piątek, 7 marca 2014

Rozdział 45

Melanie's POV


Nadal znajdował się w sypialni. Nawet dobrze, ponieważ wtedy mogę spokojnie się wziąć za papierkową robotę. Ale też było źle, ponieważ znajdował się w pobliżu. Cóż, niekiedy nie zachowuje się jak kretyn.
Odwróciłam się aby chwycić sól i zobaczyłam go schodzącego ze schodów.
Jego oczy spotkały się z moimi. Spoglądałam na niego przez zaledwie kilka sekund, zanim odwrócił wzrok. Słyszałam jego kroki w stronę kuchni, zanim jego ręce wiły się wokół mojej talii. Trzymał mnie blisko,  zaczął całować bok mojej szyi i po chwili oparł podbródek na moim ramieniu.
- Co robisz? - powiedział mi do ucha swoim ochrypłym głosem.
Ignorując gęsią skórkę, odpowiedziałam.
- Chorizo z makaronem (chorizo, jest to hiszpańska kiełbasa)
Zapadła mała cisza, wyciągnęłam rękę, aby chwycić ugotowany makaron.
- Czy jesteś na mnie zła? - powiedział cicho
Milczałam przez krótką chwilę.
- Wydaje mi się, że nie... - dodałam szczyptę soli i zaczęłam mieszać - Znaczy myślę, że byłam trochę zła przedtem. Zadając wszystkie pytania, nie podnoś na mnie głosu - czułam się, tak jakbym była irytująca.
Westchnął, odchodząc ode mnie. Czułam się rozczarowana, ale upewniłam się, że tego nie zauważył.
- Tak, wiem. Po prostu nie chciałem ci o tym mówić, bo wiedziałem, że zaczniesz zadawać pytania i takie tam i... - urwał. Spojrzał przed siebie, a ja patrzyłam na jego nieskazitelną twarz - Nie wiem...
- Powiesz mi? - zapytałam niepewnie, obawiając się, że znów może być zły.
Zagryzł wargę i spojrzał na mnie, podczas gdy jego oczy wpatrywały się w moje. Spojrzałam na jego usta i z powrotem na oczy, nie zważając jak gorąc jest, kiedy gryzie wargę.
Wyszedł z kuchni do salonu.. Zamknęłam oczy, wzdychając. Świetnie, to go wkurzyło.
Pokręciłam głową , nakładałam danie na naczynie. Justin zauważył z kanapy bądź mógł to poczuć. Podszedł i usiadł obok mnie. Musiał być bardzo głodny, w końcu siedział na górze prawie cały dzień.
Jedliśmy w zupełnej ciszy, jedynie za plecami grał telewizor.
- Byłem przygotowany
Spojrzałam na niego. Patrzył w dół na swój talerz. Jego policzki nabrały odcień rózu. Byłam lekko zszokowana i zaskoczona.
- Przygotowany? - zapytałam, zszokowana.
Wziął kolejny kęs, nie dostałam odpowiedzi.
- Dlaczego mi nie możesz powiedzieć?
Wzruszył tylko ramionami, kontynuując jedzenie.
- Grałeś na gitarze? Czy..?
Prychnął.
- To dlatego nie chce ci powiedzieć. Wiedziałem, że będziesz zadawać tyle pytań - spojrzał na mnie ze złością.
- Co jest złego w zadawaniu pytań?
Patrzył na mnie, starając wymyślić jakąś odpowiedzieć, ale nie mógł. Spojrzał tylko na swój talerz, i wziął kolejny kęs. Westchnęłam, kręcąc makaron wokół swojego talerza. Nie jadłam, po prostu przesuwałam wokół talerza.
- Śpiewałem - powiedział cicho.
Spojrzałam na niego ponownie, i spojrzał na swój talerz. Postanowiłam nie robić wielkiego zamieszania, po prostu zachować się jak gdyby nic.
- Dlaczego jesteś tak zażenowany?
- Nie jestem - bronił się - Ja po prostu... nie wiem.. - wzruszył ramionami.
Wzięłam mały kęs, żułam powoli.
Zaśmiałam się cicho do siebie, sprawdzając go.
- Co? - zapytał z obawą, w oczach miał lekki strach
- Nic, tylko fakt, że można śpiewać publicznie przez całą masą ludzi, a nie możesz zaśpiewać przede mną?
- Hej nie było łatwo. Nigdy nie czułem się tak nerwowy w swoim życiu.
Jak tylko uświadomił sobie, co powiedział natychmiast odwrócił wzrok ode mnie.
Czułam się jakby miał przewagę w tej sytuacji.
- Justin Bieber zdenerwowany.. - powiedziałam w szoku kpiącym tonem.
Rzucił językiem po swojej dolnej wardze.
- Zamknij się - mruknął powodując, że się śmiałam.
- Od kiedy cię obchodzi co sądzę?
Zgarbił się, zbierając cebulę na talerzu bez entuzjazmu wzruszył ramionami.
- Nie obchodzi.
Wyśmiewałam go. On milczał.
- Dlaczego nie chcesz zaśpiewać przede mną? - zapytałam poważnie.
Spojrzał na mnie, w końcu mieliśmy kontakt wzrokowy. 
- Będziesz się śmiać ze mnie.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, potrząsając głową w najmniejszym stopniu.
- Dlaczego miałabym to zrobić?
- To jest to, co wszyscy w trzeciej klasie zrobili, w czwartek i piątej... dopóki nie przeniosłem się do innej klasy.
- Cóż w trzeciej klasie.. to było dawno temu. Jesteśmy tu wszyscy dorośli, jesteśmy dojrzali.. cóż, niektórzy z nas są tak czy inaczej - zażartowałam, a on zaśmiał się - Nie śmiej się Justin - powiedziałam szczerze.
- Śpiew jest rzeczą dla dziewczyn. Chłopaki nie śpiewają.
Kto wiedział, że pod tą rockową twardą skorupą, w głębi duszy był nieśmiały, nerwowy mały chłopiec, który bał się opinii?
Trudno było w to uwierzyć, nigdy go o to bym nie podejrzewała. Cóż, każdego dnia uczymy się czegoś nowego.
Spojrzałam na niego, jakby był z innej planety.
- Chcesz powiedzieć, że nie czujesz się męski kiedy śpiewasz? - milczał, więc przyjęłam to jakbym miała rację 
- Musi to być jakiś żart. Naprawdę nie masz pojęcia jak to jest seksowne jak facet śpiewa? - moje policzki natychmiast zrobiły się całe czerwone, a on spojrzał na mnie. 
- Myślisz, że jestem gorący?
Spojrzał na mnie. Jestem taką idiotką.
- No to jest.. to nie jest tylko rzecz dla dziewczyn Justin, nie należy się tego wstydzić. Masz naprawdę dobry głos, dlaczego to ukrywasz?
- Dlaczego ukrywasz swoją historię, którą piszesz piszesz? 
Każdym razem, kiedy o tym wspomniał, czułam się zakłopotana. Jeżeli była to normalna powieść, pisałam. Ale piszę Erotyczny Romans.. nic dziwnego, że go lubił to bardzo. Ale nie chce by pomyślał, że jestem zagubiona.
- Nie sądzę, że jesteś zagubiona, jeżeli tak uważasz.Spojrzałam na niego, lekko zszokowana, jakby wiedział co się dzieje w mojej głowie.
- Dlaczego nie możesz po prostu zaśpiewać przede mną? - z powrotem zmieniłam temat.
_

__
Przepraszam was bardzo, że musieliście dosyć długo czekać, ale miałem sporo nauki, także za to, jeżeli w tekście są jakieś błędy, każdemu się zdarza, prawda? :)Kiedy będzie następny rozdział? Nie wiem nawet i ja, poczekajmy spokojnie aż autorka doda, to go przetłumaczę :)Tomek

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 44

Proszę, przeczytaj pod rozdziałem :)

Melanie's POV

- Mam ci wiele do powiedzenia, czy jak? - spytałam nieśmiało. Spojrzała na mnie z powagą, siadając obok mnie na kanapie.
Przygryzłam wargę i zacisnęłam mocniej kubek w dłoniach. 
- Myślę, że lubię Justina. Szczerze mówiąc, byłam zbyt przerażona, aby spojrzeć na jej twarz, aby w ogóle zobaczyć jej reakcję. Była w szoku. Wyglądało to tak, jakby próbowała coś powiedzieć, ale żadne słowa nie były w stanie przejść przez jej gardło. Po prostu siedziała z otwartymi ustami.
- O..ok. Yyy, co? - spojrzała na mnie jakby znów miała jakieś urojenia.
Westchnęłam. Pomyślałam, że zacznę od początku. Dosłownie godzinę później, po wyjaśnieniu każdego szczególiku tego co się dzieje, po prostu spojrzała na mnie.
- Nie mogę w to uwierzyć. On na serio cię lubi!
Prychnęłam.
- Mówiłam! Powiedział, że jestem zajebistą dupą.
'' Mel: Nie widzisz tego? Ja naprawdę lubię tego gościa
Justin: Nie widzisz, że naprawdę cię lubię?
- Och Mel, musisz się tak wiele nauczyć - pokręciła głową, spoglądając na mnie jakbym była dzieckiem, które nic nie potrafiło - On cię lubi - stwierdziła.
- Sama nie wiem - odwróciłam wzrok
- Jak się teraz Greg zachowuje? Nie mogę uwierzyć, że zauważył was.
- Co ciekawe, nawet nieźle. Mam na myśli to, że na początku był zdenerwowany, kiedy się o tym dowiedział, ale jakoś to przyjął. Czuję się tak źle - spojrzałam na nią, żując dolną wargę - On nie zasłużył na to co zrobiłam dla niego.
- Mel, poważnie, przestań się obwiniać za to.
Spojrzałam na swój kubek.
- Myślę, że..
Zapadła cisza. Zaproponowałam jej kolejny kubek herbaty, na co nie zaprzeczyła. Chwyciłam jej filiżankę i wstałam aby przejść do kuchni.
- Muszę teraz zacząć szanować Justina.
Odwróciłam się do niej, zauważyłam ją przez okno w kuchni i powiedziała.
- Co? Jak? - śmiałam się.
- No normalnie - powiedziała - Chodzi mi o to, że w klubie obronił się. Pobił faceta specjalnie dla ciebie, Mel! A ty uważasz, że cię nie lubi. Naprawdę jesteś ślepa.
Roześmiałam się.
- Dlatego jestem tak zdezorientowana - odpowiedziałam, wlewając mleko do obu filiżanek - Podobnie jak połowę czasu myślę sobie, ze rzeczywiście tak nie jest. Ale drugą połową staram się myśleć bardziej realistycznie. Mam na myśli to, że jest taki gorący i dobrze wygląda, czemu chciałby mnie? - Kiedy to powiedziałam, Rachel wyglądała na zdenerwowaną.
- Nie będziemy do tego wracać, słyszysz Mel? Nie waż się spróbować powiedzieć, mi że czymś nie jesteś. Bo jesteś. Jesteś, kurwa niesamowita, wspaniała i gorąca. Jezu! - Narzekala.
Śmiałam się wraz z nią, i potrząsnęłam głową. Wciąż jej nie wierzyła, ale ja wszystko doskonale wiedziałam. Zignorowałam ją, chciałam tylko by mogła się zamknąć.
- Chodzi mi o to dlaczego do cholery on walnął Marka dla ciebie, jeśli on ciebie nie lubi?Dlaczego miałby to zrobić? Co z nim jest?
Wzruszyłam ramionami.
-Może po prostu, chce być dobry, aby uprawiać ze mną sex. Wiesz, on ma sex ze wszystkim co oddycha i ma waginę.
Spojrzała na mnie z niezadowolonym wyrazem twarzy.
-Nie. To dlatego, że on cię lubi, idiotko.
Westchnęłam, mieszając cukier w obu filiżankach przed wniesieniem ich do salonu.
Gdy tylko jej to podałam, przed otwarciem drzwi usłyszałyśmy brzęk kluczy i ich otwieranie. Justin wszedł z gitarą przypiętą na plecach, torbą z McDonalds (znowu) i pokrowcem na gitarę w jego ręce, który wydał w wewnątrz dużo kliknięć. Patrzyłyśmy na niego a on zauważył nas od razu.
Zapadła niezręczna cisza, gdy on tam stał.
-Hej. - Rachel uśmiechnęła się do niego.
Wydawał się zdezorientowany, gdyż ona przywitała go z uśmiechem, od kiedy go nienawidziła. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem i przyjrzałam się na jedzeniu. Zauważył to i szybko usprawiedliwił się:
-Kupiłem to za swoje pieniądze, przysięgam.
Spojrzałam na niego tępo.
-Mówię poważnie!
-Cokolwiek, Justin. - przewróciłam oczami i usiadłam z powrotem na kanapie.
-Dobrze, nie wierzysz mi. - mruknął wchodząc do kuchni.
-Koleś! Gdzie moje "cześć"? - Rachel zawołała do niego z uśmieszkiem.
Normalnie spiorunowałaby go wzrokiem i groziła mu teraz, ale zakładam, że naprawdę ma trochę szacunku dla niego.
Justin wydawał się coraz bardziej zdezorientowany, gdy patrzył na nią przez kuchnię.
-Uhh, cześć?
Rach uśmiechnęła się i pomachała, powodując u mnie śmiech.
-Okay, więc teraz pójdę i zostawię cię z nim. - mruknęła do mnie wstając z kanapy.
Poszłam z nią do drzwi i przytuliłam ją machając na pożegnanie, gdy wychodziła. Gdy zamknęłam drzwi Justin powiedział:
-Co się z nią dzieje?
Spojrzałam na Justina.
-Co masz na myśli?
-Mam na myśli... dlaczego do cholery ona powiedziała mi "cześć"? I uśmiechnęła się? - wyglądał na zmieszanego.
Zaśmiałam się.
-Nie wiem.
-Gówno prawda. Gadałyście o mnie, prawda?
Cholera, on jest dobry.
-Nie wszystko musi być o tobie, wiesz? - skłamałam.
Uniósł brew.
-Tak, zgadza się. - zażartował arogancko.
Wyciągnął wielki pusty słoik z jednej szafki i postawił go na stole w kuchni, wziął pokrowiec na gitarę o otworzył zamek. Nadal było słychać brzęk metalu, wziął to co było w środku i włożył do słoika. To były pieniądze. Wiele monet i kilka banknotów. Spojrzałam na to i na niego podejrzliwie.
-Mówiłem ci, kupiłem to sam. - powiedział z zadowoleniem.
-Skąd to masz? - miałam złe przeczucie, skąd dostał te pieniądze.
-To nie ma znaczenia. - wzruszył ramionami.
-Justin.. - powiedziałam poważnie.
-Nie zadawaj pytań tylko podziękuj. - kontynuował kończenie swojego Big Maca.
-Za co? Za kradzież ludzkich portfeli? - oskarżyłam go.
Spojrzał na mnie lekko urażony.
-Nie ukradłem niczyjego portfela.
-Wówczas skąd masz te wszystkie pieniądze?
-To nie ma znaczenia, ok? - jego głos był trochę głośniejszy a on zaczął odchodzić.
-Tak, oczywiście.
-Mel! Po prostu zostaw! - krzyknął i natychmiast zamknęłam usta nie spodziewając się jego wysokiego tonu.
Stanął na chwilę patrząc się na mnie ze złością, wziął pokrowiec na gitarę i poszedł na górę.
Westchnęłam ze złością, odwracając się i patrząc na słoik i miejsce z którego Justin odszedł.

_____
Cześć tu Tomek.
Autorka dodała, 2 rozdziały, także kolejny spodziewajcie się w najbliższym czasie :)
Mam nadzieję, że tu dalej jesteście? hmm? :)

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 43

Melanie's POV


 Moje oczy otworzyły się powoli, a mój umysł stopniowo zaczął przebudzać się ze snu. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłam była doskonała twarz Justina. Moją uwagę od razu przykuło jego lewe oko, które było delikatnie posiniaczone. Nienawidziłam tego widoku, ale musiałam przyznać, że wyglądał o wiele seksowniej niż wcześniej. Po realizacji tego, co właśnie pomyślałam, mocno zamknęłam oczy, starając się uspokoić. Odwróciłam się i spojrzałem na zegarek, który znajdował się na nocnym stoliku. Była 6:35. Jęknęłam cicho i wyszłam z ciepłego łóżka, starając się nie obudzić Justina. Wzięłam szybki prysznic i wyszłam z owiniętym wokół ciała ręcznikiem. Pośpiesznie się ubrałam i zeszłam na dół do pokoju gościnnego. Był nienaruszony, co mnie zdziwiło, w porównaniu z tym co stało się ostatniej nocy. Rozejrzałam się w zdumieniu, zastanawiając się, jak długo zajęło Justinowi posprzątanie. Uniosłam usta do góry i uśmiechnęłam się. Poszłam do kuchni, nalałam do czajnika wodę i zagotowałam ją, zauważając, że zlew był pusty, nie było w nim brudnych naczyń, a z kosza nie unosił się nieświeży zapach. Otworzyłam jedną z szafek, gdzie miały być kubki, ale ich nie znalazłam. Przeszukałam każdą szafkę próbując dowiedzieć się, gdzie Justin trzyma te cholernie kubki, aż w końcu okazało się, że są pod zlewem. Przewróciłam oczami, podnosząc jeden z nich. On naprawdę nie miał pojęcia, gdzie co powinno się znajdować. Nadal widziałam ślady kawy. Prychnęłam, biorąc płyn do naczyń i zaczynając je ścierać. 
- Robisz kawę? - usłyszałam za sobą zachrypnięty głos.
 Odwróciłam się przerażona, aby zobaczyć Justina, który schodził po schodach w samych bokserkach. Jak to możliwe, że nie było mu zimno? 
- Jezu, Justin, przestraszyłeś mnie! - krzyknęłam, biorąc głęboki wdech. Chłopak tylko się zaśmiał. 
- Przepraszam. 
- W porządku - zachichotałam - I tak, robię kawę. 
- Czy mogłabyś przygotować dla mnie jedną, proszę? - zapytał grzecznie, drapiąc się po nagim brzuchu, na którego starałam się nie zwracać uwagi. 
- Oczywiście - odwróciłam się, aby dosięgnąć kolejną filiżankę - Czekaj - powiedziałam, a on usiadł na stołku i spojrzał na mnie, abym kontynuowała - Dlaczego wstałeś tak wcześnie? Zmarszczył brwi. Oblizał wargi, niedbale wzruszając przy tym ramionami. 
- Po prostu mam kilka rzeczy do załatwienia i postanowiłem, że zrobię to dziś - podrapał się w tył głowy. 
Zmrużyłam oczy, zastanawiając się, co kryje się pod określeniem "rzeczy", ale nie chciałam tego wałkować. Kiedy zrobiłam nam kawę, spojrzałam na zegarek. 
- Cholera, nie znowu - jęknęłam, wpadając do salonu. Spojrzałam na moje teczki, chwyciłam je i popędziłam do przedpokoju, nasuwając po drodze obcasy. 
- Cześć, Justin! - krzyknęłam i wyszłam do pracy. 


Justin's POV 


Zaśmiałem się, kręcąc głową, kiedy patrzyłem jak Melanie wybiega z domu. Po wypiciu kawy poszedłem na górę, aby wziąć prysznic. Ubrałem się, wszedłem do mojego pokoiku nad schodami po gitarę. Chwyciłem ją, tak samo jak i kluczyki do samochodu, po czym wyszedłem z domu. Po przejechaniu godzinnej drogi do miasta, w którym wiedziałem na pewno, że nikt mnie nie zna, zatrzymałem się na parkingu i wyciągnąłem swoją gitarę. To były zalety miasta. Każdy spieszył ze wszystkich stron próbuje dostać się do pracy lub spotkanie z ludźmi. To nie było coś w stylu spokojnego przedmieścia, na którym żyliśmy. Przeszedłem drogę i ruszyłem w poszukiwaniu dobrego miejsca. Moje serce zaczęło szybciej bić. Dawno się tak nie czułem. Byłem zdenerwowany. Wyciągnąłem gitarę. Kilka osób spojrzało na mnie, ale starałem się to zignorować. Umieściłem pasek na ramionach. Starałem się zrelaksować oddech jak tylko mogłem i powoli uderzyłem w struny. Wielu ludzi zaczęło się na mnie gapić, niektórzy nawet uśmiechali się w zachwycie. Odchrząknąłem niezgrabnie. Zacząłem grać, próbując złapać rytm na początku. Po kawałku mojej gry, zacząłem grać pierwszą zwrotkę "I'm Yours". Moja twarz zaczęła płonąć z czerwoności i czułem się bardzo niezręcznie. Zamarzyłem, by tych kilka osób wokół mnie, po prostu przestało się gapić. Nigdy wcześniej nie śpiewałem przed nikim oprócz swojej mamy. W rzeczywistości moja mama i Ryan byli jedynymi ludźmi, którzy wiedzieli o moim śpiewie. Chyba jeszcze Melanie... Chyba. 
- But I, won't, he-saa-tate no more. No more, it cannot wait, I'm yours - kontynuowałem śpiew. - Well open up your mind and see like me, open up your plans and damn you're free... - Nagle niektórzy ludzie zaczęli bić brawo, które mogłem usłyszeć pomimo dźwięków gitary.


Melanie's POV


Mój telefon zadzwonił, kiedy zatrzymałam się na podjeździe. Dzwoniła Rachel. 
- Tak? - odetchnęłam. 
- Gdzie jesteś? 
- Właśnie wróciłam do domu. 
- W porządku, będę niedługo. 
- Okej, fajnie, do zobaczenia wkrótce. Kiedy wyszłam z samochodu zauważyłam, że Rovera Justina nie było na podjeździe. Wtedy przypomniałam sobie, że prawdopodobnie był w trakcie wykonywania tych "rzeczy", które miał zrobić.
Zakładałam, że to prawdopodobnie inna kobieta. Była 14:30. Miałam sporo wątpliwości, ale to, że minęło siedem godzin, dawało sporo do myślenia. W środku było nieco cieplej. Pogoda na zewnątrz stawała się coraz chłodniejsza. Poszłam do kuchni w zamiarze przygotowania herbaty. Po około dziesięciu minutach zadzwonił dzwonek do drzwi i otworzyłam je, a do środka weszła Rachel. 
- Hej - uśmiechnęła się, przytulając mnie . Zamknęłam drzwi, po czym dałam jej kubek z herbatą, jak również. 
- Mam ci wiele do powiedzenia, czy jak? - spytałam nieśmiało. Spojrzała na mnie z powagą, siadając obok mnie na kanapie.
Przygryzłam wargę i zacisnęłam mocniej kubek w dłoniach. 
- Myślę, że lubię Justina. Szczerze mówiąc, byłam zbyt przerażona, aby spojrzeć na jej twarz, aby w ogóle zobaczyć jej reakcję. Była w szoku. Wyglądało to tak, jakby próbowała coś powiedzieć, ale żadne słowa nie były w stanie przejść przez jej gardło. Po prostu siedziała z otwartymi ustami.

____
Dobiegliśmy do końca (nie końca opowiadania tylko do tej części od kiedy autorka nie dodaje nic nowego).
Miło było, pozdrawiam. Jeżeli w przyszłości coś u niej się nowego pojawi, nie biorę się już za to, nie chcę być od niej zależny :)
Bardzo dziękuję za pomoc @cojawera, że pomogła mi przetłumaczyć rozdział :)
Tomek

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 42

Melanie's POV

Po kolacji, Justin wrócił na kanapę trzymając w ręku piwo. Odwrócił się i zajął się konsolą. Ze złością na niego spojrzałam. Podniosłam nasze talerze i położyłam je w zlewie. Frustracja wypełniła całe moje ciało kiedy zobaczyłam, gnijące worki na śmieci obok kosza, i przepełniony zlew z brudnymi talerzami i kubkami.
Przypomniałam sobie, że jutro musiałam iść do pracy, a nie miałam naszykowanych żadnych czystych ubrań. Udałam się na górę po schodach, chwyciłam nasze ubrania i wrzuciłam je do kosza na pranie. Wróciłam na dół, aby umieścić je w pralce. W końcu wzięłam się za sprzątanie mieszkania. Kiedy weszłam do salonu i zaczęłam zbierać wszystkie opakowania, puste puszki po piwie i kieliszki, niestety zasłoniłam telewizor Justinowi.
Zdenerwował się, jego ciało i twarz była napięta. Był skupiony na grze, starał się grać i spoglądał wokół mojej figury, aby cokolwiek zobaczyć. Jego palce, gwałtownie przyciskały guziki i spojrzał na mnie zrozpaczony.
- Nie masz nic przeciwko?

Nadal kontynuował grę i starał się cokolwiek ujrzeć.
Westchnęłam i wstałam, tym razem całkowicie zasłaniając ekran. Nagle odskoczył na bok na kanapę.
- Tak, tak. Dlaczego nie możesz ruszyć swój leniwy tyłek i pomóc mi posprzątać ten bałagan? - skrzywiłam się.
- Dobra, dobra! Po tej rundzie.
Wkurzyłam się. Wpadłam do kuchni i wyrzuciłam śmieci. Wzięłam głęboki oddech, starając kontrolować się mój gniew. Byłam tak chora na te jego bzdury. W tym momencie w mojej głowie było wszystko przepełnione, i nie mogłam kontrolować swój gniew.
Zacisnęłam pięści i ruszyłam z powrotem do salonu i pochyliłam się przed telewizorem, chwytając kable, które zostały podłączone do konsoli Xbox i szarpnęłam je ze wściekłością. Przed Justinem pojawił się czarny ekran.
Jego oczy stały się większe, a usta miał w kształcie ''o''.
- Co jest kurwa?! - oszalał - Co to było?!
- Gra skończona. Więc dlaczego nie możesz wstać i pomóc mi posprzątać w domu? - gorzko splunęłam, kładąc kable na ziemię.
Był wściekły.
- Żartujesz? Byłem tak cholernie blisko pobijając mój najlepszy wynik! O co ci kurwa chodzi? - podniósł głos, ile on ma lat?
- Mój problem? Mam dosyć twojego pieprzenia Justin! Pracuję pięć dni w tygodniu, podczas gdy ty po prostu sobie siedzisz! Wracam do domu, spodziewając się miłego, relaksującego się wieczoru. Ale wracam i muszę tutaj zapieprzać! Nawet mi nie pomagasz! Nic nie robisz przez cały dzień, a ja jestem cały czas na nogach, od szóstej rano! Jestem tą osoba, która płaci za wszystko, a ty wydajesz je na piwo, tracisz ciężko zarobione pieniądze także na McDonaldzie, gry wideo. Muszę spłacić cały ten dom, kredyt hipoteczny, rachunki i ubezpieczenia na samochód, także robić zakupy, kupować benzynę i wszystko inne! A ty nic nie robisz! Nawet nie masz pracy! Ty z resztą w ogóle jej nie szukasz!
- Dla twojej informacji szukam pracy - powiedział
- Naprawdę? - powiedziałam groźnie, krzyżując ramiona.
- Tak naprawdę - z powrotem splunął słodko-gorzkim tonem.
Podniosłam magazyn, który leżał na stoliku z pół naga kobietą na rowerze i pokazałam mu to.
- Nazywasz to szukaniem pracy?
Otworzył usta by coś z powrotem powiedzieć, ale zamknął je gdy nic nie wymyślił.
- Tak jak myślałam.
Złapał go, cofnął się do tyłu spoglądając na mnie z furią. Podłączył kontroler, wstał.
- Dlaczego musisz być taką suką? Wiesz, może po prostu ładnie byś mnie zapytała, anie wyłączać grę i najeżdżać na mnie!
Zaśmiałam się dosyć głośno.
- Mówisz poważnie? - zapytałam z niedowierzaniem - Pytałam się tyle razy kiedy wyniesiesz śmieci na zewnątrz! Straciłam teraz rachubę! Mówiłam ci to codziennie! Wszystko co tu robisz to narzekasz jak głodny jestem i jak nie ma nic do jedzenia!
- Cóż, to nie mój problem, ze nie mamy nic do jedzenia! - odkrzyknął
- Dowiedz się jak gotować! - krzyknęłam - Znajdź pracę, a następnie zdobądź własne pieniądze i kup własne jedzenie!
Po raz kolejny, nic nie znalazł do powiedzenia. Westchnęłam starając się uspokoić. Pokręciłam głową, czując ukłucie oczy łzami, odeszłam szybko zanim mógł to zauważyć. Pobiegłam po schodach, zostawiając go tam. Zatrzasnęłam drzwi do sypialni, dając mu znać, ze byłam wkurzona. Przetarłam skronie, próbując złagodzić stres.
Siedziałam w pokoju dobre pół godziny, zanim usłyszałam, że przednie drzwi zostały otwarte. Wstałam i podeszłam do okna. Justin zmagał się z kilkoma workami ze śmieciami. Kiedy ruszył do przodu ulicy, wyrzucając je do kosza. Próbowałam skompresować swój uśmiech, ale nie mogłam. Mały chichot wydobył się z mich ust, kiedy przypadkowo wypadł mu jeden z worków i kopał śmieci z irytacji.
Usiadłam na łóżku i kontynuowałam czytanie książki. Po kolejnej pół godzinie usłyszałam z dołu.
- Żartujesz? - uśmiechnęłam się wbrew sobie.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem jak otworzyłam drzwi i cicho na palcach szłam korytarzem do schodów. Zerknęłam w stronę salonu, aby zobaczyć jak Justin próbuje odkurzyć podłogę. Wyglądało to tak, jakby nigdy tego nie używał, nie znał się na tym. Jego twarz zmarszczyła się, zajrzał do środka węża, jakby coś go blokowało.
On naprawdę nie miał pojęcia co robi. Parsknęłam śmiechem na jego bystrość. Wróciłam do sypialni, założyłam wygodne spodenki od piżamy i rozciągnięty t-shirt. Położyłam się pod kołdrą i chwyciłam moją książkę.

-

Słyszałam, drzwi do łazienki. Otworzyłam oczy, ale wszystko było zamglone. Widziałam plecy Justina naprzeciwko mnie jak był zalany i nic,  ręcznik, który zwisały na jego biodrach, szukając czegoś do ubrania. Zamknęłam oczy ponownie, byłam zbyt zmęczona by obudzić się i wstać.
Łóżko całe zatonęło, i czułam jak Justin zabierał delikatnie książkę z moich rąk i umieścił ją na stoliku. Czułam jego usta na swoim czole, zanim wyciągnął kołdrę na moje barki. Wreszcie otworzyłam oczy, a właściwie to kilka razy zamrugałam odwracając się.
Justin zauważył, że się obudziłam. Dał mi mały pół uśmiech. 
- Hej - jego głos był szorstki, ale zarazem seksowny.
Odchrząknęłam - Hej - powiedziałam sennie, ziewnęłam i odwróciłam wzrok.
- Przepraszam - powiedział cicho
Spojrzałam na niego, podczas gdy on tylko patrzył mi w oczy. Starałam sie nie do końca w nich gubić, ale jak zwykle nie wyszło mi to za dobrze. 
- Miałaś rację.... i prawdopodobnie powinienem pomagać więcej... w domu i ogólnie - spojrzał. Wyraźnie nienawidzi przyznawać się do błędu.
Ale zostawił mnie trochę w spokoju. Wiedziałam, że w końcu to zrozumie. Skinęłam na jego przeprosiny, akceptując je.
- Jest w porządku - mruknęła, choć byłam trochę smutna tą argumentacją.
- Nie chciałem... wiesz kiedy..... wtedy kiedy nazwałem cię 'suką'
Byłam spokojna, spojrzałam w dół.
- Nie jesteś dziwką - próbował zapewnić mnie, wiedząc, że wtedy był na mnie zły. - Hej spójrz na mnie - podniósł mój podbródek do góry palcem - Ty nie jesteś suką. Jestem dupkiem, nie słucham połowy rzeczy które mówię - zachichotał i przygryzł wargę i spojrzał na mnie jeszcze raz. - Naprawdę mi przykro - powiedział szczerze - Byłem zły.
Spojrzałam na niego i skinęłam głową. Uniósł wzrok i poczułam jak się denerwuję, jak tylko zdałam sobie sprawę z ponownego zahipnotyzowania. W pokoju zapadła cisza, a jego brązowe oczy spoglądały w moje usta. Jego ręka znajdowała się pod moją brodą, przeniósł ja i zaczął pieścić mój policzek, a jego twarz się przybliżyła do mojej. Serce zaczęło mi walić i miałam ochotę poczuć jego usta na moich.
Postanowiłam się trzymać mim starym planem i spróbować ze wszystkich moich sił, nie przywiązać się bardziej do niego.
Wzięłam głęboki oddech i odsunęłam się od niego. Spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem, jak podnosiłam się z łóżka.
- Idę spać - powiedziałam niezręcznie.
- Czekaj, co? - zapytał siadając 
- Dobranoc - mruknęłam, ale szybko złapał mnie za rękę.
Spojrzałam na niego, a on zaśmiał się z niedowierzaniem.
- Nie będziesz spała na kanapie, Mel - wykrzyknął.
Byłam spokojna. Nie chciałam spać z nim w tym samym łóżko. To znaczy, kto by nie chciał? Ale musiałam zachować dystans.
Pokręciłam głową starając się mu powiedzieć, ze nie mam zamiaru słuchać, ale zanim mogłam cokolwiek powiedzieć to powiedział.
- Śpisz tutaj ze mną - uśmiechnął się bezczelnie.
Zaśmiałam się cicho, ale nadal nie chciał mnie słuchać.
- Dawaj Mel. Wiem, ze mnie teraz nienawidzisz, ale naprawdę mi przykro. Starałem się to zmienić. Nie zauważyłaś? Nie chcę z tobą walczyć cały czas.
Miał rację, naprawdę stara się to zmienić. 
- Melanie Allie Summers, jeśli nie dostaniesz się do tego łóżka, teraz. To będę zmuszony pokonać pokonać cię poduszką i przywiązać krawatem do łóżka - przerwał i zaśmiał się. Zagryzł wargę, zastanawiając się co powiedzieć - Rzeczywiście trochę gorąco - mruknął jakby do siebie, wpatrując się w przestrzeń, gdy można sobie było tylko wyobrazić brudne myśli
Dyszałam.
- Justin! - warknęłam na niego i uśmiechnął się bezczelnie.
- Przepraszam - zaśmiał się.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się, wytarł się.
- No dobra przepraszam.
Ale dobrze wiedziałam, ze to nie był uśmiech ten co zwykle. Westchnęłam
-Nie będę próbował nic wyciągać, przysięgam.
Spojrzałam na niego.
- Mówisz tak za każdym razem, ale nigdy nie przestajesz.
- Ok, ok, ale tym razem jestem poważny
Znowu się zawahałam. Uśmiechnął się, pokazując swoje idealnie proste zęby. Z powrotem usiadłam. Wyciągnął rękę, i wyłączył lampę. Skulił się pod kocem. W pokoju było ciemno, a moje oczy natychmiast się zamknęły. Czułam Justina, i szybko poczułam jego usta tuż obok moich, ale cofnął się w ostatniej chwil.
Zignorowałam szybkie bicie mojego serca, i spojrzałam na Justina przez ciemność.
Jakby czytał w moich myślach.
- Nie mogłem nic na to poradzić - zachichotał broniąc się.
- Nigdy tego nie powtórzę.
- Nigdy nie mów nigdy, kochanie..

____
Witam, przepraszam, że tak długo no ale nic na to nie poradzę.
Bardzo mi smutno, że zaczęliście 'jeździć' po mnie, że nic nie dodaję.
Pamiętam o was, no ale po prostu się nie wyrabiam, muszę wcześnie wstać, a już blisko 3 :/
No nic i tak was zapewne interesuje to co się dzieje w ff :)

Mel, się nie powstrzymała :) Ciekawe co z tego wyjdzie :D
Jeżeli czytasz, skomentuj chce wiedzieć, ile osób jest zazwyczaj, bo jest sprawa....

Niebawem ostatni rozdział, niestety na ostatnim zakończymy chyba wszystko, ponieważ autorka nic mi nie odpisuje, ani nic nowego nie dodaje.

Pozdrawiam :)