poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 41

Melanie's POV

Jechaliśmy w kompletnej ciszy. Spojrzałam na Grega. Zauważyłam, że miał ściśniętą mocno szczękę. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, a następnie je zamknęłam. Nie wiedziałam, czy powinnam zapytać czy jest wszystko w porządku. Miałam przeczucie, że chodziło coś związanego z Justinem.
Wyjrzałam przez okno i przygryzłam wargę.
Nie mogłam już znieść tej ciszy.
- Gdzie jedziemy? - zamknęłam na chwilę oczy, czekając na jakąś reakcję.
Ale nic nie odpowiedział.
Westchnęłam, przez całą drogę nic się nie odezwałam. W końcu zatrzymaliśmy się na parkingu. Spojrzałam w górę, by zobaczyć park, który znajdował się przed nami. Było tu bardzo cicho, nie było tłumów. Było widać piękną trawę, kilka ptaszków, kilka ławek wraz z fontanną.
Greg nie zgasił silnika. Po prostu siedział wpatrując się przed siebie. Nie chciałam mu przerywać, ale normalnie nie wytrzymałam.
- Greg co się dzieje?
- Mógłbym zapytać o to samo - jego głos był miękki.
Odwróciłam się do niego.
- Co masz na myśli.
- Chodzi mi o ciebie i Justina - spojrzał na mnie.
Moje serce waliło jak najmocniej. Nie mogłam kompletnie nic wydusić z siebie. Nagle BAM, dopadło mnie poczucie winy. Uderzyło mnie jak ciężarówka. Nie mogłam go okłamać, ani zmusić by powiedzieć mu prawdę. Tak dokładniej, to w ogóle nie wiedziałam co mu powiedzieć. ''Cześć Greg, pomyślałam, że pozwolę sobie zdradzić cię z moim mężem, aroganckim seksoholikiem, który jest palantem, ale ja nawet nie wiem czemu coś do niego czuję. Przepraszam, że mówię cię teraz, ale hej, bez urazy. Prawda?''
Tak, nie.
Spojrzałam w dół góry, starając się wymyślić lepszy sposób co by mu powiedzieć. I nie, nie zamierzam mu wyjawić prawdy. Musiałam, ale nie mogłam mu tego zrobić. Zaboli go bardziej, kiedy dowie się później.
- Nie martw się, nie musisz mi mówić, ja to wiem.
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Ponownie na niego spojrzała.
- Mogę wyjaśnić.
Zaśmiał się.
- A co tu jest do wyjaśnienia? Rozumiem. Chodzi mi o to, czy naprawdę myślisz, że będziemy romansować tak dalej?
Otworzyłam usta.
- Jesteś mężatką Mel, masz męża. W tej chwili jestem podłym facetem.
Pokręciłam głową.
- Nie nie jesteś. Jestem mężatką , przykro mi Greg. Nigdy nie powinnam z tobą tego robić. Jestem okropna i nie zasługujesz na mnie - zaczęłam się jąkać czując, że mam łzy w oczach.
- Melanie, przestań. Przestań się obwiniać. Nie ma potrzeby, aby przepraszać.
Dlaczego o jest taki miły?
- To musiało się stać. To znaczy, nigdy nie zrozumiem, dlaczego i w jaki sposób chcesz być z takim człowiekiem jak on. No ale cóż... to twój wybór - zaśmiał się.
Zaśmiałam się, czując jak łzy spływają
 mi po policzkach.
- Nie sądzę bym kiedykolwiek to zrozumiała. - otarłam łzy.
- Nie płacz - powiedział, po czym spojrzałam na niego.
Cisza w samochodzie, ponieważ nikt nic się nie odezwał przez chwilę. Patrzyliśmy się tylko na siebie. Łagodnie uśmiechnął się i pochylił do przodu, a ja go nie zatrzymałam. Przycisnął usta do moich. Pocałowałam go, starając się coś poczuć. Cokolwiek. Ale nie mogłam. Nie było iskry lub fajerwerków albo motyli, jak pierwszy raz mnie pocałował, to wiedziałam że to jest powód uczuć.
Jednocześnie oboje się wycofaliśmy. Uśmiechnął się do mnie.
- Możemy wciąż być przyjaciółmi? - zapytał, a jego oczy były pełne nadziei.
- Czy to podchwytliwe pytanie? Oczywiście! - przytuliłam się do niego, a on przytulił mnie.
Siedzieliśmy w ciasnym uścisku, po chwili szepnęłam.
- Przykro mi Greg - mój głos był w stu procentach szczery, kiedy to powiedziałam.
- Jeżeli jeszcze raz przeprosisz, będę musiał cie zabić - zażartował.
Zaśmiałam się.
- Czyli należy przyjąć przeprosiny, mogę żyć z mniejszym poczuciem winy?
- Dobrze - uśmiechnął się - Ale ja tylko mówię, nie musisz czuć się winna, OK? To nie twoja wina.
Bez względu na to, ile razy mi to powie, to nie będę w sranie w to uwierzyć. Więc tylko uśmiechałam się.
- Chodźmy - uśmiechnął się, wysiadając z auta.

-

Resztę dnia spędziliśmy relaksując się na trawie, po prostu rozmawialiśmy o wszystkim. To był powrót do tych samych starych czasów. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, nic więcej, nic mniej. Podobało mi się to... brakowało mi go.
- Stało się Justinowi coś w oko? - zachichotał. Uderzyłam go w klatkę piersiową. - OW! Co? Nie mogę już go obrażać?
Pokręciłam głową.
- Możesz go obrażać, ale nie mów o tym.
- Dlaczego? - zapytał.
Spojrzałam w dół.
- Wdał się w walkę z tym facetem, który próbował coś ze mną zrobić.
Greg spojrzał na mnie.
- Czekaj.... Kiedy to było?
- Ostatnia noc - odpowiedziałam krótko.
- Gdzie ty byłaś?
- ... w klubie - patrzył na mnie w szoku - Rachel mnie tam zabrała - szybko dodałam -  A Justin pojawił się tam przez przypadek z przyjaciółmi.
- Ohh, to ma teraz większy sens..
Zapadła cisza.
- Kim był ten facet? - Zapytał z powagą?
Wzruszyłam ramionami - Nie wiem, poprosił mnie do tańca, a ja już wypiłam kilka drinków, więc się zgodziłam.
- Jak miał na imię?
- Mark, nie znam jego nazwiska.
- Zrobił ci coś? Wszystko w porządku? - trzymał mnie za rękę, patrząc na mnie uważnie.
Skinęłam głową uśmiechając się do niego.
- Czuję się dobrze....... dzięki Justinowi - powiedziałam cicho.
Nagle powstała kolejna niezręczna cisza. Ciągle spoglądałam na trawę, a on na niebo. Wypuścił oddech.
- Wow
- Co?
- Po prostu nie mogę uwierzyć, że Justin.. był taki dobry - powiedział z podziwem.
Uśmiechnęłam się.
- Ani ja.
Kontynuowaliśmy rozmowę, prze kilka godzin. Powiedziałam mu wszystkie moje problemy, tylko dlatego, ze mnie o nie pytał. Jak zwykle.
Powiedziałam mu wszystko co irytujące, ze Justin nie wyniósł śmieci, wydał kasę na alkohol i McDonalda, a co nie. 
Wróciliśmy do samochodu, i zawiózł mnie z powrotem do domu.
Odprowadził mnie pod same drzwi. Zanim zdążyliśmy cokolwiek powiedzieć, drzwi się otworzyły. Stał tam Justin.
- Siemka, jak tam twoja randka?
- Justin - skarciłam go.
Greg spojrzał na niego,  i powiedział do mnie z pełną powagą.
- Jesteś pewna, bym go nie krytykował?
Zaśmiałam się.
- Tak Greg, myślę, że jakoś dam radę.
Spojrzał na mnie i usmiechnął się.
- Do widzenia - 
- Co? Nie pocałujecie się? - zapytał głośno, upewniając się, ze usłyszy.
Skrzywiłam się na niego i prychnęłam, kiedy przeszłam obok niego. Radosnie się uśmiechnął, zamknął drzwi i ruszył za mną do kuchni.
- Coś jest nie tak? Kłopoty w raju?
Jego uśmiech był jeszcze większy na jego irytujące seksownej twarzy.
- Spadaj Justin.
Wyciągnęłam trochę makarony i mielonego mięsa. 
- Myślałem, ze powiesz mi bym wyrzucił śmieci, spójrz ile ich jest,
Spojrzałam na niego ze złością
Spojrzałam na pojemnik i dwa gnijące worki obok niego - O tak nie martw się, będzie dobrze - machnął lekceważąco ramionami.
Westchnęłam z irytacją przed rozpoczęciem krojenia marchwi.
- Więc jaki jest Greg? - uśmiechnął się, oparł się o ladę czekając na moją odpowiedź.
- Myślę, że wiesz jaki dokładnie on jest - spojrzałam na niego
- Tak wie, ale chcę to usłyszeć od ciebie - uśmiechnął się
Ścisnęłam mocniej nóż w ręku.
- Nie denerwuj mnie, gdy mam ostrą broń w ręku, Justin.
Wyraz jego twarzy był traumatyczny.
- Przepraszam - niewyraźnie wymamrotał.
- Wyrzucisz te cholerne śmieci na zewnątrz?! - krzyknęłam
- Za minutę - odpowiedział, wracając z powrotem na kanapę, gdzie kontynuował picie piwa i oglądanie telewizji.
Nie tylko byłam zła na niego, ale także na zachowanie Grega. Ten jak zwykle zwlekał z tymi śmiećmi, ale wciąż nie mogę przeboleć tego co się stało w kuchni zanim pojawił się Greg.
Czy nie widzisz, ze bardzo lubię tego faceta?
Cóż, nie widzisz, ze na prawdę cię lubię?
Nie mogłam się nadziwić, że to jednak mnie myli. Nie mogę ku tego powiedzieć. Zwłaszcza, ze zaczął się jąkać.
Muszę powiedzieć, że to był jak cios w twarz. W końcu zorientowali się, że go lubię.
Myślę, że on mnie lubi.
Zaczęłam gotować, zastanawiałam się co dalej zrobić. Teraz Greg i ja znów jesteśmy przyjaciółmi. Ale czy naprawdę chcę znów się nabrać na jego tanie głupie sztuczki, i skończy się wszystko ponownym zranieniem?
Cokolwiek, nadal jestem wkurzona na niego.
_____
Małe info.
Zmieniłem nazwę na twitterze, nie jestem już swwaager, z czasem zmienie na headerze :)
Teraz was bardzo przepraszam, że nic nie dodawałem a obiecywałem.
Ale powinniście zrozumieć, że też mam swoje prywatne sprawy, i musiałem je przed tymi świętami
ogarnąć.
Dobijamy do końca, zostało jeszcze 2 rozdziały!!!
Nie wiem co będzie dalej, autorka nic nie dodaje nowego, ani nie daje znać.

Jeżeli czytasz skomentuj, mam nadzieję, ze ktoś tu jeszcze jest :)
Mamy już 24.12 także życzę wam wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT, TRZYMAJCIE SIĘ CIEPLUTKO W TE ŚWIĘTA, SPĘDŹCIE MIŁO CZAS ZE SWOJĄ RODZINKĄ :)

pozdrawiam

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 40

Melanie's POV

Po zakończeniu reszty ciasta, położyłam naleśniki na talerz i przyniosłam jakiś syrop klonowy i sok pomarańczowy.
Usiadłam sięgając po sztućce i zaczynając brać małe kęsy. Podszedł po chwili i usiadł naprzeciwko mnie. Jedliśmy w milczeniu, brałam ostatni kęs, kiedy usłyszałam, że coś wibruje. Justin i ja w tym samym momencie spojrzeliśmy się na siebie, a jego oczy rzuciły się w stronę stolika i szybko do mnie. Ale zachowywał się normalnie.
Spojrzałam na Justina, i na mój telefon. Nadal była cisza. Podniosłam się z krzesła i chwyciłam telefon od niechcenia. Był to Greg.
Przygryzłam wargę, przypominając co się stało dziś rano z Justinem!!!
- Kto to jest? - zapytał ostrożnie
Odwróciłam się do niego i lekceważąco pokręciłam głową.
- Tylko Greg.
Patrzyłam na mój telefon biorąc oddech i odpowiadając, ignorując rozdrażnioną twarz Justina, która powoli zamieniała się w uśmieszek.
- Hej.
- Melanie? Gdzie jesteś? Co się do cholery dzieje? - Jego głos, brzmiał na tyle głośno, ze Justin nawet wszystko słyszał.
Jego uśmiech dalej był bezczelny i cicho chichotał do siebie. Uniosłam brew na jego zachowanie i odpowiedziałam Gregowi.
- Co masz na myśli? Jestem w domy, jem śniadanie.
Wydawał się zbyt zszokowany.
- Greg, coś jest nie tak? Co ty gadasz? Jem naleśniki z samego rana. Wszystko jest w porządku?
- Czekaj.... naleśniki?
- Tak...naleśniki... co w ciebie wstąpiło?
Justin po prostu nadal się śmiał, patrząc z dala . Spojrzałam na niego, pomyślałam, ze coś jest nie tak, patrzyłam na niego podejrzliwie siadając w fotelu. Spojrzał na mnie, miał łzy w oczach, szybko ukrył twarz i ponownie zaczął się śmiać jak opętany.
- Słuchaj, Justin mi dziś powiedział rano... wiem co się stało - powiedział stanowczo.
Moje serce zamarło.
- C-co? - trochę spanikowała, ale starałam się mówić spokojnie.
- Szczerze mówiąc, że jesteś lepsza niż - jego głos opadł.
Cholera.
On wie.
Justin mu powiedział.
Położyłam głowę na dłoni, masując skronie kiedy zamknęłam oczy. Starałam się nie panikować. Próbowałam się zrelaksować.
- Co dokładniej powiedział? - poprosiłam Grega by powiedział.
Wypuścił oddech.
- Czy naprawdę muszę to mówić?
Byłam spokojna i znowu westchnęłam przez kontynuowanie,
- Wszystko słyszałem... dużo jęków, i zapytałem gdzie jesteś... powiedział.. - zatrzymał się na dłuższą chwilę a ja siedziałam w pełnej dezorientacji - powiedział, że nie możesz gadać bo masz pełne usta.
Moja szczęka opadła. Justin wybuchnął śmiechem, opierając głowę na stole i uderzając pięściami, co było słychać brzdęk sztućców kilkakrotnie.
- Co? - zawołałam.
Objęłam telefon drugą ręką i krzyknęłam.
- Co to do cholery Justin?!?
Jego twarz była cała czerwona i miał problem z oddychanie. Cóż, mam nadzieję, że się dusi!
Wróciłam z powrotem do rozmowy,moja twarz była cala czerwona ze złości.
- To nie jest to co sobie myślisz Greg, przysięgam! Ja nie miałam dziś telefonu przy sobie. Byłam w kuchni, i cały czas gotowałam. Do niczego nie doszło - splunęłam, wściekła.
Słuchałam uważnie, jak Greg mówił. Wydał z siebie westchnienie ulgi typu 'dzięki Bogu'.
Nagle poczułam ukłucie w piersi i poczucie winy wróciło. Myślałam o tym jaka będzie jego reakcja, gdyby się dowiedział o Justinie. Może go to dosłownie załamać. Nie mogę uwierzyć w to co się dzieję.
Jestem taką suką.
Cholera.
Ja coś czuję do Justina.
Zanim mogłam myśleć dalej, usłyszałam Grega.
- Czy to ona tam się śmieje?
Spojrzałam na niego i westchnęłam.
- Tak, wpadliśmy na 'p'
Greg tylko mruknął jakieś przekleństwo pod nosem.
- Co robisz dzisiaj? - zapytał
- Nic
- Ok, to przyjadę po ciebie za chwilę? - zapytał z nadzieja.
- Jasne, do zobaczenia.
Jak odstawiłam telefon, śmiech Justina wzrósł. Trzymał się za brzuch i starał złapać trochę tlenu między śmiechem.
- To nie było śmieszne! - krzyknęłam
- Hahha, o mój boże! Tak było! - starał się mówić.
On jakoś stoczył się z krzesła i upadł na podłogę z hukiem, oczywiście wciąż chichotał jak szalony.
Zacisnęłam pięść, starając wyciągnąć się z powrotem w górę. Wstał i chwycił nasze talerze, depcząc w kierunku kuchni.
- On rzeczywiście wziął to na poważnie, niż się spodziewałem!
Patrzyłam na niego, nadal po policzkach spływały mu łzy. Chwyciłam kubki, sztućce, i ruszyłam za nim do kuchni. Położył talerze w zlewie i ustąpił mi miejsce. Rzuciłam sztućce, nie mówiąc ani jednego słowa. 
Przebrałam się i wyszczotkowałam zęby. Wróciłam na dół, Justin siedział na kanapie przed telewizorem. Wzięłam telefon i umieściłam go w kieszeni. Gdy weszłam do kuchni, aby zrobić kawę, Justin mnie zauważył i przyszedł z powrotem.
Napełniłam czajnik wodą, patrząc przez okno. Czułam silną parę dłoni wokół mojej talii. Umieściłam czajnik, na palniku i szybko się odwróciłam.
- O co do cholery ci chodzi?
Justin zaśmiał się. pochylił się starając mnie trzymać, ale odepchnęłam go.
- Dlaczego to zrobiłeś? Chcesz żeby mnie znienawidził, czy co?! - powiedziałam głośno? Mój głos był z pleciony z okrucieństwem.
- No, tak, to był mój plan - uśmiechnął się.
- Dlaczego? Nie widzisz, że bardzo lubię tego faceta? - zaczęłam mówić z nienawiścią w oczach.
- Cóż, nie widzisz, że cię lubię? - powiedział głośno, był trochę zły.
Moje ciało zamarło, a moje oczy się maksymalnie rozszerzyły, kiedy uświadomiłam sobie co do mnie powiedział.
Cisza. Odwróciłam wzrok, stukając nogą, zastanawiając się co powiedzieć.
- Co? - zapytałam oszołomiona.
- Nie, nie to miałem na myśli - rzucił się.
 Zabolało mnie trochę, jak spojrzałam na niego.
- Nie, ja.. - wyjąkał - Ale miałem na myśli, jak, nie w ten sposób. Ale lubię cię,...nie, jak... - zatrzymał się, jego policzki zrobiły się całe różowe.
Spojrzałam na niego ponownie
- Lubisz mnie? - zapytałam w szoku.
Zagryzł wargę, i podrapał się po karku, starając znaleźć wyjście z tej sytuacji.
- No oczywiście - dotknął mnie - Jesteś taka gorąca, kto by takiej nie chciał? - spojrzał na moje ciało.
Po raz kolejny mnie zabolało, pchnęłam go z powrotem.
- To nie jest uczucie Justin, to pożądanie - wyplułam.
On jest takim dupkiem. Te wszystkie sprawy. Gorące ciało. On nikogo nie lubi, zwłaszcza mnie.

Justin's POV

On się myli.
To nie było tylko pożądanie. To było coś więcej. To nie chodzi teraz o seks. Znaczy, że wciąż było mało, ale to nie teraz o to chodzi.
Rzeczywiście lubiłem ją, ale nie mogłem się do tego przyznać aż tak. Nie byłbym na tyle mężczyzną, tak myślę.
Po prostu nie jestem takim typem faceta. Jestem kiepsko romantyczny kiedy chcę kogoś. To nie jest dla mnie takie łatwe, tak po prostu powiedzieć. To sprawia, że czuję się żałośnie. Nie wiem czemu.
- Jesteś kutasem - splunęła, starając się dalej mnie naciskać.
Postanowiłem dalej odgrywać aroganckiego typa.
- Kochanie, nic nie mogę na to poradzić. To nie moja wina, że jesteś taka seksowna - mrugnąłem do nie. Dobra, może to był zły pomysł.
Ostatecznie oboje zaczęliśmy twierdzić jaki to ja jestem, i jak mogę się bronić. 
Argument został dosyć omówiony,  kątem oka zobaczyłem czyiś ruch.
Spojrzałem ponad ramieniem Melanie przez okno i zobaczyłem Grega na trawniku. Od razu zauważył nas, bo prawdopodobnie słyszał wszystkie wrzaski.
Nagle wpadł mi pewien pomysł do głowy. Chwyciłem ramiona Melanie, kiedy mówiła coś, i przerwałem jej pół zdania całując w usta.
Była oszołomiona nagłym działaniem, natychmiast próbowała odepchnąć mnie. Złapałem ją za nadgarstki, nie pozwalając by nasze usta się odłączyły.
Spojrzałem w stronę okna, aby zobaczyć czy Greg widział co się stało. Jego wyraz twarzy był taki jak chciałem by wyglądał. Był załamany.
Zamknąłem oczy, i delikatnie puściłem jej nadgarstki. Wepchnąłem język w jej usta i mogę powiedzieć, że czułem się słaby w kolanach. Podniosłem ją i położyłem na stoliku przed umywalką. Jej ręce udały się wokół mojej szyi i na moje włosy. Przybliżyłem się do niej bliżej by kochaś obserwował nasz każdy ruch.
Uśmiechnąłem się na jej ustach. Poczułem najdziwniejsze uczucie w brzuchu, ale to zignorowałem.
Pocałowałem ją bardziej namiętnie, odwzajemniła to.
Właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi, dwa razy. Melanie natychmiast, odepchnęła mnie. Oboje ciężko oddychaliśmy, a jej oczy były szeroko otwarte. Widziałem w nich poczucie winy.
Szybko zeskoczyła ze stolika, poprawiła włosy i koszulę. Pobiegła do drzwi, stała przez chwilę starała się złapać oddech przed otwarciem.
Powiedziała z krzywym uśmiechem.
- Hej.
Obserwowałem przez jej ramie, uśmiechając się do niego. Melanie wydawała się to zauważyć i natychmiast się do mnie odwróciła. Dała mi ostrzegawcze spojrzenie.
Nastała cisza.

Melanie's POV

Moje serce biło jak szalone, a fakt, że Greg nie przywitał się ze mną czy coś. Wydawało się, że był roztargniony lub coś w tym sensie. Jakby wiedział, że jest coś nie tak.
- Ładne czarne oko - uśmiechnął się szyderczo.
Justin spojrzał i otworzył usta, by coś powiedzieć.
- Dobrze, dobrze, niech się dzieje - zachichotałam się niezręcznie.
Oni nadal spoglądali na siebie, zanim Justin nachylił się do mnie i pocałował w rogu ust. Moje serce biło jak szalone, kiedy Greg wydawał się rozwijać swój zły wzrok. Justin na to wszystko się tylko uśmiechnął,
- Zobaczymy się później, kochanie - uśmiechnął się do mnie, na policzkach cała się zarumieniłam.
- OK - szybko ruszyłam w stronę samochodu Grega, dostałam się na siedzenie pasażera.
Po chwili wsiadł Greg.
____

No no no, kto by pomyślał, ze tak się potoczy.
Także, że Melanie spokojnie zareagowała na to co Justin zrobił przed Gregiem.
Jak myślicie co będzie się dalej działo?