sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 44

Proszę, przeczytaj pod rozdziałem :)

Melanie's POV

- Mam ci wiele do powiedzenia, czy jak? - spytałam nieśmiało. Spojrzała na mnie z powagą, siadając obok mnie na kanapie.
Przygryzłam wargę i zacisnęłam mocniej kubek w dłoniach. 
- Myślę, że lubię Justina. Szczerze mówiąc, byłam zbyt przerażona, aby spojrzeć na jej twarz, aby w ogóle zobaczyć jej reakcję. Była w szoku. Wyglądało to tak, jakby próbowała coś powiedzieć, ale żadne słowa nie były w stanie przejść przez jej gardło. Po prostu siedziała z otwartymi ustami.
- O..ok. Yyy, co? - spojrzała na mnie jakby znów miała jakieś urojenia.
Westchnęłam. Pomyślałam, że zacznę od początku. Dosłownie godzinę później, po wyjaśnieniu każdego szczególiku tego co się dzieje, po prostu spojrzała na mnie.
- Nie mogę w to uwierzyć. On na serio cię lubi!
Prychnęłam.
- Mówiłam! Powiedział, że jestem zajebistą dupą.
'' Mel: Nie widzisz tego? Ja naprawdę lubię tego gościa
Justin: Nie widzisz, że naprawdę cię lubię?
- Och Mel, musisz się tak wiele nauczyć - pokręciła głową, spoglądając na mnie jakbym była dzieckiem, które nic nie potrafiło - On cię lubi - stwierdziła.
- Sama nie wiem - odwróciłam wzrok
- Jak się teraz Greg zachowuje? Nie mogę uwierzyć, że zauważył was.
- Co ciekawe, nawet nieźle. Mam na myśli to, że na początku był zdenerwowany, kiedy się o tym dowiedział, ale jakoś to przyjął. Czuję się tak źle - spojrzałam na nią, żując dolną wargę - On nie zasłużył na to co zrobiłam dla niego.
- Mel, poważnie, przestań się obwiniać za to.
Spojrzałam na swój kubek.
- Myślę, że..
Zapadła cisza. Zaproponowałam jej kolejny kubek herbaty, na co nie zaprzeczyła. Chwyciłam jej filiżankę i wstałam aby przejść do kuchni.
- Muszę teraz zacząć szanować Justina.
Odwróciłam się do niej, zauważyłam ją przez okno w kuchni i powiedziała.
- Co? Jak? - śmiałam się.
- No normalnie - powiedziała - Chodzi mi o to, że w klubie obronił się. Pobił faceta specjalnie dla ciebie, Mel! A ty uważasz, że cię nie lubi. Naprawdę jesteś ślepa.
Roześmiałam się.
- Dlatego jestem tak zdezorientowana - odpowiedziałam, wlewając mleko do obu filiżanek - Podobnie jak połowę czasu myślę sobie, ze rzeczywiście tak nie jest. Ale drugą połową staram się myśleć bardziej realistycznie. Mam na myśli to, że jest taki gorący i dobrze wygląda, czemu chciałby mnie? - Kiedy to powiedziałam, Rachel wyglądała na zdenerwowaną.
- Nie będziemy do tego wracać, słyszysz Mel? Nie waż się spróbować powiedzieć, mi że czymś nie jesteś. Bo jesteś. Jesteś, kurwa niesamowita, wspaniała i gorąca. Jezu! - Narzekala.
Śmiałam się wraz z nią, i potrząsnęłam głową. Wciąż jej nie wierzyła, ale ja wszystko doskonale wiedziałam. Zignorowałam ją, chciałam tylko by mogła się zamknąć.
- Chodzi mi o to dlaczego do cholery on walnął Marka dla ciebie, jeśli on ciebie nie lubi?Dlaczego miałby to zrobić? Co z nim jest?
Wzruszyłam ramionami.
-Może po prostu, chce być dobry, aby uprawiać ze mną sex. Wiesz, on ma sex ze wszystkim co oddycha i ma waginę.
Spojrzała na mnie z niezadowolonym wyrazem twarzy.
-Nie. To dlatego, że on cię lubi, idiotko.
Westchnęłam, mieszając cukier w obu filiżankach przed wniesieniem ich do salonu.
Gdy tylko jej to podałam, przed otwarciem drzwi usłyszałyśmy brzęk kluczy i ich otwieranie. Justin wszedł z gitarą przypiętą na plecach, torbą z McDonalds (znowu) i pokrowcem na gitarę w jego ręce, który wydał w wewnątrz dużo kliknięć. Patrzyłyśmy na niego a on zauważył nas od razu.
Zapadła niezręczna cisza, gdy on tam stał.
-Hej. - Rachel uśmiechnęła się do niego.
Wydawał się zdezorientowany, gdyż ona przywitała go z uśmiechem, od kiedy go nienawidziła. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem i przyjrzałam się na jedzeniu. Zauważył to i szybko usprawiedliwił się:
-Kupiłem to za swoje pieniądze, przysięgam.
Spojrzałam na niego tępo.
-Mówię poważnie!
-Cokolwiek, Justin. - przewróciłam oczami i usiadłam z powrotem na kanapie.
-Dobrze, nie wierzysz mi. - mruknął wchodząc do kuchni.
-Koleś! Gdzie moje "cześć"? - Rachel zawołała do niego z uśmieszkiem.
Normalnie spiorunowałaby go wzrokiem i groziła mu teraz, ale zakładam, że naprawdę ma trochę szacunku dla niego.
Justin wydawał się coraz bardziej zdezorientowany, gdy patrzył na nią przez kuchnię.
-Uhh, cześć?
Rach uśmiechnęła się i pomachała, powodując u mnie śmiech.
-Okay, więc teraz pójdę i zostawię cię z nim. - mruknęła do mnie wstając z kanapy.
Poszłam z nią do drzwi i przytuliłam ją machając na pożegnanie, gdy wychodziła. Gdy zamknęłam drzwi Justin powiedział:
-Co się z nią dzieje?
Spojrzałam na Justina.
-Co masz na myśli?
-Mam na myśli... dlaczego do cholery ona powiedziała mi "cześć"? I uśmiechnęła się? - wyglądał na zmieszanego.
Zaśmiałam się.
-Nie wiem.
-Gówno prawda. Gadałyście o mnie, prawda?
Cholera, on jest dobry.
-Nie wszystko musi być o tobie, wiesz? - skłamałam.
Uniósł brew.
-Tak, zgadza się. - zażartował arogancko.
Wyciągnął wielki pusty słoik z jednej szafki i postawił go na stole w kuchni, wziął pokrowiec na gitarę o otworzył zamek. Nadal było słychać brzęk metalu, wziął to co było w środku i włożył do słoika. To były pieniądze. Wiele monet i kilka banknotów. Spojrzałam na to i na niego podejrzliwie.
-Mówiłem ci, kupiłem to sam. - powiedział z zadowoleniem.
-Skąd to masz? - miałam złe przeczucie, skąd dostał te pieniądze.
-To nie ma znaczenia. - wzruszył ramionami.
-Justin.. - powiedziałam poważnie.
-Nie zadawaj pytań tylko podziękuj. - kontynuował kończenie swojego Big Maca.
-Za co? Za kradzież ludzkich portfeli? - oskarżyłam go.
Spojrzał na mnie lekko urażony.
-Nie ukradłem niczyjego portfela.
-Wówczas skąd masz te wszystkie pieniądze?
-To nie ma znaczenia, ok? - jego głos był trochę głośniejszy a on zaczął odchodzić.
-Tak, oczywiście.
-Mel! Po prostu zostaw! - krzyknął i natychmiast zamknęłam usta nie spodziewając się jego wysokiego tonu.
Stanął na chwilę patrząc się na mnie ze złością, wziął pokrowiec na gitarę i poszedł na górę.
Westchnęłam ze złością, odwracając się i patrząc na słoik i miejsce z którego Justin odszedł.

_____
Cześć tu Tomek.
Autorka dodała, 2 rozdziały, także kolejny spodziewajcie się w najbliższym czasie :)
Mam nadzieję, że tu dalej jesteście? hmm? :)