wtorek, 17 września 2013

Rozdział 30

Justin's POV


Moje oczy były zamknięte, a ciało znajdowało się w głębokim śnie.
- Nie - usłyszałem cichy głos nad uchem.
Zmarszczyłem lekko twarz po czym ponownie zasnąłem.
Nagle ponownie usłyszałem jakich dźwięk, jakby coś się koło mnie poruszało. Powoli otworzyłem oczy, rozejrzałem się w ciemności próbując sobie przypomnieć gdzie jestem.
Był środek nocy, a ja znajdowałem się na kanapie w salonie. Spojrzałem w dół, gdzie zobaczyłem Melanie leżącą na mnie i śpiącą, moje ramie oplecione wokół jej drobnego ciała oraz jej ręka na mojej piersi gdzie również trzymała swoją głowę. Prawdopodobnie zasnęliśmy podczas oglądania filmu.
Jej brwi trzymały się razem tworząc wyblakłe linie na czole. Nagle zaczęła się wiercić i ciężko oddychać. Wyglądała tak słodko. Delikatnie pogładziłem kciukiem po jej policzku. Natychmiast zareagowała zaczęła się trząść i pisnęła.
- Hej, to tylko ja - usiadłem obok niej, a ona wciąż ciężko dyszała z przerażeniem w oczach.
Szybko przyciągnąłem ją do siebie wiedząc, że nie czuje się bezpiecznie po czym szepnąłem do niej "shh" próbując ją uspokoić, zacząłem wciągać ją z powrotem na kanapę.
- Nie - jęknęła zaspanym głosem, a jej oczy ponownie się zamknęły.
Zaczęła się cofać i trząść co tylko pogłębiło mój uścisk wokół niej. 
- Już w porządku, to był tyko sen shhh - gładziłem delikatnie jej włosy. 
Przez chwilę stała się napięta, kręciła się wydając dziwne odgłosy. Po następnych kilku minutach przestała się już wiercić i krzywić. Jej oddech spowolnił, a ciało stało się zrelaksowane. Oczy miała szczelnie zamknięte i wciąż marszczyła brwi.
Uśmiechnąłem się do niej delikatnie nachylając się i całując ją w czoło. Przyciągnąłem ją bliżej mnie i przytuliłem twarz w jej włosy, czułem się bardzo swobodnie będąc tak blisko niej.


Melanie’s POV


Powoli otworzyłam oczy, mrużąc je gdy tylko dopadł mnie pierwszy promień słońca. Próbowałam dostosować się do nagłego światła, rozejrzałam się dookoła i odetchnęłam. Leżałam na kanapie, na piersi Justina.
Musieliśmy zasnąć podczas oglądania filmu.
Nie zwróciłam szczególnie uwagi na jego mięśnie czy klate jedyne co chciałam to wydostać się z uścisku. Czując, że chce się wyrwać zmarszczył brwi i przycisnął mnie jeszcze bliżej siebie. Całe moje ciało było napięte.
- ...Justin - szepnęłam.
- Nie -  odchrząknął na wpół śpiąco.
- Musze iść do pracy - powiedziałam cicho, ponownie próbując wydostać się z jego uścisku.
Lecz to znów sprawiło, że przycisnął mnie jeszcze bardziej 
- Nie idź - wyszeptał w moje włosy - Zostań.
Westchnęłam nie wiedząc co zrobić. Nie chciałam przyznać, że podobała mi się pozycja, w której się znajdowaliśmy. Nie chciałam iść do pracy tak samo jak nie chciałam aby Justin pozwolił mi iść.
Postanowiłam poleżeć jeszcze trochę. Rozluźniłam się i przytuliłam do jego piersi, zamykając oczy. Mały niezauważalny uśmiech pojawił się na moich ustach. Spojrzałam na Justina nie mogąc odwrócić już od niego wzroku.
Dlaczego oni musi być taki przystojny? Wyglądał tak uroczo gdy spał. Jego oczy były zamknięte, a usta delikatnie otwarte biorąc głębokie oddechy. Popatrzyłam trochę w dół gdzie ujrzałam jego idealnie wyrzeźbioną szczękę oraz miękkie usta, które zawsze mnie kusiły. Podążałam wzrokiem jeszcze niżej na jego szyję, zauważyłam na niej małego wyblakłego siniaka. Zamknęłam oczy z irytacją.
Odwróciłam od niego wzrok, przygryzając wnętrze mojego policzka. Przypomniałam sobie pocałunki z ostatniej nocy. To było takie słodkie i niewinne. Wspomnienia z nocy poślubnej dopadły moje myśli, wszystkie słodkie rzeczy, które wtedy mi mówił, jak nazywał mnie piękną.
Potem przypomniałam sobie wszystkie sytuacje, w których mnie zranił, gdy podczas nocy poślubnej opuścił mnie tylko po to aby iść przespać się z 'Taylor', jak uprawiał seks w toalecie z stewardesą, kolejna noc u niego gdy przyszedł z jakąś dziewczyną i nie pozostawił mi wyboru i musiałam spać na podłodze.
Westchnęłam, oddalając się z jego uścisku. Rozluźnił uścisk, więc szybko się wymknęłam.
Odwróciłam się aby spojrzeć na zegar, który wisiał na ścianie, gdy zobaczyłam, która była godzina moje oczy niemal nie wyleciały z oczodołów. Ponownie byłam spóźniona.
Przeklinałam wielokrotnie w głowie, po czym szybko pobiegłam do szafy. Zaczęłam nerwowo szukać moich roboczych ciuchów, ale nie mogłam żadnych znaleźć. Wzięłam brudny strój z wczoraj nie mogąc znaleźć nic czystego i ubrałam go na siebie.
Nie miałam nawet czasu na to aby wziąć prysznic, więc popsikałam się tylko dezodorantem oraz wzięłam wszystkie potrzebne papier. Plus był taki, że spaliśmy na dole na kanapie.
Co prawda spałam więcej na Justinie, ale zawsze coś.
Wbiegłam jeszcze do kuchni po jabłko, trzaskając przy tym drzwiczkami od szafki, które zrobiły trochę hałasu. Udając się w stronę drzwi szybko ubrałam swoje buty.
- Co się dzieje? - usłyszałam zaspany głos Justina.
Odwróciłam się i zauważyłam, że jedno oko ma otwarte, patrzył na mnie zmieszany, a następnie się przeciągnął.
- Znów jestem spóźniona - odchrząknęłam w pośpiechu, zabierając swoje klucze po czym wyszłam bez słowa.


Justin's POV


Dzień mijał powoli, podobnie jak wszystkie inne. Nie robiłem dużo, po prostu jadłem to co było w lodówce i oglądałem telewizor. Większość czasu zastanawiałem się kiedy Mel wróci w końcu do domu lub co robi w tym momencie.
Patrzyłem na mój telefon leżący na stoliku obok mnie. Zastanawiałem się przez chwilę czy do niej nie zadzwonić i w końcu to zrobiłem.
- Halo? - odpowiedziała.
Przerwałem zastanawiając się co powiedzieć. Głównym powodem, dla którego zadzwoniłem była chęć usłyszenia jej głosu.
Moje oczy rozszerzyły się po czym szybko się rozłączyłem. Co do cholery jest ze mną nie tak? Zadzwoniłem tylko po to by usłyszeć jej głos? To nie jestem ja. Ja tak nie rozmawiam. Kto tak kurwa rozmawia?
Byłem w szoku.
Wtedy zdałem sobie sprawę, że Melanie pewnie pomyślała, że pewnie znów coś od niej chcę. Zadzwoniłem jeszcze raz, starając się pamiętać, że robię wszystko tylko dla zakładu.
Ona nic dla mnie nie znaczy. Nikt nic dla mnie nie znaczy.
- Czego chcesz? - zapytała gdy tylko podniosła słuchawkę.
- N-nic, ja po-po prostu, ja - przerwałem wiedząc, że się jąkam i nie wiedziałem co dalej powiedzieć - ja...um co robisz? - zamknąłem oczy.
- Jestem w pracy, mówiłam ci - odpowiedziała zdezorientowana.
- Oh...no tak zapomniałem, uh ja zastanawiałem się tylko - przerwałem starając się wymyślić coś abym brzmiał wiarygodnie "kiedy wracasz do domu?"
- O drugiej. Justin, czy wszystko jest w porządku? - spytała lekko zaniepokojona.
- Tak, tak wszystko w porządku po prostu jestem głodny, a nie ma nic do jedzenia" dobry strzał.
Usłyszałem jej westchnienie z irytacji - Będę niedługo w domu, przy okazji dzwoniła do ciebie Pattie? W sprawie banku?
- Nie? - zmarszczyłem brwi.
Westchnęła ponownie 
- dobrze, więc mama dzwoniła dzisiaj do mnie i powiedziała, że razem z Pattie założyły dla nas wspólne konto, musimy iść dzisiaj do banku i wpłacić tam nasze oszczędności - wyjaśniła.
Poczułem gorycz w jej głosie chociaż starała się to ukryć.
- Oh...dobrze - uśmiechnąłem się.
Uśmiech zamienił się w śmiech, to dobrze, naprawdę dobrze. Oznacza to, że będę miał dostęp do jej pieniędzy lub może powinienem powiedzieć naszych pieniędzy.
- Czy ty masz w ogóle jakieś oszczędności? - zapytała.
- Cóż miałem coś około ośmiu groszy gdy ostatnio sprawdzałem.
Wiedziałem, że była teraz wkurzona, ja też bym był gdybym był na jej miejscu, konieczność dzielenia się jej ciężko zarobionymi pieniędzmi ze mną, z kimś to najprawdopodobniej wydałby to wszystko na alkohol lub gry wideo.
Tak życie jest piękne.


Melanie's POV


Zacisnęłam zęby starając się dalej mówić i brzmieć niewzruszoną.
- W takim razie dzisiaj idziemy do banku, bądź gotowy kiedy wrócę do domu, dobrze?
- Oczywiście kochanie - skrzywił się gdy wypowiadał słowo 'kochanie' - Widzimy się gdy wrócisz.
- Pewnie, cześć - rozłączyłam się i prychnęłam.
To jest nie fair.
Postanowiłam odpowiedzieć na pytanie Grega o to jak tam w pracy, napisał do mnie tuż przed telefonem od Justina.
Ja:  Nie jest za dobrze, właśnie dostałam ostrzeżenie, że mogę stracić pracę 
Greg: O: Strasznie mi przykro, chciałabyś się spotkać po pracy, pójdziemy na lody? x
Ja: Chciałabym, ale muszę iść z Justinem do banku -,- oraz prawdopodobnie do sklepu, ponieważ nie mamy nic w lodówce po za tym mam sporo pracy do zrobienia, kosze prania czekają na mnie
Greg: Strasznie ci współczuję  Chcesz abym przyszedł i ci pomógł?
Ja: To nie jest dobry pomysł, Justin będzie w domu więc wiesz...
"Wakacje" głęboko szorstki głos przestraszył mnie.
Obróciłam się na krześle i zobaczyłam Pana Demeara stojącego z założonymi rękami i krzywym wyrazem twarzy "Papiery mają być skończone przed twoim wyjściem wiec pośpiesz się"
Skinęłam niepewnie i wróciłam do pracy gdy tylko opuścił moje biuro. Westchnęłam pocierając skronie.

-

Zatrzymałam się na podjeździe trąbiąc dwa razy aby dać Justinowi do zrozumienia, że już jestem i na niego czekam. Czekałam minutę lub dwie po czym trąbnęłam ponownie. Przewróciłam oczami i zadzwoniłam do niego, ale też nie odpowiedział.
- Na miłość boską - mruknęłam do siebie, wysiadając z samochodu.
Zanim dotarłam do drzwi, Justin wyszedł. Miał na sobie ciemne nisko zwisające jeansy, bluzkę z dekoltem w kształcie litery V oraz czarną skórzaną kurtkę. Miał opuszczone włosy, po prosu wyglądał perfekcyjnie.
O Boże, dlaczego muszę być jego żoną? Dlaczego ja?
Musiałam kontrolować moją twarz przed nagłym uśmiechem, musiałam wyglądać na zirytowaną.
- Dlaczego to zajęło tak długo? Mówiłam, że masz być gotowy na drugą, a nie wpół do trzeciej.
Nadal szedł do samochodu i tylko wzruszył ramionami w ramach odpowiedzi. Poszedł do swojego samochodu podczas gdy ja udałam się wyjąć kluczyki z mojego i ruszyłam w stronę jego Range Rovera.
Jechaliśmy do banku słuchając radia "Jak było w pracy?" zapytał nagle wciąż koncentrując się na drodze.
- Dobrze - odpowiedziałam monotonnie.
Spojrzał na mnie mówiąc - Nie brzmi jakby było dobrze. Co się stało? - zmarszczył brwi w niepokoju.
Odwróciłam głowę, patrząc przez okno - Mogą mnie zwolnić - powiedziałam ledwo słyszalnie.
- Co? - zapytał zaskoczony wciąż na mnie patrząc, był w szoku - Naprawdę?
Skinęłam głową odpowiadając "Yep" akcentując literę "p".
Nagle poczułam jego ciepłą dłoń ułożoną na moim udzie. Posłał mi życzliwe spojrzenie, po czym patrząc ponownie na drogę powiedział "Nie martw się, jesteś niesamowitą pisarką, nikt nie może cię zwolnić"
Popatrzyłam na niego zaskoczona. Spuściłam wzrok na jego dłoń starając się ukryć uśmiech, który pojawił się na mojej twarzy.
- Widziałem twój tekst - skinął głową - To było naprawdę dobre.
Spojrzałam na niego zaskoczona .
- Co masz na myśli? Jaki tekst?
Cholera.
Miał na myśli moje prywatne teksty?
Zdziwił się moim wyrazem twarzy i skierował wzrok z powrotem na drogę.  - Znalazłem jeden w szafce kuchennej pod słoikami ryżu i zbóż...to była dość ciekawa historia. Nie wiedziałem, że masz taki talent i możesz tak pisać.
Moja twarz się zaczerwieniła z mieszaniny złości i wstydu.
To był mój prywatny tekst. Nigdy nikomu go nie pokazałam, nawet Rachel. Nigdy nawet o nim nie mówiłam.
- Przeczytałeś moją historię? Ja-ja... - zaczęłam ze złością, ale się zatrzymałam. Moje szczęki się zacisnęły i odwróciłam głowę zamykając oczy, wyciągnęłam rękę spod jego i skrzyżowałam ramiona.
Mogłam sobie tylko wyobrazić wyraz jego twarzy - Co? Czy coś się stało? - zapytał całkowicie zdezorientowany.
- Nie miałeś prawa tego przeczytać - spojrzałam na niego starając się kontrolować moją złość.
- Czekaj, dlaczego? Mam na myśli...to było naprawdę dobre. Wstydzisz się tego?
- Ponieważ to było osobiste. Nie pozwoliłam nikomu tego przeczytać. Kto powiedział, że możesz brać moje rzeczy gdy nie ma mnie w pobliżu hm?
- Hej, wyluzuj - powiedział defensywnie - Skąd miałem to wiedzieć? Po prostu byłem głodny i szukałem czegoś do jedzenia, nie chciałem umrzeć z głodu i wtedy to znalazłem. Nawet nie wiedziałem co to.
Zamknęłam usta i wyjrzałam przez okno starając się nie stracić kontroli nad sobą bo wtedy mogłoby być gorzej. Czułam jak wszystko się we mnie gotuje.
- Dlaczego do cholery jesteś na mnie zła? - zażądał odpowiedzi.
Nie odpowiedziałam.
- Naprawdę teraz będziesz milczeć? -  jego głos był wypełniony wściekłością.
Zacisnęłam szczękę, powstrzymując się od odpowiedzi.
Czekał na odpowiedź, ale jej nie dostał na co tylko głośno prychnął "wow"

-

Weszliśmy do banku w ciszy. Po około pół godziny wszystko już było załatwione. Przekonałam się, że Justin nie żartował mówiąc, że ma 8 groszy ledwo 8 groszy.
Wyszliśmy z banku i ruszyliśmy w stronę samochodu. Gdy chciałam otworzyć drzwi poczułam jak Justin chwyta moją dłoń mówiąc.
- Melanie, czekaj - obrócił mnie w swoją stronę.
Spojrzałam na niego wyczekując odpowiedzi, ale milczał, w końcu westchnął.
- Spójrz, naprawdę mi przykro - przejechał językiem po swojej dolnej wardze - Miałaś rację, nie powinienem ruszać twoich rzeczy i...
- Nie = przerwałam mu, kiwając głową - Nie, nie musisz przepraszać.
Muszę przyznać, zachowałam się jak suka bez powodów.
- Byłam wściekła i zażenowana, ale to mnie nie usprawiedliwia nie powinnam się tak zachować, to nawet nie twoja wina - zaśmiałam się próbując złagodzić rosnące napięcie.
Uśmiechnął się gdy ja się śmiałam - Ale wciąż jest mi przykro, przykro mi, że zachowałem się jak kutas w samochodzie - wyjaśnił.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie mogę cię za to winić, sama nie zachowałam się lepiej.
- Czy mi wybaczysz? - oplótł swoje ręce wokół mojej tali i pochylił się patrząc mi w oczy.
Skinęłam głową chichotając.
Delikatny uśmiech pojawił się na jego ustach, pochylił się bliżej przyciskając swoje usta do moich. Tak bardzo jak go czasami nienawidziłam teraz go kochałam, był uroczy. Uśmiechnęłam się nieśmiało. Justin otworzył mi drzwi do samochodu, robiąc krok w tył i pozwalając mi wejść do środka.
Uśmiechnęłam się szerzej na jego gest, gdy wsiadłam zamknął drzwi i poszedł zająć miejsce kierowcy. Ruszyliśmy z powrotem do domu, po drodze wstąpiliśmy do kilku sklepów. Kupiliśmy potrzebne artykuły i umieściliśmy je w bagażniku. Wkładając artykuły do bagażnika zauważyłam sklep z antykami.
Udałam się do niego, bez mówienia o tym Justinowi.
- Dokąd idziesz? - słyszałam jak zawołał, ale nie odpowiedziałam.
Weszłam do małego sklepu i rozejrzałam się z zachwytem. Słyszałam Justina idącego za mną, gdy wszedł na środka, również się rozejrzał po czym powiedział.
- Co to wszystko do cholery jest? - na tyle cicho, żebym ja słyszała, ale pani przy ladzie nie.
- Ciiiii - uderzyłam go lekko w pierś.
Kontynuowałam rozglądanie się po sklepie, czułam chęć zakupu większości tych przedmiotów.
- To miejsce jest stare i śmierdzi jakimiś ziołami i przyprawami - pokręcił głową z dezaprobatą.
Mój wzrok wylądowałam na pięknym, starym fortepianie, na jego widok westchnęłam głośno z szeroko otwartymi oczami. Spojrzałam na Justina z nadzieją w oczach.

-

Po zakończeniu montażu w salonie, podziękowałam ciepło mężczyzną. Gdy tylko wyszli i zamknęłam drzwi, zapiszczałam jak dziecko na widok fortepianu.
- O mój boże to wygląda tak pięknie! - usiadłam na pluszowym stołku przed fortepianem.
Justin śmiał się z mojej reakcji.
- Jest dobrze, ale wydaliśmy na to dwa kawałki.
- Było warto - dotknęłam palcami klawiszy, naciskając je - Wciąż nie wierzę, że zgodziłeś się go kupić, po tym jak powiedziałeś, że nie kupisz nic - z tego starego, śmierdzącego" miejsca."
Roześmiał się wzruszając ramionami, usiadł koło mnie dotykając mojego ramienia.
- Lubisz to prawda? - zapytał mając na myśli fortepian, skinęłam energicznie 
- No to mi się podoba - uśmiechnął się patrząc na moją twarz.
Przygryzłam wargę starając się ukryć uśmiech, lecz nie mogłam go powstrzymać i na moich ustach wymalował się wielki uśmiech. Owinęłam moje ramiona wokół Justina, ściskając go mocno. Nagle cofnęłam się całując go w policzek. Wyraz jego twarzy był bezcenny, nigdy nie widziałam go jeszcze w takim szoku.
Śmiałam się patrząc na fortepian, a moje policzki zaczęły się czerwienić - Oh zrobię zdjęcie i pokaże mamie - powiedziałam podekscytowana idąc do góry po aparat.
Otworzyłam szuflady w poszukiwaniu aparatu, po chwili do pokoju szedł Justin opierając się o framugę drzwi i obserwując mnie.
- Wciąż jestem zaskoczona, że się zgodziłeś - potrząsnęłam głową jakbym się nie zgadzała.
Ponownie się zaśmiał.
- Nie mam nic przeciwko, ale wolę perkusję.
- Od kiedy grasz na perkusji? - spojrzałam na niego zaskoczona.
- Odkąd się urodziłem.
- Tak, bo to jest bardzo wiarygodne.
- Nie wierzysz mi?
- Pfff, nie - zaśmiałam się.
- Chcesz się założyć? - uśmiechnął się.
- Ty się nie zakładasz - wróciłam do poszukiwania wzrokiem aparatu.
- Co? - zaśmiał się - Wiesz, że mam rację.
- Dobrze, więc o co się zakładasz?
- Jeśli wygram pocałuję cię...tak jak ja chcę - mrugnął.
Zastanawiałam się, sposób w jaki to się chciał całować to sposób gdy podczas pocałunku dotykał by moje piersi i pupę.
- Nie.
Zapadła cisza, a ja otworzyłam kolejną szufladę w poszukiwaniu kamery.
- Co? - usłyszałam jak Justin szepną do siebie, ale na tyle głośno abym ja również mogła to usłyszeć.
Spojrzałam na niego.
- A co jeśli ja wygram?
Wzruszył ramionami - Będę...- myślał - spał przez tydzień na kanapie.
- Miesiąc.
- Zgoda.
- Zgoda - potrząsnęłam z nim ręką.
Jego uśmiech zamienił się w chichot, a ja zaczęłam się martwić o przegranie zakładu. Był taki pewien siebie. Ale wiem, że to i tak ja wygram. Jego historia nawet nie jest realna, żeby w nią uwierzyć. Nie można grać na perkusji, jak jest się dzieckiem. To przecież proste.
Wyjął telefon szukając czegoś na nim, otworzył filmik i pokazał mi go.
http://www.youtube.com/watch?v=-PTLMsWco_o&feature=youtube_gdata_player
 Potem pokazał mi jeszcze jedno nagranie, gdy grał na miniaturowej, plastikowej perkusji.
Cholera.
____

Wybaczcie, że tyle czekaliście, ale miałem problemy ze szkołą i jak narazie jestem bez internetu.
Bardzo dziękuję @getbiebss za przetłumaczenie!

piątek, 6 września 2013

Rozdział 29

Przeczytaj pod rozdziałem! :)


Melanie’s POV



 Ten pokój jest z puzzli, uzyskaj wszystkie kawałki 
 J Greg xx 



Zmarszczyłam brwi. Rozejrzałam się, lekko chichocząc do siebie.
- Greg. Gdzie i co ty do cholery chcesz zrobić? - powiedziałam cicho pod nosem.
Usłyszałam jego głos, który mnie zaskoczył.
- Ohh dużo tego, zobaczysz.
Odwróciłam się, chciałam spojrzeć na niego.
- Cholera, gdzie jesteś? - powiedziałam rozglądając się jak szalona, zastanawiając się skąd pochodził głos.
- Dowiesz się - uśmiechnął się i wtedy usłyszałam nieznany mi dźwięk.
- Greg? - zawołałam. 
Nie odpowiedział.
Starałam się to zignorować. Czułam się nieswojo. Zwróciłam uwagę na kawałek papieru w ręku. Spojrzałam, nie było nic słowa o tym...
Natychmiast się uśmiechnęłam, pamiętam ten tekst z tej piosenki co śpiewałam wraz z Greg'iem. To leciało w radiu kiedy gdzieś jechaliśmy.
Chwyciłam butelkę kremu przeciw słonecznego i rozsmarowałam go na ramionach, jednocześnie śpiewając piosenkę 'Down' Jay Sean'a. Greg śpiewał tekst, który znał śmiejąc się z mojego śpiewania.
Gorące słońce, bardzo raziło nas w oczy, jak jechaliśmy na plażę. Założyłam moje okulary na oczy, dając im ulgę od światła.
Utwór skończył się, a ja zaczęłam nakładać balsam na nogi. Kiedy tylko zaczął się kolejny utwór, Greg skrzywił się i powiedział:
- Nienawidzę tej piosenki!
- O mój Boże, kocham ten utwór! - pisnęłam i po chwili zaczęłam śpiewać.


Teraz moje oczy są szeroko otwarte
Teraz to wszystko zostało skradzione
I jestem tutaj, aby odzyskać ją od Ciebie
Zobacz i nie trać już więcej czasu
Trzeba brać to co moje
Co jeszcze mam zrobić?

- Do diabła nie będziemy tego słuchać w moim samochodzie! - powiedział, zmieniając stację.
Starałam się szybko chwycić go za ramię i zmieniłam stację, śmiejąc się i piszcząc:
- Nie! To najlepsza piosenka!
- Nie to nie! - próbował skoncentrować się na drodze, rozpaczliwie wyłączając radio, ciągle uderzając rękoma w kierownice.
- Gregory Boyle Adams! - krzyknęłam, chwytając go za nadgarstek, starając się zachować powagę. Skrzywił się słysząc swoje imię i nazwisko.
- Nigdy nie mój mojego imienia i nazwiska ponownie Mel, albo przysięgam na Boga, ze ja ... - zatrzymał się myśląc o dobrym zagrożeniu.
- Będziesz co? - uśmiechnęłam się.
Spojrzał na mnie, mrużąc oczy i szybko spojrzał na drogę - ja.. czy coś ci się nie spodoba.. - wyjąkał
Dyszałam fałszywie - Tak boję się - powiedziałam drżącym głosem. W końcu zaśmiałam się. - Słuchamy tej piosenki i ty nie masz nic do powiedzenia!
- Nie - zaczął protestować, próbując wyłączyć go ponownie.
Ścisnęłam mocniej rękę - Boyle... - powiedziałam ostrzegawczo.
Natychmiast zatrzymał się, patrząc na mnie.
Od tego czasu ta piosenka jest trochę jak wewnętrzny żart. Zawsze będę ją śpiewać by go wkurzyć. Nienawidził jej, a ja ją kochałam.
Ale nie rozumiem co on chce zrobić. Rozejrzałam się po pokoju, mając nadzieję, że znajdę kolejny trop. Nie znalazłam nic. Spojrzałam na sześć linijek tekstu ponownie. Nuciłam melodię.
- Nie mam nic do pokazania, z wyjątkiem zdjęć.. Ale trzymam he w pudełku pod łóżkiem - śpiewałam
Zatrzymałam się na chwilę. Uklękłam i położyłam dłoń na podłodze i zajrzałam pod łóżko. Na pewno nie jest małe. Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po nie.
Szybko otworzyłam szpikulce by znaleźć dalszą notatkę. Spojrzałam na nią w ręku.



~ Znajdź brakującą część ~


- Co? - prychnęłam, patrząc na słowa ponownie, upewniając się, że czytam to poprawnie. - Dobra, teraz to chyba się pomyliłam ... - powiedziałam do siebie, patrząc na szaszłyki.
- Brakującą część? - rozejrzałam się, obejrzałam je, mając nadzieję, że znajdę kolejną wskazówkę. Wstałam z podłogi, rozglądałam się bez celu. 
Pierwsze co wpadło mi w oczy była to komoda, zauważyłam że na dnie brakuje jednego pokrętła. Znów się uśmiechnęłam. Wyciągnęłam ją, aby zobaczyć co tam jest.  Znajdowała się tam zapalniczka, miniaturowy kosz na zabawki i żółte karteczki. Uniosłam brew i przeczytałam kolejną notatkę.



~ Jesteś teraz tak zdezorientowana, nie? ;) ~



Spojrzałam na świstek papieru. Nienawidzę, kiedy on ma racje.
Studiowałam fioletową zabawkę i zauważyłam napis 'wyjdź ze środka'. Wyciągnęłam go i wyskoczył zabawkowy pies. Włożyłam go z powrotem do środka. To był pies z anonimowanego filmu 'Lady i Tramp'. Oglądałam go z Gregiem w nocy, kiedy byłam w  okropnym nastroju. Od tamtego czasu okazało się, że to jest mój ulubiony film.
Spojrzałam na zapalniczkę, notatki i kosz. Odwróciłam się i rozpaczliwie przeszukałam pokój. Było małe biuro. Spojrzałam na zabawki i z powrotem na zabawki. Wstałam, położyłam zapalniczkę i zabawki na łóżku z szaszłykami i podeszłam do kosza, który znajdował się w rogu pokoju.
Jedynie co w nim się znajdowało to butelka po sosie pomidorowym.
- Co się do cholery dzieje?
Podniosłam ją, nagle zauważyłam żółtą kartkę położoną na samym dnie. Podniosłam ją by przeczytać dalszą wskazówkę.



 ~ Najwyższy w pokoju  ~


Rozejrzałam się po pokoju. Nie rozumiem dlaczego Greg to robi. 
Wyciągnęłam telefon i utworzyłam nową wiadomość tekstową.
' pogubiłam się. Najwyższy w pokoju? POMÓŻ MI, JESTEŚ DZIWAKIEM.
Wysłałam to do Grega, i po chwili dostałam odpowiedź.
'hahaha nie mogę, dawaj to nie takie trudne. Pomyśl, najwyższy w pokoju... rozejrzyj się'
Prychnęłam na jego brak pomocy i bezradnie rozejrzałam się po pokoju. Najwyższy, najwyższy, najwyższy...
Szafka naprzeciw łóżka musiała być najwyższą rzeczą w tym pokoju..
Podeszłam do niej. Próbowałam pociągnąć za uchwyt, ale była zamknięta. Uważnie spojrzałam i zdałam sobie sprawę, że potrzebuje klucza. 
- Świetnie - mruknęłam.
Rozejrzałam się po bokach szafki, próbując znaleźć klucz. Spojrzałam, wyciągnęłam rękę złapałam go i poczułam wielką ulgę.
- Greg.. musisz mieć cholernie dobre wyjaśnienia do tego wszystkiego...
Otworzyłam drzwi szafek. Dyszałam kiedy zobaczyłam monitor od komputera a w nim twarz Grega. Gdy tylko zobaczył moją reakcję, zaśmiał się
- Niespodzianka!
-Greg co się do cholery dzieje?
Uśmiechnął się, pokazując zęby - W skal od 1-10 ile się mylisz?
- 23!
- Dobrze, dobrze, jeżeli chcesz dostać nagrodę to musisz zakończyć wyzwanie
- Jakie wyzwanie? Jaka nagroda? - zapytałam stanowczo
- Pozwól mi skończyć - uśmiechnął się - Z przodu komputera jest paczka pianek
Spojrzałam i zauważyłam paczkę wewnątrz szafki. Podniosłam ją.
- Weź patyczki, pianki i sos - jego uśmieszek zmienił się na taki przebiegły, zaczęłam się martwić.
- O Boże - mruknęłam do siebie
- Teraz naszym zadaniem jest nałożyć pianki na patyczki, trzeba lekko przypiec, i zjeść wszystkie z sosem pomidorowym.
- Spojrzałam na niego - Przepraszam?
Wzruszył ramionami.
- Jeżeli chcesz nagrodę, będziesz musiała wygrać wyzwanie, prawda? - Mrugnął
- Jaka będzie moja nagroda? - zapytałam
- Nie mogę powiedzieć, zobaczysz kiedy wygrasz.. jeśli wygrasz - zażartował.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
Wzruszył ramionami, uśmiechając się szeroko - Nic.
- Nie wydaje mi się, ze to zrobię, nie? - powiedziałam wciąż wpatrując się w niego.
- Ja nic nie mówię 
- Ale masz to na myśli!
 - Być może -  wzruszył ramionami zaciskając usta, aby zatrzymać się przed wybuchnąć śmiechem.
Spojrzałam na niego, obrzydliwe po całości było to "wyzwanie" miałam chęć udowodnić mu co jestem w stanie zrobić.
Rozerwałam paczkę z piankami, wyciągając jeden kijek. Ułożyłam pianki, i wzięłam się za robotę z determinacją. Chwyciłam zapalniczkę i spojrzałam  Gregowi w oczy i zobaczyłam, że jego twarz była mieszaniną rozbawienia i adoracji.
Ignorowałam motyle w brzuchu.
Zapaliłam zapalniczkę. Pianki umieściłam nad płomieniem, czekałam bardzo długo aby zrobiła się jasno brązowa. Miałam zamiar wziąć sos, ale Greg mnie zatrzymał.
- Uh, uh - potrząsnął głową - Powiedziałem, że mają być całkowicie spalone. Nie podpalone tylko spalone.
Jęknęłam z irytacją i obrzydzeniem. Miałam zapalniczkę i czekałam aż pianka zmieni kolor na najciemniejszy odcień brązu.
-Szczęśliwy? - powiedziałam z gorzkim tonem.
-Bardzo. - rozpromienił się.
Wzięłam sos i wycisnęłam go na piankę na patyku, czując jak jest mi niedobrze. Spojrzałam na Grega i widziałam jego rozbawioną twarz, myślał, że chcę się wycofać. To tylko bardziej mnie zmotywowało do udowodnienia mu.
Odetchnęłam i mocno zamknęłam oczy, przeniosłam kij do otwartych ust. Już dotykał końca mojego języka. Greg wybuchnął śmiechem, nagle mnie zatrzymując.
-HAHAHAHAHA, STOP! - pękł - Wierzę Ci! Nie musisz tego jeść. - złapał się za brzuch pochylając się tak, że jego twarz była na ekranie.
Opadły mi usta.
-Poważnie? Co do cholery!! To była całkowita strata czasu! - zwróciłam się, patrząc na niego ponuro.
Starał się oddychać normalnie gdy się śmiał i otarł przypadkowe łzy.
-Cóż -haha-potrzebowałem czasu, aby ustalić kilka-haha-rzeczy.  - zachichotał.
-Co Ty mówisz? Ustalić, ale co? A gdzie moja nagroda? - zapytałam.
-Za zasłoną i pod tym komputerem. - powiedział przed tym jak ekran stał się czarny a sygnał zgasł.
Spojrzałam pod ekran i zauważyłam, że było to na skrzyni. Przesunęłam komputer od tego i wzięłam to w swoje ręce. Otworzyłam dużą obudowę, aby zobaczyć parę turkusowych szpilek. Podniosłam jeden z nich do rąk i gapiłam się na nie. To kosztowało co najmniej około sto dolców.
Wstałam z pudełkiem wciąż w moich rękach i podeszłam do okna. Odciągnęłam zasłonę na bok i jęknęłam, gdy zobaczyłam najpiękniejszą białą suknię, zawieszoną na wieszaku, który jest na karniszu.


http://i48.tinypic.com/2a99y0i.jpg

Wyciągnęłam to i spojrzałam na to z podziwem.
-O mój Boże. - wyszeptałam.
Powolny uśmiech rozprzestrzenił się na mojej twarzy, gdy zobaczyłam wiadomość z tym związaną.



~ Przestań patrzeć i załóż to x ~



Upewniłam się czy komputer zgasł, zanim zdjęłam ubrania robocze. Suknia była idealna. Nie była zbyt ciasna ani za luźna. Wyprostowałam się, poczułam się skrępowana. Ukazały się moje nogi z okropnymi udami. Pokręciłam głową starając się o tym zapomnieć. Potem chwyciłam buty i założyłam najpierw na lewą  stopę a później poczułam, że coś się znajduje w środku. Zmarszczyłam brwi włożyłam rękę i wyciągnęłam klucz od drzwi. Szybko założyłam prawego buta i ruszyłam w stronę drzwi. Włożyłam kluczyk i nacisnęłam klamkę, otwierając drzwi.
Zaczęła zżerać mnie ciekawość co Gregowi dzieje się w tej szalonej głowie. Pociągnęłam klamkę i wyszłam na zewnątrz, zatrzymując się kiedy zobaczyłam stojącego Grega przed drzwiami. Przebrał się, miał na sobie białą koszulę. Stał tam i spojrzał na moją twarz a potem w dół mojej sukni i z powrotem na moją twarz. Spoglądał na mnie z wielkim podziwem.
Przygryzłam wargę i spojrzałam w dół. Zrobił pierwszy krok do przodu biorąc moje ręce, zmuszona byłam aby spojrzeć mu w oczy.
Jego głos był miękki - Jesteś najbardziej niesamowitym stworzeniem, jakie kiedykolwiek widziałem.
Zawstydziłam się, ponownie spojrzałam w dół, starając się nic nie mówić. Nigdy nie była dobra w komplementowaniu.
Zaśmiałam się spojrzałam na niego.
- Czy mógłbyś mi powiedzieć, co do cholery się teraz dzieje?
Zaśmiał się. Złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić przez korytarz do salonu. Pomieszczenie było słabo oświetlone, jedynie znajdowały się dwie świece na stoliku do kawy. Otworzył drzwi ustępując mi przejście na werandę.
Życzliwie się do niego uśmiechnęłam. Była chłodna noc. Usta zakryłam jedną ręką, Greg był za mną.
- Okej, teraz jestem zaskoczona - jęknęłam.
Ziemia była pokryta milionami płatków plumerii. Był to mój ulubiony kwiat. 
Był mały okrągły stół z dwoma krzesłami z każdej strony. Były dwie płyty, dwa komplety sztućców obok  talerzy, kieliszki do wina, w wiaderku z lodem była butelką czerwonego wina. Za stołem, był mężczyzna ubrany jak lokaj. 
Tafle szkła, które znajdowały się na krawędzi werandy, miała za zadanie chronic by nikt nie mógł spaść.
Widok na gwieździstą noc i  księżyc, po prostu to wszystko jest jeszcze bardziej doskonałe
- Greg... - zapadała cisza, byłam wciąż oszołomiona tym wszystkim.
Uśmiechnął się szeroko,  zaprowadził mnie za rękę do stołu.. Wyciągnął krzesło i usiadłam, kiedy zachował się jak dżentelmen. Usiadł na swojej stronie, męczył mnie jego uśmiech.
- Podoba ci się? - zapytał niepewnie.
- Greg ... Kocham to! - zawołałam
Zaśmiał się, trochę spoważniał - Nie chce, abyś myślała... chciałem tylko..
- Nie sądzę, nie bądź śmieszny. To jest niesamowite! Nikt nigdy nie zrobił dla mnie coś takiego - powiedziałam nieco zakłopotana.
Uśmiechnął się z ulgą. Skinął do człowieka za nim by mi go przedstawić.
- Mel to jest Donnie. On jest moim przyjacielem od uczelni.
Spojrzałam na niego, nieco zaskoczona, że jego przyjaciel będzie coś takiego robić.
- Hej - uśmiechnęłam się, lekko chichocząc,
- Co tam słodka? - mruknął,
Starałam się nie pokazywać swojego uśmiechu. Greg spojrzał na swojego przyjaciela.
- Czy chcesz mi zapłacić czy nie?
- Hej, mamy umowę - powiedział Donnie
- No to trzymaj się części swojej umowy - odpowiedział Greg gniewnym  tonem.
- W porządku - mruknął
Greg spojrzał na niego wyczekująco.
- Co? - zapytał, nie wiedząc o co chodzi.
- Przeproś - skinął głową w moją stronę.
Donnie przewrócił oczami i spojrzał na mnie - Przepraszam. To był żart - powiedział
- Jest w porządku, naprawdę. - uśmiechnęłam się.
Po chwili przypomniał sobie, co musiał zrobić i położył talerz na stole obok świecy. Zdjął pokrywę i ujawniły się dwa talerze ze spaghetti i klopsikami. Wtedy zdałam sobie sprawę, jak byłam głodna. Położył pokrywę na przeciwko nas i podniósł talerz mówiąc:
-Smacznego.
Zaśmiałam się.
-Wygląda niesamowicie, sam to zrobiłeś? - zapytałam, podnosząc nóż i widelec.
-Cóż, Donnie zaczął, ale ja zakończyłem to pomocą, zanim on zrobił z tego gówno. - powiedział stanowczo.
Zaśmiałam się uderzając jego rękę.
-Język. - powiedziałam lekko.
Uśmiechnął się.
-Przepraszam.
Zanim zaczęliśmy jeść, Greg chwycił butelkę wina i zerwał plombę. Potrząsnął ją i otworzył z niewielkim wysiłkiem i nadał do obu kieliszków. Wzięliśmy je w ręce a on wymanewrował ręką i złączył swój kieliszek z moim.
-Zdrowie.
Stuknął nasze kieliszki i oboje pochyliliśmy głowy do krawędzi kieliszka i wypiliśmy łyk.
-O mój Boże, to jest Domaine De La? - zapytałam patrząc na butelkę.
-Zgadłaś. - uśmiechnął się szeroko.
-To jest bardzo drogie.
Wzruszył ramionami.
-Dla Ciebie tylko najlepsze. - odpowiedział cicho.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się, moje policzki paliły się. Dlaczego musi być tak cholernie słodki?
Kiedy zaczęliśmy jeść, usłyszałam znajomi mi utwór. Odwróciłam się i zobaczyłam Donnie'go z przypiętym do piersi akordeonem  http://i45.tinypic.com/10fn72s.jpg . Takie same ubrania miał właściciel restauracji w pewnym filmie.
Śmiałam się podziwiając to, za co Greg zapłacił mu by to zrobił. Wyglądał na zakłopotanego. Grał słynną melodię jak z Zakochanego Kundla.
Odwróciłam się kiedy Doonie zaczął śpiewać
O to jest noc, to jest piękna noc .. 
- Nienawidzę cie, wiesz o tym? - powiedziałam Gregowi
- Wiem, ale on jest mi winien - wzruszył ramionami
- Za co? - zapytałam pd niechcenia, skręcając widelec na zdobycie spaghetti.
- No cóż.. To było jakiś czas temu, kiedy byliśmy na studiach - jego głos opadł do szeptu - On nie chce o tym mówić, ale uratowałem go od wielkiego upokorzenia na imprezie kiedy był zbyt zmarnowany
- Rozumiem, skinęłam głową
Odchyliliśmy się do naszych miejsc kontynuując posiłek.
- Więc dlaczego mu płacisz? - podniosłam brew. Skinął głową - Myślałam, że za t wszystko ci zawdzięcza.
- Tak, ale nie chciał tego zrobić. Powiedział mi, że zrobi cokolwiek więc go przekupiłem. Musiałem długo go przekonywać. Uwierz mi, to za łatwe nie było.
Śmiałam się i wzięłam kolejny łyk wina.
- Jak ci w pracy idzie? - zapytałam go
Uśmiechnął się spoglądając na mnie  - Miałem dzisiaj promocję
Dyszałam - Żartujesz? Dlaczego nie powiedziałeś tego mi wcześniej?
- Byłem zbyt zajęty, planując tą kolację - mrugnął do mnie
- Greg to niesamowite! Gratuluje, masz co świętować!
- My mamy co świętować - uśmiechnął się - Jest wszystko tak jak chciałem, świętuje tutaj tylko ty i ja - powiedział łagodnie
- I ja - przerwał Donnie, ale w dalszym ciągu grał melodię.
Greg spojrzał na niego.
- Więc o co chodziło z tzw puzzlami w pokoju? - zapytałam.
Zaśmiał się.
- Ja chciałem tylko zrobić niespodziankę taką jak planowałem, musiałem się wyrobić w czasie. Musiałem wszystko poustawiać. Chciałem się upewnić, że nie będziesz mieć jednej wskazówki.
Odpowiedziałam na jego uśmiech.
- To było zupełnie nieoczekiwane.
Kontynuowaliśmy jedzenie w milczeniu, a ja nie mogłam się powstrzymać od uśmiechania się. Wszystko było tak doskonałe. Zawsze tak jest, kiedy jestem z Greg'iem. Czułam jego wzrok na mnie, i spojrzałam w górę.
- Wyglądasz niesamowicie - wymamrotał cicho, jakby do siebie.
Odpowiedziałam ty samym miękkim tonem.
- Nie wygląda tak źle.
Uśmiechnął się delikatnie, zauważyłam jak był mały stół a nasze twarze były blisko siebie/ Spojrzał na moje usta i z powrotem na oczy. Zamknęłam oczy, poczułam jego oddech na moich ustach.
Donnie nadal kontynuował granie i śpiewanie.
Gwiazdy migotały wokół wielkiego księżyca.
Płomienie świec ledwo drgnęły w delikatnym powietrzu.
Wszystko było idealne.
Nagle zadzwonił mój telefon. Greg odsunął się, i przez chwile poczuł się zrujnowany. Spojrzałam na mój telefon, aby zobaczyć kto chce ze mną porozmawiać. Spojrzałam na niego przepraszająco, i pokręcił głową lekceważąco.
- W porządku, odbierz
Potrząsnęłam głową.
- Nie, przecież jestem zajęta.
- To może być coś ważnego - upierał Greg.
Westchnęłam.
- Dobra.
Podniosłam telefon i nacisnęłam zielony przycisk.
- Halo? - mój ton wypadł lekko zirytowany.
- Melanie? - był to zaniepokojony głos Justina.
Sapnęłam - Justin, co jest? - powiedziałam prosto z mostu.
- Mel, musisz szybko wrócić do domu. Coś się stało, to pilne! - Jego głos brzmiał jakby był spanikowany, czułam jakieś w nim napięcie. Nagle usłyszałam syreny policyjne w tle.
Zmarszczyłam czoło, Greg spojrzał na mnie lekko zaniepokojony.
- Justin? Co się dzieje? Wszystko w porządku? Policja jest? - Zaczęłam wariować.
- Nie potrafię wyjaśnić, wróć szybko do domu! - powiedział, zanim połączenie zostało przerwane.
- Justin?
Moje bicie serca zwiększyło się i oddech stał się cięższy.
- Co jest? Co się stało? - Zapytał Greg.
Patrzyłam na telefon, moje oczy były zamrożone z szoku.
- Mel?
Spojrzałam na niego.
- Ja... ja nie wiem. Coś jest nie tak - wstałam od stołu i weszłam do środka. Greg spoglądał na mnie - Musze iść Greg - zaczęłam się martwić.
- Odwieźć cię? - zapytał, także było słychać w jego głosie jakieś napięcie.
Pokręciłam głową.
- Jest w  porządku. Mój samochód znajduje się na parkingu - udałam się do drzwi.  Otworzyłam je i odwróciłam się patrząc Greg'owi prosto w oczy - Bardzo mi przykro - czułam się winna.
- Nie - podszedł do mnie i przytulił.
Odsunął się.
- Idź - wyszeptał. Dałam mu ostatnie przepraszające spojrzenie, przed pocałowaniem go mocno w usta.
Pobiegłam szybko korytarzem, jak tylko mogłam.
Wskoczyłam do samochodu, włożyłam kluczyk do stacyjki. Nacisnęłam pedał przyspieszenia i odjechałam od domu. Jadąc nie mogłam przestać myśleć o tym co się dzieje.
Zamknęłam oczy na sekundę, modląc się po cichu by z Justinem było wszystko w porządku. Starałam się nie płakać.
A jeżeli coś się z nim stało?
Dlaczego do diabła była tam policja?
Tak wiele pytań przyszło mi do głowy, zostawiając mnie bardziej w niepokoju.
W końcu dotarłam do domu.
Wszystko z zewnątrz wyglądało dobrze. Nie było nikogo. Była godzina około dwudziesta pierwsza. Otworzyłam drzwi i szybko wbiegłam do domu, gorączkowo się rozejrzałam.
- Justin! - zawołałam, mój żołądek czuł się nieco nieswojo.
- Nie musisz krzyczeć kochanie, jestem tutaj
Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam go siedzącego przed telewizorem, jego oczy były przyklejone do gry. Jego dłonie cały czas przyciskały jakieś klawisze na kontloreże.
- Co się stało - powiedziałam cała zdyszana, w zasadzie z trudem łapiąc powietrze.
Otworzył usta i odwrócił się do mnie, ale zamarł, Wpatrywał się na mnie, a ja przypomniałam sobie, ze nadal mam na sobie sukienkę i obcasy.
- Łał.
Gra nadal była w tle, nagle zauważyłam plamy czerwonej krwi na ekranie, jak jego bohater zginął, ale on nie zwracał na to uwagi.
- O kurwa, wyglądasz.. - mruknął, zatrzymując - Pięknie.
Miałam zbyt mieszane uczucia, aby myśleć o tym co mówił.
- Justin! Co się do cholery dzieje? - zapytałam bardzo zmieszana.
Powoli odpowiedział, wciąż był oszołomiony.
- Nie było jedzenia - kontynuował patrząc na moje nogi.
- Co? - spojrzałam na niego w szoku - Dlaczego słyszałam policję?
Patrzył jakbym nic nie powiedziała - Justin! - krzyknęłam, wreszcie budząc go z transu
- Co?
- Słyszałam syreny policyjne!
- Oh.. - zachichotał, wstając - To było z gry - skinął w stronę gry, która akurat była wyświetlona na telewizorze.
- Żartujesz? - zapytałam, mój głos cały trząsł się z wściekłości - Jaki był wypadek?
- Mówiłem ci - podszedł do mnie - Nie było jedzenia
- Nie mogę uwierzyć! Co ty myślisz? Jestem twoim niewolnikiem? - krzyknęłam.
Zmarszczył brwi.
- Nie - powiedział cicho, kręcąc głową. Później zatrzymał się
- W rzeczywistości, to by było zaraz gorąco - powiedział wpatrując się w przestrzeń, gdzie było można tylko sobie wyobrazić brudne rzeczy.
- Jesteś świnią! - pchnęłam go i wpadł na schody.
Zdjęłam buty, otworzyłam szafkę, Justin wszedł.
- Byłaś z Greg'iem?
Nie odpowiedziałam.
- Mieliście najlepszą randkę w całym życiu, co robiliście? - zapytał łagodnie, w poszukiwaniu czaegoś do ubrania.
- Miałam najlepszą randę w życiu, dopóki ktoś jej nie zepsuł - rzuciłam, nie patrząc na niego.
- Słuchaj, przykro mi, ze zepsułem twoje plany. Nie wiedziałem, że jesteś zajęta - przeprosił, ale przerwałam.
- Zamknij się. Nie chce tego słuchać. Gdzie do cholery są moje ubrania? - zwróciłam sie do siebie.
- Wszystkie są brudne.. tutaj - podszedł do szuflady i wyciągnął swoją czystą koszulkę i parę bokserków.
- Nie mam dla siebie ubrań
- W porządku, nie mam nic prazeciwko byś chodziłą bez niczego - mrugnął.
Spojrzałam na niego przed wzięciem ręcznika i zamykania się w łazience.

____


Wyszłam, trochę poczułam się lepiej. Ale czuję się winna zostawiajac Greg'a.
Justin leżał plecami na łóżku pisząc sms-y. Nienawidziałam go, kiedy był bez koszulki. To było uciążliwe. Spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok. Widać było jego mały uśmieszek, chwyciłam poduszkę obok niego i zeszłam na dół bez słowa.
Nastawiłam wodę. Wyłączyłam konsolę Play Station i podniosłam Notebook DVD. Zrobiłam herbatę,  przytuliłam się do mojej pościeli na kanapie. Wszystkie światła były zgaszone, jedynie światło dochodziło z telewizora.

Justin’s POV


- Mel pewnie myśli o tym gościu - powiedziałem wpatrując się w sufit.
-Poważnie? To rzeczywiście nieoczekiwane. Chodzi mi o to, że jak jest zakonnicą, to nie może oszukiwać  ciebie - powiedział Chaz
- Zamknij się - splunąłem defensywnie.
- Woah, uspokój penisa, tylko żartuje.
- Cokolwiek... Dzwoniłem do naszej pokojówki
- Kogo?
- No do Rachel. Zadzwoniłe do Rachel by zapytać się gdzie była Mel. Powiedziała mi, ze z Gregiem i nagle bym się odpieprzył.
- Greg? - zapytał zdezorientowany
- To jest facet, ona się chyba w nim podkochuje idioto. 
- Ohhh - zrozumiał - Więc oni, kurwa?
Zmarszczyłem całą twarz - Jesteś kutas.
- Żartujesz prawda? 
Pokręciłem głową, przewracając oczami - Nie wiem co robi.. ale wątpię, że oni mogli uprawiać seks. Mel taka nie jest.. - powiedziałem.
- Dobrze wygląda, ze masz jakś konkurencję? - wyczułem go, zapewne teraz się uśmiecha jak głupi.
- PSSSH. Żartujesz?
- Tak, ale on zaszedł dalej niż ty - zażartował
- Zamknij się. Ja i Mel mamy 3 razy - skłamałem.
My tylko zrobiliśmy to raz na podróży poślubnej na werandzie. Ale hej, Chaz nie musi o tym wiedzieć.
- Naprawdę? - zapytał przekonany, jakby wiedział, ze kłamię.
- Tak - powiedziałem
- Oh
- Myślę, że chyba chcesz wycofać się z tego zakładu? - uśmiechnąłem się
- Nie!
- Jasne, jasne. Mały chłopczyk Chaz nie chce przegrać zakładu - powiedziałem głosem dziecka - Mięczak.
- Mysliszm, że jestem miećzakmie? Dobra, zróbmy to za pięć stów, co? 
Mój uśmiech zanikł.
- Kto jest teraz mięczakiem?
- Zamknij się - determinacja i ego przejeło mnie - Jestem za. Pięć stów to jest to.
- Pamiętam, że ty mi musisz dać i Ryan pięć stów/ To tysiąc dla ciebie.
- Jeśli przegram, ale to się nie stanie - odpowiedziałęm zdecydowanie.
- Jeżeli jesteś taki pewien, to dlaczego ona chodzi do innego faceta za twoimi plecami?
Milczałem. Nie wiedziałem jak odpowiedzieć na to.
- Odpowiem kiedy wygram zakład.
- Tak więc innymi słowy, nie otrzymuję odpowiedzi?
- Naprawdę nie sądzę, że musze ci to mówić.
- Co o tym myslisz?
Zrobiło mi się gorąco.
- Ja wam pokazę.
- Cokolwiek, idę do łóżka, pieniądze czekać nie pędą - uśmiechnął się szeroko
Odłożyłem słuchawkę.
Jeśli wygram, będę mieał tysiąc dolarów!


Melanie’s POV


Co się stanie, jeżeli jedzie samochód?
Umieramy.

Roześmiałąm się. Ta scena zawsze rozśmiesza mnie.
- Buu! - poczułam jak ktoś złapał mnie za ramiona.
Wystrzaszyłam się. Moje serca coraz szybciej zaczeło bić. Justin za mną się śmiał i wziął głęboki oddech starając się zrelaksować.
- Justin! Co do cholery? - krzyknęłam a on się uśmiechnął.
- O jeju.. Chciałem.. - zarechotał głośno.
Skoczył na kanapę i usiadl obok mnie, patrzć się na telewizor także starając się uspokoić.
- Co ty oglądasz? - zapytał mnie, wpatrując się w ekran, a ja po prostu spojrzałam na niego
- Pamiętnik
Zmarszczył twarz i spojrzałna mnie, Szybko odwrócił głowę w stronę telewizji.
- Geeejjjj - zawołał. ale ja po prostu to zignorowała,.
Siedzieliśmy w milczeniu, oglądając ten film i zastanawiałam się, dlaczego on nie był w swoim pokoju. Po kilku minutach wstał i poszedł do kuchni. Wrócił po chwili z lodami i dwiema łyżkami.
- Będziemy tego potrzebować - skinął  głową. Usiadł z powrotem obok mnie, co mnie śmieszy.
Spojrzałam na niego, przykrył się kocem i roześmiał się ponownie.
- Co? - zapytał
Pokręciłam głową - Nic.
Podał mi łyżkę i otworzyłam opakowanie ciasteczek i lodów śmietankowych. Połowa ich już nie była, poniewaz dawno kupiliśmy co oznaczało, że Justin je zjadł.
- Mogę tylko powiedzieć, że ten film jest naprawdę głupi - powiedział
- No to po co to oglądasz? - zapytałam
- Bo Yolo - odpowiedział wpychając kolejną łyżkę w usta. Roześmiałam się głośnmo potrząsając głowo i uśmiechnął się, patrząc na mnie.

Znów zapdała cisza, jedliśmy spokojnie.

[Oglądając film]

Moje serce zamarło kiedy patrzyłam w ekran intensywnie. Emocje wypełniły moje ciało i mogę powiedzieć, że miałam zacząć płakać na tej scenie. Spojrzałam na Justina jak pochłonęła go telewizja. Nagle zobaczyłam kiedy miał łzy w oczach.
- O mój Boże, ty płaczesz? - zawołałam, śmiejąc się głośno.
Strzelił głową do mnie.
- Co? Nie! - natychmiast otarł oko.
- Tak, tak! - wskazałam palcem, śmiejąc się jeszcze bardziej widząc jego całe zaczerwienione policzki.
- Nie płaczę! Coś mi wpadło w oko - kłamał jak najęty, trąc oczy aby wyglądać realistycznie. - Oł.. to chyba rzęsa czy coś .. - skłamał.
- Awww - śmiałam się - Mały Justin jest coraz bardziej emocjonalny
- Zamknij się! Nie jestem! -powiedział defensywnie, bardzo zakłopotany
- Jesteś - dokuczałam
- Nie jestem
- Jesteś
Skrzyżował ramiona i zacisnął zęby.
- Aww, przepraszam - próbowałam go przeprosić - Hej, myślę, żę jest to trochę słodkie kiedy facet płacze przy romantycznym filmie, mówiąc gdzieś około pół godziny temu, ze film jest głupi - wzruszyłam ramionami.
Jego dąsy przekształcały się powoli w radosny uśmiech i spojrzał na mnie.
- Myślisz, że jestem uroczy?
Zatrzymałam się na chwilę i pomyślałam o tym, co właśnie powiedział. Bzdura.
Spojrzałam na film i dalej jadłam lody.
- Nie - odpowiedziałam - Ja tylko mówię .. - wzruszyłam jedno ramię.
- Ooo, masz rumience. Ty teraz tak mnie kochasz..  - szturchnął mnie - To ty przyznałaś, że jestem słodki/ Jest w porządku Mel. Wiem, że masz ochotę na mnie.
Wyśmiałam go i pokręciłam głową.
- Taaak, takie o takim czymś to możesz sobie w snach pomarzyć Bieber - spojrzałam na film.
- Sny mogą się przekształcić w rzeczywistość - uśmiechnął się, wciąż patrząc na mnie.
Mój oddech nagle zwolnił, a moje serce zaczęło bić coraz szybciej. Wróciłam z powrotem do moich koszmarów. Te marzenia są rzeczywistością ... zamlikłam.
- Co się stało? - zapytał Justin, zauważając moje zmiany zachowania.
- Nic - muknęłam, spojrzałam z powrotem na telewizje - Cicho, staram się obejrzeć film - powiedziałam lekceważąco.
Zapadła cisza, Justin także odwrócił się do filmu. Nie minęła chwila, a Justin pochylił się na bok, wciąż wpatrując w telewizor i szepnął.
- Kochasz mnie?
- Nie - odpowiedziałam monotnonnie
- Tak
- Nie
- Tak
- Nie
Odwrócił sie w moją stronę i złapał mnie za nadgarstek, żartobliwie ciągnął mnie do siebie 
- Może tak, tak, tak
Śmiałam się próbując zachować powagę.
- Nie, nigdy nie będę, przepraszam - odpowiedziałam po prostu.
- Kłamiesz
- Nie, po prostu to jest prawda - uśmiechnęłam się z zadowoleniem.
- Kłamiesz - wyszeptał
Zapadła cisza, jedynie było słychać telewizje. Uważam, ze całkowicie zagubiłam się w jego oczach. Jego uścisk na nadgarstkach.. 
Spojrzałam na jego różowe usta. Nagle poczułam pragnienie, żeby go pocałować. Nie wiem dlaczego, nie obchodzi mnie to. Jego twarz zbliżyła się do mnie, a ja zrobiłam to samo. Zamknęłam oczy.
Moje serce dosłownie zamarło, nie jestem w stanie nawet zaprzeczyć. Pocałunek był słodki. Delikatny, ale subtelny. Trwało to kilka sekund, zanim się odsunęliśmy. Pocałował mnie ponownie, z większą pasją. Nie mogłam się kontrolować, ja po prostu chciałam więcej.
Chwyciłam go za koszulę, ciągnąc go bliżej i jego ręka zsunęła się do mojej szyi. Otworzyliśmy nasze usta. Czułam, jego język w gardle, ramiona owinęłam wokół jego szyi.
Straciłam kontrolę, ale szczerze mówić nie obchodzi mnie to już. Trochę się tym cieszyłam.
Przycisnął nasze usta do siebie ponownie, zanim niechętnie miałam się odsunąć. Nie chcę iść za daleko, ponieważ pewnie próbuje się ze mną przespać.
Oboje, powoli otworzyliśmy oczy u uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Ty tak mnie kochasz - wyszeptał bezczelnie.

_______
Przepraszam, że tak długo czekać, ale jak widzicie rozdział długi. Nie miałem wiele czasu by przetłumaczyc to, ponieważ cieszyłęm się ostatnimi dniami wakacji, teraz szkoła problemy poniewaz zmieniam na inną.

Jeżeli tu czytasz, to proszę skomentuj bo chciałbym zobaczyć ile was jest, bo nie wiem dla ilu osób tutaj się produkuje :p

Rozdział ciężko mi się tłumaczyło bo nie był do zrozumienia, więc tłumaczenie zapewne tez za dobre nie wyszło, takze przepraszam.

pozdrawiam