czy inaczej. Przysięgam, że on się zmienia. Fuj, nie wiem. On jest bardzo pokręconą osobą.
Dotarłam do sypialni i przebrałam się w swoją wygodną piżamę. Wróciłam na dół. Justin siedział z powrotem na kanapie i jego miska ze spaghetti była pusta.
- Szybko - powiedziałam, zwracając mu uwagę.
Wzruszył ramionami, patrząc na telefon.
- Byłem głodny.
Chwyciłam miskę i wzięłam ją do zlewu. Wróciłam i spojrzałam na niego wyczekująco.
- No i co?
- Co? - zapytał od niechcenia.
- Wiesz co. Pokaż mi teraz tą piosenkę.
Uśmiechnął się do mnie i powoli pokręcił głową. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Nie bądź kretynem.
Wzruszył ramionami.
- Przykro mi, ale ja nie śpiewam - uśmiechnął się złośliwie.
Zwężyłam oczy na niego ze złości i ze skrzyżowanymi ramionami zaciskając zęby.
- W porządku - prychnęłam, poszłam w stronę pokoiku.
Jego oczy rozszerzyły się.
- Czekaj! - krzyknął , natychmiast wstał i sprintem przybiegł do mnie i drzwi.
Popchnął mnie delikatnie, bym zeszła mu z drogi, otwierając drzwi i zatrzaskując je.
- Justin! - skarciłam.
- Pomóc ci w czymś? - spytał bezczelnie wewnątrz.
- Przestań być takim fiutem. Umówiliśmy się! - krzyknęłam, przekręcając gałkę drzwi, starając się je otworzyć.
- Tak zrobiliśmy, i pamiętam doskonale, że mówiłem 'Piosenka nie, kiedy mój żołądek stanie się pełen' Mój żołądek nie jest pełny - czułam jego uśmiech.
Jęknęłam z frustracji, próbując dalej otworzyć drzwi. Starałam się z całych sił, ale on był o wiele silniejszy niż ja.
- To nie jest w porządku!
- Wiem, ale to jest życie, kochanie - zachichotał.
- Otwórz drzwi - rozkazałam.
Drzwi nagle otworzyły się szybkim ruchem, chwycił mnie za rękę i pociągnął do środka. Zamknął drzwi i przycisnął mnie do nich, w zapchanym pokoju. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami.
Uśmiechnął się lekko.
- To co chcesz, jestem twoim majestatem? - powiedział cicho, patrząc mi w oczy.

____
Hohoho, no to nieźle się zakończyło, nie? Jak myślicie? Justin pokaże Melanie swoją piosenkę czy też nie?

Niespodzianka, nie spodziewaliście się pewnie kolejnego tłumaczenia na następny dzień? :)
Poprzedni widzę, że mało osób przeczytało. Ogólnie już was tutaj jest mało.
Udowodnijcie mi, że tak nie jest i komentujcie rozdział, bo chcę wiedzieć,
że mam dla kogo tłumaczyć :)
Rozsyłajcie dalej moje tłumaczenie by innych zachęcić :)
Do następnego, pozdrawiam!:)

*Hova - wydaję mi się, ze to jest nick Jay Z