środa, 24 lipca 2013

Rozdział 27


Melanie POV

Usłyszałam mój dzwonek telefonu i podniosłam go, aby zobaczyć, Greg dzwonił do mnie. Uśmiechnęłam się z roztargnieniem i odpowiedziałam
-Hej.
-Hej. - wyczułam jego uśmiech tak szeroki jak mój - Co robisz?
-Nic, po prostu oglądam tv.
-Justin jest w domu? - zapytał, jego ton się zmienił.
-Nie, wyszedł gdzieś. - wzruszyłam ramionami.
-Oh okay, szczęściara. - zaśmiał się.
Uśmiechnęłam się.
-Czy chcesz wpaść do mnie na chwilę? - zapytałam z nadzieją.
-Tak, pewnie, będę u ciebie za dziesięć minut.
-Świetnie, do zobaczenia.
Rozłączyliśmy się.
Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja poczułam, że moje serce zaczyna bić szybciej. Uśmiechnęłam się i udałam się do drzwi. Przekręciłam klamkę i otworzyłam je.
-Hej. - uśmiechnęłam się.
Mój uśmiech natychmiast zniknął, gdy zobaczyłam kto to był.
-Oh. - Justin stał tam, dziwnie się na mnie patrząc.
-Cześć? - zaśmiał się, gdy wszedł - Spodziewałaś się kogoś?
-Nikogo. Tylko przyjaciela. - powiedziałam chłodno.
-To ten sam facet co zeszłej nocy? - zapytał ciężko, a jego uśmiech zniknął.
Moje oczy "rzuciły się" na niego, ale moja twarz pozostała neutralna.
-Nawet jeśli tak, to jakie to ma dla ciebie znaczenie?
Patrzył na mnie przez chwilę, miał delikatny wyraz twarzy. Po chwili wzruszył ramionami.
Zamknął drzwi i poszedł na górę do sypialni. Dokładnie po 36 sekundach... Żartuję, nie znałam aktualnej godziny, zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam i uśmiechnęłam się szeroko, kiedy zobaczyłam Greg'a. Uśmiechnął się i przytulił.
-Hej. - wymamrotał w moje włosy.
-Hej. - odpowiedziałam nieśmiało, czując jak moje policzki zabolały od tego, jak szeroko się uśmiechnęłam.
Zamknęłam drzwi i usiadłam na kanapie, opierając mój tyłek na lewej stopie, a on poszedł za mną do pokoju. Imponująco rozejrzał się po posiadłości.
-Niezła szopka. - skinął głową.
Zaśmiałam się.
-Dzięki? - zapytałam niepewnie, sprawiając że zachichotał. Usiał obok mnie, a ja jak zwykle zapytałam czy chce herbaty lub kawy albo jakiegoś napoju, jak zawsze odmówił.
-Jak się masz? - uśmiechnął się kładąc rękę na moim kolanie, od czego moje policzki zaczęły płonąć.
Wzruszyłam ramionami.
-Dobrze, tak myślę.
Spojrzał na mnie życzliwie.
-Justin nadal jest kretynem?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć na to. Szczerze mówiąc nie wiem, czy on będąc kretynem czy nie, nie myli mnie. To znaczy, myślę, że nadal jest, mimo wszystko zabrał mój portfel, nie pytając mnie o zgodę, a potem był niegrzeczny. Ale potem znowu... przeprosił. Ugh, bipolarny sukinsyn.
Postanowiłam trzymać się standardowych komentarzy, powiedzianych o nim, aby uniknąć pytań. Więc tylko skinęłam głową i wzruszyłam ramionami z reakcją twarzy "Co możemy zrobić?"
-Widziałem Range Rover'a zatrzymanego na podjeździe, nie jest to czasem samochód Justin'a? - zapytał.
Moje oczy otworzyły się w najmniejszym stopniu.
-O tak, on... - zaczęłam tłumaczyć zanim Justin mi przerwał.
-Kto był przy drzwiach? - usłyszałam jak schodzi ze schodów.
Jak tylko usłyszałam go, nasze głowy zwróciły się ku niemu i Greg pospiesznie zdjął rękę z mojego kolana. Justin zatrzymał się w połowie schodów, gdy tylko zobaczył Greg'a.
-Kto to jest? - zapytał Justin monotonnym głosem, schodząc dalej po schodach gapiąc się na niego bez emocji.
Czułam jak Greg patrzy na niego.
-Justin, to jest Greg. - powiedziałam cicho.
Miałam złe przeczucia, co do tego co się będzie działo dalej.
Justin spojrzał na mnie i uśmiechnął się, widząc, że jestem niespokojna.
-Więc, ty jesteś Greg? - powiedział lżejszym tonem - Człowieku, wiele o tobie słyszałem. - kłamał, gdy udał się do kuchni. Greg uniósł brew.
-On kłamie. - rzekłam do Grega, a on skinął jakby już wiedział.
-Ja? - spojrzał na mnie, uśmiechając się złośliwie. - Oh, nie martw się, twój sekret jest ze mną bezpieczny. - Justin kontynuował swobodnie, podczas wyciągania kartonu z sokiem z lodówki.
(Wyjaśnienie: kuchnia jest połączona z salonem, nie ma drzwi. Tak jakby otwarty dostęp do kuchni i jest tam dziura w ścianie, jak okno, ale bez szkła.) - 'Tyle udało mi się przetłumaczyć, mam nadzieję, że wasza wyobraźnia jest dość duża, żeby zrozumieć, dokładnie co do słowa nie mogę tego ogarnąć, trochę autorka namieszała, ale nie wiem jak wy, ja rozumiem o co chodzi' ->od tłumaczki -
-Jaki sekret? - Greg zapytał w kompletnej dezorientacji.
Justin spojrzał na niego z powagą.
-Że masz małego kutasa.
Czułam jak moja szczęka opada, gdy powiedział:
-W porządku koleś, Melanie mi powiedziała, nie musisz się wstydzić. - powiedział nalewając soku do szklanki.
-Justin! - skarciłam go, frustracja działała przeze mnie.
-Co? - odpowiedział niewinnie.
Zanim zdążyłam na niego krzyknąć jeszcze raz, Greg integrował.
- Dla twojej informacji, ona nie widziała mojego penisa. - gapiłam się bezgłośnie na niego -Jeszcze - powiedział po chwili.
-Greg! - uderzyłam go w ramię.
Justin tylko parsknął.
-Cokolwiek powiesz, panie mały kutas.
-Mówi to facet, który uprawia seks pięć razy dziennie. Czy twój mały kumpel nie jest trochę...zużyty? Co? Masz jakieś niebieskie tabletki do pomocy? - odparł Greg,
Nie mogłam uwierzyć, słysząc to.
-Chłopaki...
-Właściwie to nie. Ale hej, przynajmniej trochę mogę. - Justin uśmiechnął się zostawiając swoją szklankę na ladzie i wyszedł z kuchni do salonu.
-Hej, przestań. - ostrzegłam Justin'a.
Greg wstał, gdy zaczął mówić.
-Co się z tobą do cholery dzieje? Uważam, że to bardzo przykre dla Mel, tkwić z takim fiutem jak ty...
-Przynajmniej mam penisa. - Justin przerwał mu w połowie zdania.
Wstałam za Greg'iem.
-Justin, przestań!
-Znowu to samo, twoja obsesja na punkcie kutasa. Dlaczego po prostu nie możesz dorosnąć? - Greg odpowiedział Justin'owi robiąc krok do przodu.
-Greg, poważnie... - powiedziałam z gniewem matki, trzymając go za ramię z tyłu.
-Dlaczego nie możesz wyjść z mojego domu? - powiedział Justin z twardym serce, również robiąc krok do przodu.
-Czy jestem tutaj niewidzialna? - jęknęłam robiąc krok do przodu, więc stanęłam między nimi i patrzyłam w tę i z powrotem między ich złymi i szeroko otwartymi oczami.
-To nie tylko twój dom. On jest też Mel. A ona zaprosiła mnie tutaj, dziękuję bardzo. - Greg splunął, patrząc na Justin'a, który był już tylko kilka metrów od niego.
Tych dwóch tutaj się kłóci, jakby mnie tu w ogóle nie było. Powiem coś, a oni i tak mówią do siebie, jakby mnie nie słyszeli.
-A teraz jestem po to aby cię skopać, więc zostań. - Justin splunął w powrotem surowo.
-Czy oboje możecie przestać? - krzyczałam tak głośno jak to możliwe, oddychałam głośno i wreszcie zatrzymałam ich kłótnię.
Usłyszeli mnie ale nie ustąpili i nadal groźnie na siebie patrzyli. Patrzyłam na jednego i na drugiego ale nie dało się ich odciągnąć.
-Ughh...! - jęknęłam ze złością i frustracją przed awanturą ich oboje i opuszczając dom przez drzwi frontow, kręcąc głową na ich dziecinne postawy.
Byłam dość zestresowana od pracy i bałam się o stratę jej oraz naprawdę nie mogłam nie mogłam poradzić sobie z ich niedojrzałością.
Westchnęłam głęboko i zamknęłam oczy, przejeżdżając ręką po moich włosach z irytacją. Sekundę później usłyszałam, jak ktoś wychodzi z domu. Odwróciłam się i zobaczyłam Greg'a chodzącego po moim podwórku.
Jego wyraz twarzy był przepraszający.
-Co, do cholery, Greg? - zapytałam odnosząc się do ich kłótni.
Potrząsnął głową lekceważąco.
- Wiem, Przepraszam... Ja.. Ja nie powinienem reagować. On jest po prostu... Nie wiem. Zaszedł mi za skórę.
-Taa, myślisz, że nie wiem jak to jest? Miałeś go ignorować. Powinieneś być bardziej dojrzalszy. Nie czytałeś "The Secret" mi go dałeś? - zażartowałam, odnosząc się do inspirującej książki, którą dał mi jako prezent, ale moja twarz wciąż była poważna.
Zaśmiał się.
-Przepraszam. - spojrzał na mnie z powagą - To się nie stanie następnym razem. - spojrzał na mnie skruszony z najsłodszym dąsem.
Nie mogłam się powstrzymać poddałam się.
-Dobra. Wybaczam ci. - uśmiechnęłam się.
Pochylił się i delikatnie pocałował mnie w usta. Choć było to krótkie i trwało tylko dwie sekundy, to nadal zatrzymywało moje serce. Odsunął się i nie mogłam się nie uśmiechnąć do niego nieśmiało, podczas gdy moje policzki się paliły.
Wziął moją rękę i splótł nasze palce.
-Chodź. - powiedział, prowadząc mnie do swojego samochodu, który był zaparkowany na poboczu drogi - Pojedźmy gdzieś indziej.

Spędziłam cały dzień z Greg'iem. Nawet nie pamiętam co robiliśmy. Czas płynął nam szybko. Pamiętam, że śmialiśmy się, bawiliśmy i uśmiechaliśmy do siebie, jakby uderzyła nas miłość idiotów i dzielenie się milinami słodkich pocałunków, które szczerze mówiąc, nie miałabym przeciwko na więcej.
Kazał mi zapomnieć o świecie. On sprawia, że czuję się najszczęśliwszą kobietą, która żyje. Prawie zapomniałam, że mam męża uzależnionego od seksu, że w zasadzie teraz go oszukuję, a on czeka na mnie w domu. Pamiętałam tylko, gdy Greg zawiózł mnie z powrotem do domu i zatrzymał samochód na poboczu drogi od przedniej strony domu.
Podszedł do drzwi a ja spojrzałam na niego z uśmiechem. Uśmiechnął się zdumiewająco wspaniale. Trzymał moją rękę w swojej, gdy mówiłam.
-Miałam niesamowity dzień. - uśmiechnęłam się do niego z uznaniem.
-Nie dzięki mnie. - powiedział z zarozumiałym tonem żartobliwie, wywołując u nas oboje śmiech.
Mój uśmiech stał się bardziej miękki.
-Dzięki Greg. Za wszystko. Zwłaszcza biorąc pod uwagę rzeczy z pracy i takie tam...dom. - przechyliłam głowę w stronę domu oraz rzeczy, które miałam na myśli.
-Nie musisz mi dziękować. - uśmiechnął się.
Pochyliłam się na palcach i zamknęłam oczy, cicho dając pocałunek na jego miękkich ustach. Poczułam, że oddał pocałunek i moje serce stopiło się.
Tylko, mam na myśli tylko, jak niechętnie odsunęłam się, usłyszałam otwieranie drzwi i moje oczy otworzyły się. Od razu cofnęłam się z Greg'iem i nasze głowy skierowały się w kierunku drzwi. Stał tam Justin, patrząc na nas oboje, zanim jego olśnienie osiadło na Greg'u.
Na chwilę była napięta cisza zanim przemówił.
-Już skończyłeś z moją żoną? - rzekł do niego niegrzecznie, nie mrugając nawet okiem.
-Justin, nie zaczytaj. - ostrzegłam, patrząc na niego ze złością.
-Nie martw się Mel. - powiedział Greg do mnie, mimo że patrzył na Justin'a z pełną nienawiścią. Odwrócił się i spojrzał na mnie - Do zobaczenia później. - uśmiechnął się w pół i ścisnął mi delikatnie rękę.
Uśmiechnęłam się i skinęłam głową, on odwrócił się i poszedł do swojego samochodu. Odwróciłam się do Justin'a i spojrzałam na niego, gdy on skrzywił się za samochodem Greg'a, gdy odjechał. Westchnęłam i potrząsnęłam głową wewnątrz przewracając oczami, podeszłam do niego i weszłam do domu. Zamknął drzwi.
-Co to było? - zażądał.
-Mnie pytasz? Powinieneś siebie zapytać. - odparłam - Dlaczego jesteś taki niegrzeczny? - zapytałam.
-Dlaczego on na ciebie tak patrzy? - całkowicie zignorował moje pytanie.
Spojrzałam na niego, jakby był szalony, choć wiedziałam dokładnie co miał na myśli.
-Co takiego?
-Wiesz co. - zmrużył oczy.
Pokręciłam lekceważąco głową.
-Wow. - mruknęłam, kiedy odwróciłam się od niego i poszłam na górę. Słyszałam jak idzie za mną do sypialni, gdy poszłam do łazienki, aby zmienić moje ubranie. Wyszłam i złapałam swoją poduszkę, całkowicie ignorując Justin'a, gdy zaczęłam opuszczać pokój.
-Melanie. - westchnął, zatrzymując mnie przed drzwiami. Spojrzałam na niego wyczekująco. - Co do cholery się z wami dzieje? - zapytał.
Poczekałam kilka minut, zanim odpowiedziałam.
-Nie obchodzi mnie z kim jesteś i co z nimi zrobisz, więc dlaczego ciebie obchodzi to z kim ja jestem? Skąd to nagłe zainteresowanie?
Spojrzał na mnie z miękkim i nieczytelnym wyrazem twarzy.
Westchnęłam i przeszłam obok niego przez drzwi mrucząc.
-Idę do łóżka.
Nie zatrzymał mnie.

* * *

To  moje ostatnie tłumaczenie. Dziękuję, miło było i to na tyle.
@Nustiin


piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 26


Melanie POV

Tego ranka wstałam na czas. To był pierwszy raz.
Wyszłam wcześnie rano i pojechałam do pracy, wpadając do Starbucks'a po drodze i wzięłam śniadanie. Praca była... pracą. Jak zwykle.
Otrzymałam zadanie napisania kolumny dla jednej se stron w gazecie. Gdy skończyłam, pan Demear dał mi stertę dokumentów do edytowania i przerobienia tego jeszcze raz.
Wiem, że dla większości ludzi jest to straszna rzecz, przez którą chcą popełnić samobójstwo. ale dla mnie? Nie wiem. Lubię to. Uważam, że jest to zabawne.
To pewnie dlatego ludzie uważają mnie za nudną osobę.
Uśmiechnęłam się z satysfakcją, gdy skończyłam korygować wszystkiego formalności. Spojrzałam na zegarek, była dopiero trzynasta. Wiedziałam, że pan Demear spodziewał się skończenia tego w 3 godziny, więc postanowiłam zadzwonić do Rachel w wolnym czasie.
Obydwie postanowiłyśmy spotkać się i zjeść obiad po pracy.
Podniosłam stos papierów i ruszyłam z mojego biura do przodu. Zapukałam do drzwi, weszłam do środka i położyłam ciężki stos na biurku.
Patrzył na to przez chwilę zanim spojrzał na mnie. Potem spojrzał na swojego Rolex'a na nadgarstku i spojrzał na mnie.
-Imponujące.
Wzruszyłam ramionami.
-Staram się.
Zaśmiał się, co sprawiło, że się uśmiechnęłam.
-Dobrze dla ciebie. - powiedział podnosząc arkusz i skanując to z grubsza. - Możesz iść, jeśli chcesz. Spodziewałem się uzyskania tego za przynajmniej 3 godziny lub więcej. Powinienem wiedzieć, że dać ci tylko połowę czasu.
Zaśmiałam się.
-Dziękuję panie Demear.
-Ile razy mam ci powtarzać. Mów do mnie Jason. Przysięgam, jesteś tutaj jedyna, która nazywa mnie Demear.
-Przepraszam sir, wiesz że nie mogę. - powiedziałam, wychodząc z biura w taki sposób, że znowu się zaśmiał.
Chwyciłam torebkę i telefon z mojego biurka i ruszyłam.
-Pa Betty. - pomachałam jej.
Uśmiechnęła się.
-Pa.


-Więc, co jest? - Rachel nalegała jak tylko zajęłyśmy w małej i przepełnionej jadłodajni.
Zaśmiałam się.
-Jesteś taka niecierpliwa, wiesz?
-Tak, więc teraz mi powiedz. Czekałam ... - przerwała i spojrzała na zegarek obliczając godziny - .. jeden, jeden i pół - szeptała do siebie - jakieś 2 godziny!
-Hm.. Zadzwoniłam do ciebie o trzynastej. Nie minęło nawet sześćdziesiąt minut Rachel, uspokój się.
Spojrzała na mnie obojętnie.
-Powiedz mi.
Zachichotałam, wiedząc, że zabawa drażni ją w napięciu. Zadzwoniłam do niej w pracy i powiedziałam, że muszę jej powiedzieć coś naprawdę ważnego, a ona teraz wariuje. Oh kocham moją władzę nad nią.
-Dobrze, dobrze. - poddałam się, widząc jak nieszczęśliwie i poruszono wygląda - Chodzi o Greg'a.
-Co z nim? - powiedziała niespokojnie, oczy miała pełne zmieszania.
-Ona.. Ja.. - przerwałam - Nie wiem jak to powiedzieć.
-Po prostu wyrzuć to z siebie! - zawołała, co sprawiło, że znowu zachichotałam.
-Ok. - powiedziałam, starając się znaleźć słowa. - My.. My byliśmy wczoraj nad jeziorem.. i po prostu graliśmy, bawiliśmy się, wiesz. Jak zwykle... Ale tym razem...
-Witam panie, co mogę dzisiaj wam podać? - żwawa i smukła kelnerka przerwał mi, uśmiechając się do nad z notatnikiem i długopisem w ręku.
-O mój Boże. - Rachel warknęła - Odejdź! Jesteśmy w połowie czegoś - krzyknęła na nią.
Zakryłam usta starając się głośno nie śmiać. Na szczęście tania restauracja była zbyt głośna, aby ktoś słuchał. Kelnerka spojrzała na nią i była zaskoczona.
-Bardzo przepraszam. - powiedziałam do niej starając się kontrolować mój chichot - My po prostu chciałyśmy tylko kawę teraz, dziękuję.
Spojrzała na mnie, jej oczy nadal były szerokie i pokiwała głową, zanim szybko odeszła.
-Rachel! - skarciłam ją - To było niegrzeczne.- zaśmiałam się.
-To ona była niegrzeczna! Przerwała nam! - odparła.
-O mój Boże, jesteś zabawna. Uspokój się, dobrze?
Skrzyżowała ramiona na piersi i prychnęła, patrząc przez okno.
-Czy chcesz żebym ci powiedziała? - uśmiechnęłam się.
Spojrzała na mnie ponuro.
-Tak. - odpowiedziała uparcie.
Zaśmiałam się.
-On mnie pocałował.
-CO?! - krzyknęła.
Tym razem wszyscy ucichli, a ich oczy były zwrócone na nas. Rozejrzałam się niezręcznie, podczas gdy Rachel patrzyła się na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-To nie jest wielka sprawa... - wyszeptałam.
-Nie jest wielka?! - krzyknęła ponownie.
-Ciii. - chwyciłam jej rękę, wiedząc, że nadal na nas patrzą - Zamknij się! - syknęłam - Zostaniemy wyrzuceni stąd.
Rozejrzała się dookoła, wiedząc że wniosła uwagę wszystkich na nas. Przygryzła nieśmiało wargę i bezgłośnie wyszeptała przepraszam do staruszka w złym humorze patrząc na dół.
-Jezu, co się z nimi wszystkim stało tutaj? - wymamrotała do mnie.
-Żartujesz sobie teraz? - parsknęłam.
Powoli zatrzymany rozruch i poziom hałasu wrócił do normy.
-Pocałował cię? - zapytała w szoku, wracając do rozmowy.
Zagryzłam od środka moje policzki i skinęłam.
-Cóż... Jaki to był rodzaj pocałunku? Czy to pełny pocałunek? Z języczkiem? Czy buziak z powrotem? Opisz to! - pisnęła.
Zaśmiałam się patrząc w dół i bawiąc się moimi kluczami.
-Więc... To było słodkie. - uśmiechnęłam się bezmyślnie - Miękko na ustach.. I pocałowałam go z powrotem. - powiedziałam nerwowo patrząc na Rachel, aby zobaczyć jej reakcję.
Szczęka jej opadła.
-Nie mogę w to uwierzyć. - pokręciła głową i uśmiechnęła się - Więc, co się stało? - spytała podniecona.
-On... Zatrzymał się. A potem uśmiechnął się. A potem powiedział przepraszam i odszedł. On po prostu się zdenerwował. I poszłam do niego i zapytałam się dlaczego, a on po prostu powiedział "Przepraszam, nie powinienem tego robić."
-Co? Dlaczego?
-Ponieważ Justin. Czuł się winny, że ja oszukuję Justin'a z nim.
-Och, do diabła z tym kretynem! - Rachel rzuciła ręką w powietrze. - Greg jest niesamowitym facetem! Własnie uświadomiłam sobie, jak idealnie do siebie pasujecie.
-Tak, ale jestem mężatką Rachel. Zapomniałaś? - roześmiałam się.
Spojrzała na mnie ze współczuciem.
-Tak... To jest do bani!
Wzruszyłam ramionami.
Inna kelnerka przyszła do naszego stolika umieszczając naszą kawę na stoliku przed nami, jednocześnie dając nam dziwne spojrzenie.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się z podziwem, nie biorąc pod uwagę tego.
Odeszła szybko, zostawiając mnie i Rachel, wróciłyśmy do rozmowy.
-Więc... Lubisz go? - spytała, popijając kawę.
Siedziałam przez chwilę, uśmiechając się, zanim powoli kiwnęłam głową.
-Tak myślę.
Roześmiała się.
-Wciąż nie mogę w to uwierzyć. - pokręciła głową uśmiechając się do mnie.
-Ja też nie... Ale nie czuję się źle. Czuję się źle, że nie czuję się źle. Chodzi mi o to, że ja jestem z Justin'em. Oszukuję go. Powinnam dbać o niego. Powinnam się wstydzić... ale ja nie wiem? Czuję się totalną suką nie dbając o niego. - powiedziałam ze smutkiem.
-Nie jesteś suką. Nie powinnaś się wstydzić. To znaczy, patrz na Justina! On stawia cię w takiej sytuacji dużo razy. Tyle razy cię zdradził za plecami. Nie tylko za plecami, ale tuż przed tobą. On jest fiutem, pamiętasz? Nie pozwól mu zniszczyć tego co jest dla ciebie. Baw się dobrze, żyj trochę. - mrugnęła uśmiechając się.
Zaśmiałam się.
-Tak myślę.

__________________

No i kolejny jak obiecałam. Jeszcze chyba tylko jeden przetłumaczę i wróci Tomek :)

@Nustiin


środa, 10 lipca 2013

Rozdział 25


Melanie's POV

Czułam jak jego wzrok na moich usta. Właśnie wtedy zauważyłam jak blisko jest jego twarz od mojej.
Spojrzałam na jego usta czując we mnie dziwne uczucie. Powoli pochylił się bliżej mnie i zamknął oczy.
Czuła umieszczone mocno jego usta, ale delikatnie w mojej woli i oczy blisko, podsunęłam usta naprzeciwko jego z tą samą siłą.
Pocałunek był miękki i delikatny i trwał kilka sekund. Ale moje tętno podniosło swoje tempo jak mój żołądek ucieka. Odsunął się powoli. Otworzyłam oczy w tym samym czasie co on i wtedy patrzeliśmy na siebie w milczeniu.

Powoli się uśmiechnęłam, a Greg odzwierciedlił moją reakcję.
Nagle wydawało się, że coś pękło. Spoglądał gorączkowo z jednego oka do drugiego i powoli wziął swoje ręce z moich nadgarstków. Wstał ze mnie i zobaczyłam żal na jego twarzy.
-Przepraszam. - wyszeptał.
Wstał, zmarszczył brwi i odszedł ode mnie, przejeżdżając ręką po włosach.
-Co? - zaczęłam wyraźnie zdezorientowana jego zachowaniem. Zmarszczyłam brwi podnosząc się z trawy tak ja on. - Greg - zawołałam.
Stał metr ode mnie. Podeszłam do niego i odwróciłam się twarzą do niego, podczas gdy on spoglądał za mnie, ignorując mój wzrok.
-Co się stało? - zapytałam, widząc, że ma wyrzuty sumienia.
Kręcąc głową z dezaprobatą ugryzłam wnętrze mojej dolnej wargi. Gdy odpowiedział, nadal na mnie nie patrzył.
-Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Nie powinienem tego zrobić, jestem dupkiem. Naprawdę przepraszam. - spojrzał na swoje nogi, próbując uniknąć kontaktu wzrokowego.
-Gerg - zaczęłam z westchnięciem - Dlaczego tak mówisz? Dlaczego przepraszasz? Nic nie zrobiłeś. Nie jesteś dupkiem...
-Tak, jestem. - przerwał mi w połowie zdania - Jesteś mężatką Mel - stwierdził smutno - A ja po prostu cię pocałowałem. Jak możesz mnie teraz nie nienawidzić.
Roześmiałam się uzyskując jego spojrzenie.
-Nigdy nie mogłabym cię znienawidzić Greg, wiesz to. - uśmiechnęłam się do niego.
Spojrzał tylko w dół wzdychając podczas kręcenia głową.
-Dobrze... Przepraszam. Naprawdę nie powinienem... cię pocałować.
-Przestać przepraszać. - nakazałam stanowczo ale żartobliwie. - Słyszysz żebym narzekała? - próbowałam poprawić nastrój uśmiechając się do niego.
Powoli na mnie spojrzał patrząc w oczy, ale głowę trzymał w dół.
-Dokładnie. - odpowiedziałam jego milczeniem.
Chwyciłam jego twarz w dłonie i pochyliłam się do przodu. Zamykając oczy śmiało przycisnęłam swoje usta do jego. Był zdziwiony, ale nie zawahał się cofnąć nacisku moich ust. Jego ręce powoli owinęły się wokół mojej tali i przyciągnął mnie do siebie.
Oboje odsunęliśmy się od siebie w tym samym czasie. Otworzyliśmy oczy i po prostu staliśmy w swoich ramionach patrząc na siebie.
Uśmiechnął się lekko.
-Nie masz pojęcia, jak długo czekałem, aby to zrobić.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Jak długo? - zapytałam zaciekawiona.
Stał w milczeniu uśmiechając się do mnie, patrząc na całą moją twarz.
-Przez pewien czas. - powiedział tylko.

Podeszłam do drzwi i patrzyłam jak jego samochód odjeżdża. Było późno. Około 8 wieczorem.
Mam swoje klucze, mój umysł nadal był w szoku. Otworzyłam drzwi. Weszłam do salonu i zobaczyłam Justin'a nadal bez koszulki, leżącego na kanapie przed telewizorem. Miał paczkę chipsów na brzuchu i puszkę piwa w jednej ręce. Zobaczył mnie, gdy tylko weszłam i tylko na mnie patrzył.
Nie zwracałam większej uwagi na niego. Byłam zbyt zajęta wydarzeniami, które miały miejsce w godzinach wieczorny z Greg'iem. Tylko jego odtwarzałam sobie w głowie, wyobrażając sobie pocałunek, który wywoływał u mnie uśmiech.
-Gdzie byłaś? - zapytał nagle Justin, czyniąc zwrócenie na siebie uwagi.
Nadal się uśmiechałam jak goofy goober(postać z bajki Spongebob kanciastoporty).
-Co? - spytałam nieuważnie.
-Gdzie byłaś cały ten czas? Nie odbierałaś telefonu. - powiedział, prostując się i usiadł pijąc piwo.
-Och. - powiedziałam, wyciągając mój telefon, aby zobaczyć kilka nieodebranych połączeń i sms'ów Justin'a pytającego dlaczego wyszłam. - Nie byłam nigdzie... - odpowiedziałam cicho, chowając swój telefon z powrotem do kieszeni i starając się nie uśmiechać.
Ale nie mogłam się powstrzymać. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Udałam się na górę, do sypialni i słyszałam, który zrobił to samo. Weszłam do środka podchodząc do szafki i usłyszałam jak wchodzi Justin. Odwróciłam się i spojrzałam na niego, wciąż się uśmiechając. Wyglądał dziwnie.
-Czy jesteś na haju? - zapytał z zaciekawieniem.
Roześmiałam się kręcąc głową.
-Nie, po prostu szczęśliwa.
Wyciągnęłam podkoszulkę i szorty.
-Dlaczego tak nagle?
-Dlaczego nie? - wzruszyłam ramionami.
-Dobra. Teraz to mnie przerażasz. Gdzie byłaś? Co się stało? - strzelił pytaniami.
Tylko spojrzałam na niego trzpiotowato.
-Nidzie. Uspokój się! Od niego interesuje cię to gdzie i z kim wychodzę? - zaśmiałam się.
-Byłaś z kimś? Co? Kto? Co to za facet? - pytał stanowczo.
Tym razem spojrzałam na niego dziwnie.
-Justin, dlaczego cię to obchodzi?
-Nie obchodzi. - odpowiedział od razu - Jestem po prostu... po prostu chcę wiedzieć.- wzruszył ramionami, próbując zachowywać się normalnie, ale wiedziałam, że coś jest nie tak.
Ale byłam zbyt wysoko w siódmym niebie, by to mnie zainteresowało.
-Więc to nie twoja sprawa. - odpowiedziałam niedbale. - Czy słyszałeś żebym zadawała ci wymagające pytania, gdy dzisiaj ukrywałeś dziewczynę w łazience? - powiedziałam i kontynuowałam wyciąganie moich ubrań i szukałam koszulki wygodnej do noszenia.
Jego oczy rozszerzyły się.
-Co? Jak ty...? - zatrzymał się gwałtownie i odchrząknął - O czym ty gadasz? - próbował grać chłodno, ale nie udał mu się dramat.
-Czy ty poważnie udajesz głupiego? - roześmiałam się cicho.
-Nie wiem o czym ty mówisz. - wzruszył ramionami, pocierając rękoma w kieszeniach.
-Domyślam się, że jesteś. - powiedziałam do siebie, odpowiadając na własne pytanie.
Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi. Odkręciłam prysznic i słyszałam jak Justin zaczął krzyczeć wystarczająco głośno, żebym go usłyszała.
-Hej, jestem głodny, nie ma nic do jedzenia.
-Ugotuj coś. - przewróciłam oczami.
-Chcesz żebym spalił dom? - myślałam o tym, prawdopodobnie nie powinna sugerować tego...
-Weź coś na wynos, dzisiaj nie będę gotować.
Usłyszałam jęk i jak opuszcza sypialnię.
Wzięłam długi, relaksujący prysznic, wyszłam, przebrałam się w wygodne ubrania. Wyszłam i zeszłam na dół. Słyszałam jak samochód Justin'a podjeżdża na podjazd i widziałam przez okno jak światła się wyłączają.
Poszłam do kuchni i włączyłam czajnik przygotowując dla siebie herbatę. Justin wszedł i spojrzałam na niego. Pierwszą rzeczą jaką zauważyłam, to było, że miał na sobie koszulę. Drugą rzeczą, jaką zauważyłam to były dwie duże brązowe torby z McDonald'a i duży napój oraz sześciopak piw. Wtedy zauważyłam, że trzyma beżowy portfel w tej samej ręce. Moje oczy rozszerzyły się i szczęka mi opadła.
Wyszłam z kuchni i podeszłam do niego, wtedy moje przypuszczenia się potwierdziły.
-Justin! - wyrwałam mu mój portfel.
-To moje imię, nie nadużywaj go. - odpowiedział chytrze podchodząc do stołu i kładąc żywność i napój na nim.
Otworzyłam portfel i szukałam moich pieniędzy tam gdzie je trzymałam. Już ich nie było. Nie było nic, ale parę kieszonek opuścił.
-Co do cholery? Gdzie są moje pieniądze? - zawołałam.
Wzruszył ramionami.
-Prawdopodobnie w kasie u Maccas? - usiadł otwierając torbę McDonald i wyjmując BigMac'a.
-Kto powiedział, że możesz dotknąć mój portfel? - krzyknął.
-Nikt nie powiedział, że nie mogę. - odpowiedział krótko.
-Justin! Miałam pięćdziesiąt dolarów tutaj! Gdzie to jest? - zapytałam.
-Powiedziałem ci, w kasie.
-Pięćdziesiąt dolarów warte McDonald'a? Naprawdę? - powiedziałam rozdrażniona.
Spojrzał na mnie mlaskając ustami i żując głośno hamburgera.
-I innych rzeczy. - powiedział w pełnymi ustami i poklepał sześć puszek piw.
-Nie masz prawa dotykać moich pieniędzy, na które pracowałam przez pewien czas. Po prostu przestać leżeć na dupie cały dzień i nic nie robić!
Przełknął duży kęs.
-Hej, robię wiele rzeczy...
-Jak co? Picie? Przeskakiwanie przez kanały telewizyjne? Seks co pięć minut?
-Tak. - kiwnął denerwująco - Zobacz, robię wiele rzeczy podczas gdy cię nie ma tutaj.
Przewróciłam oczami i wypuściłam z siebie sfrustrowany jęk i pobiegłam na górę.
-Hej, to nie moja wina, że nie mam pieniędzy na siebie! Byłem głodny, a ty nie chciałaś gotować. Musiałem coś zjeść, byłem głodny przez cały dzień jak ciebie nie było!
Zatrzymałam się w połowie drogi na schodach i pochyliłam się, by mógł mnie zobaczyć. Wrogo się na niego spojrzałam i krzyknęłam:
-Znajdź pieprzoną pracę!
Szybko wpadłam do sypialni trzaskając za sobą drzwi. Upadłam na posłane łóżko i westchnęłam, zamykając oczy i ukryłam swoją twarz.
Po około pięciu minutach drzwi się powoli otworzyły i wszedł niepewnie Justin. Zobaczył mnie leżącą na łóżku a ja spojrzałam na niego. Jego wyraz twarzy był miękki, nie taki jak wcześniej, kiedy krzyczeliśmy na siebie.
Spojrzałam w sufit na sekundę przed tym jak zeszłam z łóżka.
-Hej, zaczekaj. - powiedział zatrzymując mnie przed opuszczeniem pokoju. - Przepraszam. - powiedział cicho.
Spojrzałam na niego z zakłopotaniem. Robił to ponownie. Mylił mnie. Raz był chujem, a potem wszystko jest słodkie i bardzo ładne, a następnie znowu jest chujem. I tak ciągle.
-Nie powinienem był wziąć twojego portfelu bez zgody... - powiedział szukając winnych.
Spojrzałam w dół i westchnęłam.
-Poważnie - powiedział - I przepraszam za bycie dupkiem wtedy, na dole.
-Powinieneś być - mruknęłam krzyżując ramiona.
-Jestem - odpowiedział.
To mnie zaskoczyło.  Spodziewałam się, że będzie się gniewać za to, że wtedy powiedziałam jak sprytnie przewraca tyłek.
Spojrzałam na niego. Nie wiedziałam co zrobić. Czy mogę przyjąć jego przeprosiny? Czy mam po prostu pozwolić mu odejść? Albo powinna zostać zła na niego?
Ugh. Dlaczego wszystko jest tak skomplikowane?
-Nieważne, idę spać. - potrząsnęłam głową i przeszłam obok niego idąc na dół.
Dotarłam do salonu i zobaczyłam pełno śmieci z McDonald'a i pudełka po hamburgerach. Pokręciłam głową, westchnęłam i poszłam posprzątać.
Wzięłam kilka pudełek i opakowań i zastanawiałam się jak mógł jeść tak dużo. Był tam BigMac, dwie paczki dużych frytek, ćwierćfunciak, dziesięć opakowań naggetsów, duży napój i dwa cheeseburgery.
Jak mógł zjeść te wszystkie śmieci, ale i tak wciąż wygląda niesamowicie dobrze i nastrojowo. Prawdopodobnie dzięki jego aktywności fizycznego, czyli seksu przez cały dzień.
Po oczyszczeniu go i wywaleniu wszystkiego do kosza udałam się na kanapę i zobaczyłam, że stolik jest również pokryty pustymi puszkami po piwie i torbami od fas foodów i frytek.
-Na litość boską! - jęknęłam cicho do siebie.
Po wyrzuceniu ich do kosza wyłączyłam wszystkie światła i upadłam na kanapę wyczerpana. Nagle przypomniałam sobie Greg'a i pocałunek nad jeziorem.
Wtedy natychmiast zapomniałam o mylącym zachowaniu Justin'a i się uśmiechnęłam, czując jak moje serce się rozgrzewa. Nigdy nie myślałam o tym jak bardzo go lubię, do dzień. Mogłam tylko patrzeć na niego jak na najnajlepszego przyjaciela kiedykolwiek. Nie było właściwie w nim nic złego. Był doskonały.
Był zabawny, uroczy, przystojny, wiedział dokładnie jak się uśmiecham i umiał mnie rozśmieszyć.
Rachel się wścieknie, gdy jej o tym powiem...


________

Trochę długo, ale jest :) I jak obiecałam w tym tygodniu pojawi się jeszcze jeden rozdział tłumaczenia :)

 @Nustiin